I jeszcze jeden remake klasycznej animacji Disneya właśnie zadebiutował na platformie Disney+. Oceniamy, czy Piotruś Pan potrzebuje pomocy Wendy.
Dzień dziecka
Disney nie zraża się kiepskimi opiniami o kolejnych aktorskich remake’ach swoich animacji i wciąż produkuje kolejne filmy, które aktualizują w nowej formie znane i lubiane historie. Zresztą jedną z zalet Disney+ miałyby premiery takich filmów od razu na streamingu, które byłyby tworzone mniejszym kosztem, ale wciąż oferowałyby kinową jakość produkcji. Już po debiutanckim Zakochanym kundlu można było mieć wątpliwości, czy to odpowiednia strategia, ale przecież w kinach również debiutowały produkcje, które pozostawiały wiele do życzenia. W ostatnich trzech latach powstało łącznie osiem aktorskich wersji klasycznych animacji Disneya, a kolejne są już na horyzoncie. Ten rok otwiera Piotruś Pan i Wendy, który co prawda nie podzieli losu Pinokia, ale daleko temu do formy, którą znamy chociażby z Aladyna, czy Pięknej i Bestii.
Nastoletnia Wendy (Ever Anderson) nie chce szybko dorosnąć. Dziewczyna jest rozdarta między beztroską zabawą ze swoimi młodszymi braćmi a wejściem w dorosłe życie, które czeka już u progu. Nieoczekiwane pojawienie się legendarnego Piotrusia Pana (Alexander Molony) w ich domu pozwala Wendy na przeżycie swojej ostatniej, fantastycznej przygody, zanim stanie się kobietą. Wraz z nowymi przyjaciółmi dziewczyna musi uwolnić Nibylandię od straszliwego Kapitana Haka (Jude Law) i jego załogi piratów. Jednak tylko dojrzałe decyzje i wiara w swoje możliwości pozwolą Wendy na pokonanie zagrożenia i pomóc Piotrusiowi Panowi uporać się z niewygodną przeszłością.
Piotruś Pan i Wendy nie jest tak wierną adaptacją, jak chociażby zeszłoroczny Pinokio. Twórcy zrezygnowali z kilku kontrowersyjnych wątków, w tym niemal w całości wycinając Indian, jak również krótkie przygody tytułowej bohaterki z zazdrosnymi syrenami. Niektóre wydarzenia poddano modyfikacjom, inne dodano, ale z grubsza to ta sama historia, którą znamy z oryginalnej animacji z 1953 roku. To, co się jednak zmieniło, to sam główny wątek, który nie wybrzmiewa tak dobrze, jak poprzednim razem.
GramTV przedstawia:
Historia o Piotrusiu Panie zawsze skupiała się na dojrzewaniu, łabędzim śpiewie dzieciństwa i wejściu w dorosłe życie, ale przy optymistycznym założeniu, aby nigdy nie zatracić w sobie wewnętrznego dziecka. I w aktorskiej wersji nadal to jest obecne, ale przy zamienieniu Wendy w bohaterkę równą Piotrusiowi Panowi, a nawet jeszcze bardziej przebojową, arogancką i odważną, szybko zaczyna brakować przeciwwagi dla Zaginionych chłopców (i jak się okazuje dziewczyn), dla których Wendy była kimś w rodzaju dawno utraconej matki. Niestety Wendy całkowicie nie sprawdza się jako główna bohaterka, która bardziej irytuje swoich zachowaniem, niż wzbudza jakiejkolwiek sympatię.
Kiepsko wypada również Piotruś Pan, który mentalnie uwięziony jest w straszliwej przeszłości, z której nie potrafi się wydostać. To nie jest ten sam pewny siebie, śmiały i energiczny, ale lekkomyślny bohater, którego łatwo jest polubić. Twórcy chcieli nadać mu troch więcej głębi i osobowości, ale wyszło to z mieszanym skutkiem. Świetnie za to wypadają jego relacje z Kapitanem Hakiem, z którym łączy go wspólna historia. To nowy element, którego na próżno szukać w animacji, czy też powieści J.M. Barriego. Jednak wypadł na tyle dobrze i wiarygodnie, że stanowi najmocniejszy punkt filmu i aż żal, że cała historia nie jest poświęcona temu wątkowi. Wendy w Piotrusiu Panie i Wendy nie jest więc potrzebna.