Uberto Pasolini działa przede wszystkim jako producent, rzadziej scenarzysta i reżyser – Powrót Odyseusza to film, w którym łączy wszystkie te profesje.
Można zaryzykować stwierdzenie, że zachodnia kinematografia po latach ponownie wyraża żywsze zainteresowanie nie tylko tematyką szeroko pojętej mitologii greckiej – gdyż w ostatnich dwóch dekadach powstało niemało utworów biorących na warsztat herosów i bogów z Olimpu – ale i motywem wojny trojańskiej oraz tułaczki Odyseusza. Warto zauważyć, że w grach wideo ta tematyka nigdy nie przygasła – wspomnijmy tylko takie klasyki jak seria God of War, odświeżany właśnie Titan Quest, niedawną wizytę w ramach franczyzy Assassin’s Creed czy przypadek wyskakującej niemalże znikąd marki Hades. W 2026 roku na ekrany kin ma trafić Odyseja Christophera Nolana, a po 20 latach od kinowej premiery Troi Wolfganga Petersena skromnie i bez rozgłosu, ledwie zauważony i niedoceniany niczym sam król Itaki w łachmanach po dwudziestoletniej nieobecności w domu, wkroczył na streaming ascetyczny Powrót Odyseusza (ang. The Return).
Posąg zdjęty z piedestału
Powrót Odyseusza Uberta Pasoliniego wyraźnie różni się w podejściu do głównego bohatera, jak również innych dramatis personae, od wielu utworów prezentujących ten motyw. Stanowi wersję urealnioną, odbrązowioną, niemal bez patosu, choć niepozbawioną ciężaru mitycznej opowieści o zmaganiu się z przeznaczeniem – metafory sytuacji człowieka, któremu przypadek, los lub w istocie własne pokusy i pragnienia wciąż odsuwają realizację planów. Pasolini odbiera baśniowość, w zamian oferując szorstki obraz splądrowanego miejsca oraz ludzi na skraju fizycznego i psychicznego wyczerpania, pogłębienie psychologii i tak przecież złożonego, niejednoznacznego bohatera, a także relacji pomiędzy postaciami. Mamy tu subtelny retelling, pomimo że twórca tylko w niewielkim stopniu modyfikuje wydarzenia znane z Odysei Homera, które opiewały losy Odysa po tym, gdy już postawił stopę na rodzimej wyspie. Warto zwrócić uwagę, że unikanie wątków nadprzyrodzonych sugeruje na wskroś realistyczną opowieść, lecz w gruncie rzeczy nie jest równoznaczne z oświadczeniem, iż magia i boskie interwencje nie miały miejsca w niniejszej wersji historii króla Itaki. Oglądające film osoby mogą interpretować przeszłość bohatera i przedstawioną rzeczywistość zgodnie z osobistymi odczuciami.
Niniejszy film nie koncentruje się na przygodach Odyseusza podczas podróży powrotnej, jak chociażby Odyseja z 1997 roku (adaptacja Andrieja Konczałowskiego) czy wcześniejszy serial z 1968 roku (opatrzony tym samym tytułem), a na samym przybyciu do jego dawno niewidzianego królestwa. Widzimy zatem wyrzuconego przez fale wynędzniałego i poranionego króla (Ralph Fiennes), który cudem unika śmierci. Zapoznajemy się także z sytuacją Itaki, a zatem oglądamy Penelopę (Juliette Binoche) osaczoną przez „szlachetnych” zalotników, śledzimy poczynania tych ostatnich, czyli metaforyczny i dosłowny gwałt na mieszkańcach Itaki i samej wyspie. Pasolini powoli snuje opowieść, ukazując coraz mniej wyrafinowaną presję na domniemaną wdowę po Odyseuszu i otwarte groźby wobec królewicza Telemacha (Charlie Plummer), rozpanoszenie się przybyszów w zamku, plądrowanie dobytku i krzywdzenie poddanych królowej, która pozostała nią jedynie z nazwy.
To, co widzimy na ekranie, można odczytać jako ironiczne odniesienia do wcześniejszych wydarzeń, przewrotność i okrucieństwo fatum, powtarzalność nici schodzącej z wrzeciona Mojry. Oto bowiem w domu Odyseusza naruszone zostaje święte prawo gościnności Hellady, tak jak kiedyś naruszył je Parys w Sparcie, dochodzi też do przelewu krwi i cierpienia niewinnych, tak jak wcześniej w murach Troi wskutek podstępu najsprytniejszego z przywódców wyprawy. Władca zostaje odnaleziony i zabrany do domu przez pasterza Eumajosa (Claudio Santamaria), po czym – zachowując anonimowość – powoli dochodzi do siebie, otoczony opieką poddanego i jego rodziny. Następnie traktowany przez zalotników jak zwykły żebrak odwiedza zamek i królową, rozpoznany jedynie przez starą piastunkę (Angela Molina).
Zbrodnia i kara
Interesujące jest spotkanie z żoną – Binoche świetnie oddaje stan Penelopy, fakt, że bohaterka od początku zdaje się rozpoznawać Odyseusza. Mężczyzna wydaje się jej znajomy, a zarazem nie ma ona pewności, przez co zarówno otwierają się rany, jak i rozbudzona zostaje nadzieja. Dzięki temu później mocno wybrzmiewa kwestia, czy wciąż jest on człowiekiem, którego znała, z którym łączyła ją wspólna przeszłość i za którym tęskniła. Sam król Itaki nie wie, czy nim jest, uważa, że nie zasługuje na to, by powrócić na łono rodziny i ponownie zasiąść na tronie. Fiennes pokazuje ból człowieka, który widział i stracił zbyt wiele, rozumie, że stał się osobą, którą dawniej by gardził i gardzi teraz – mordercą niewinnych, a także kimś, kto na całe lata pozostawił żonę i syna na pastwę losu. I tu dosadnie wybrzmiewa inna scena, kiedy to Telemach ogłasza, czego się dowiedział o tym, gdzie przebywał ojciec, zamiast wrócić do domu.
Pasolini zgrabnie nadaje nowy wymiar, przewartościowując motywy z epopei Homera (na przykład kilka lat spędzone na wyspie nimfy Kalypso) i zastanawiając się nad psychiką i osobowością swoich bohaterów. Penelopa, której postać była w utworach wielokrotnie rozwijana i przedstawiana na różne sposoby (wraz z uwypuklaniem innych cech jej działań lub elementów trudnej sytuacji, w jakiej się znalazła), jest tu przede wszystkim kobietą o wielkiej wewnętrznej sile, która jednak znajduje się u kresu wytrzymałości. Przedstawia się ją jako zręczną polityczkę – która podstępem powstrzymuje mężczyzn, choć wie, że pomimo iż potrzebna jest żywa, to igra ze śmiercią – a jednocześnie osobę zagubioną. Twórca sugeruje, że królowa próbuje utrzymać w ryzach swoje własne pragnienia, zachować resztki kontroli nad własnym życiem i chronić syna przed... dorosłością w tym świecie. Mamy zatem niejednoznaczność, niepokojącą energię w relacji z Antinoosem (Marwan Kenzari) i możemy zadać sobie pytanie, czy więcej tu potrzeby odrzucenia samotności, bycia kochaną, adorowaną, cenioną dla siebie samej, a nie dla władzy nad Itaką, czy też konieczności zadbania o bezpieczeństwo królewicza. Tak czy inaczej, element ten po części odwołuje się do wersji Apollodora z Aten, w której znużona Penelopa nie jest niezachwianym posągiem wierności i oczekiwania, po czym zostaje wygnana przez Odyseusza. Wracając do filmowej relacji z Telemachem, nie chce ona, żeby stracił niewinność, stając się zabójcą, boi się też, że gdy straci syna z oczu, ów zostanie zabity. Oczywiście jej poczynania są tyleż daremne, co w pewnym stopniu egoistyczne. Telemach pragnie wyrwać się z tego miejsca, zyskać sprawczość i wolność, ale też chronić matkę, do której zarazem czuje coraz większą niechęć, więc zachowuje się agresywnie, wyszukując „racjonalne” powody, oskarżenia o hipokryzję i niewierność, by ją odepchnąć. Wszystko to jest bardzo ważne, podobnie jak symptomatycznie wyeksponowany zespół stresu pourazowego Odysa.
GramTV przedstawia:
Tak więc w Powrocie Odyseusza sedno fabuły to psychologia postaci, narracja o dysfunkcyjnej rodzinie i wyobcowaniu, a nie awanturnicza opowieść o odbiciu królestwa przez prawowitego władcę. Nie ma tu szybkiej akcji, co nie znaczy, że widownia została pozbawiona scen trzymających w napięciu: surowego okrucieństwa przybyszów i ekspozycji protagonisty jako sprytnego bohatera mitu; brutalnego wojownika; skutecznego zabójcę, który zawsze czai się w cieniu marzeń o spokojnym życiu i którego boi się on sam. Ralph Fiennes wspaniale uwypuklił aspekt traumy i fakt, że odgrywana przezeń postać sobie nie ufa oraz bynajmniej nie czerpie radości z tego, co się stało. Fabuła zadaje pytania o życie weterana, możliwość zmiany i przystosowania się do innego trybu funkcjonowania, wybaczenia i ciężaru winy, ale także rozpatruje sytuację tych, którzy pozostali w domu. Czy naprawdę czekają na jego powrót, czy raczej powitaliby z ulgą wiadomość o jego śmierci, aby bez wątpliwości ułożyć sobie życie na nowo?
Teatralny sznyt
Recenzowana produkcja jest dość specyficzna, z premedytacją teatralna w warstwie narracyjnej i refleksyjna, co podkreślają przepiękne krajobrazy. Jeśli chodzi o kostiumy i scenografię, nie uświadczy się tu z kolei teatralnego, sztucznego przepychu niczym we francusko-portugalsko-włoskim serialu Powrót Odysa z 2013 roku. Ma się podobne wrażenia jak w trakcie seansu włoskiego serialu Romulus, w którym uderza surowość, prostota, pewna pierwotność, która choć drażniąca, odległa od skojarzeń grecko-rzymskich, dziwnie pasuje do pełnej okrucieństwa opowieści. A przynajmniej taka jest naszym zdaniem. Teatralne DNA jest też obecne przy doborze miejsc (ruiny średniowiecznego zamku) czy strojów, które mają za zadanie opowiedzieć nam więcej o kondycji i naturze osób, niż być wierną rekonstrukcją historyczną.
Szkoda, że osoba Telemacha nie została tak starannie przedstawiona, emocjonalnie oddana grą aktorską jak postacie jego rodziców. Ciężko poczuć, że ma się do czynienia z człowiekiem, który w poemacie Homera ruszył na poszukiwania ojca – raczej z niewydarzonym gniewnym dwunastolatkiem (a klosz roztaczany przez matkę do końca tego nie wyjaśnia). Choć może o to chodziło Pasoliniemu? Nie poznamy też zbyt dobrze zalotników Penelopy i pomagierów Odyseusza, większość tych pierwszych stanowi miazmatyczne tło, ciężko przyporządkować im imiona – wyjąwszy Antinoosa, który okazuje się postacią tragiczną, personą mocno niejednoznaczną, łączącą hipokryzję z wrażliwością, dumą i fatalizmem. No dobrze, jest też archetypowy (tyleż teatralny, co wprost z kina akcji lat 80. i 90.) złol mięśniak, podkreślony w swych działaniach wyglądem niczym ze snów pewnego austriackiego pejzażysty.
Praca kamery koncentruje się na postaciach. Nic w tym dziwnego, bo mając w obsadzie tak wybitne aktorsko osoby, a zarazem mały budżet, pracuje się na postaciach. Szersze kadry mają za zadanie jedynie podkreślić jałowość wyspy i wszechobecną biedę. Jest w nich oczywiście rodzaj piękna – surowe greckie wysepki potrafią wzbudzić w odwiedzających rodzaj trudnej miłości. Muzyka jest tu dyskretna, czasem po prostu nieobecna, co idealnie współgra z surowością obrazu.
Na koniec warto powiedzieć, że Uberto Pasolini niejako powraca w tym filmie do atmosfery i niuansów relacyjnych, jakie wykreował w obrazie Nieszczególne miejsce. Tu również bohater nie jest gotowy na to, co go czeka. Ma do czynienia z zadaniem, które go przerasta, ale rzeczywistość i miłość do bliskich zmusza go, by zmierzył się z fatum. Podobnie jak ta produkcja Powrót Odyseusza to film emocjonalny, poruszający, ale nieoczywisty (i nierówny), taki, w którym spojrzenia aktorów mówią więcej niż słowa i dramatyczne sceny walk. Satysfakcjonujący, o ile nie zniechęci nas powolny, teatralny rytm opowieści.
7,0
Nieco teatralny, mądry slow burner z doskonałą obsadą.
Plusy
Mądra dysputa Pasoliniego z Homerem
Porządnie przedstawiona strona psychologiczna
Wspaniała obsada i koncertowa gra aktorska
Niejednoznaczność postaci Odyseusza, Penelopy i Antinoosa oraz ich relacji
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!