Sylvester Stallone to idealny aktor, aby obsadzić go w roli superbohatera. Aż dziwne, że stało się to dopiero teraz.
Miły pan z sąsiedztwa
Dla wielu osób wychowanych w latach 80. i 90. Sylvester Stallone był prawdziwym superbohaterem. Nie potrzebował kostiumu ze spandexu czy peleryny, aby w oczach wielu osób stać się ikoną kina. Nie bez przyczyny Rocky, czy Rambo uważane są za klasyki, bez których dzisiejsza kinematografia nie wyglądałaby tak samo. Stallone nie potrzebował więc zostania superbohaterem również na ekranie, ale już pod koniec swojej barwnej kariery aktorskiej postanowił to zmienić. Co prawda wystąpił już wcześniej w filmie superbohaterskim u Marvela, ale nigdy wcześniej nie dysponował nadludzkimi mocami, dającymi mu taką przewagę nad przeciwnikiem. Już sam ten argument przemawia za zapoznaniem się Samarytaninem, czyli najnowszym filmem od Amazon Prime Video.
Przed laty dwójka braci zyskała nadprzyrodzone umiejętności, dzięki którym stali się silniejsi i niezwykle wytrzymali. Byli jak dwie strony tej samej monety, ale jeden chciał czynić dobro, drugi zaś rozpocząć pełną anarchię w mieście. W końcu doszło między nimi do wielkiego starcia. Legendy głoszą, że jeden z nich, znany jako Samarytanin przeżył pojedynek i wciąż żyje pośród zwykłych śmiertelników. W taką wersję wierzy Sam (Javon Walton), który chce odnaleźć superbohatera i podziękować mu za uratowanie ojca. Gdy grupa nastoletnich gangsterów napada go po jednym z nieudanych skoków, dzieciaka z opresji ratuje sąsiad Joe Smith (Sylvester Stallone). Choć ma już swoje lata, to bez trudu rozprawia się z oprawcami. Marzenie Sama wreszcie się spełniło odkrywając prawdziwą tożsamość Samarytanina. Ale czy superbohater pozostanie jego idolem z dzieciństwa?
GramTV przedstawia:
Samarytanin nie jest klasycznym filmem superbohaterskim, jaki może przychodzić na myśl po tylu latach eksplorowania gatunku przez Marvela i DC Comics. Produkcja MGM została zrobiona w starym, klasycznym stylu i bardziej przypomina kino komiksowe z lat 90., czy takie produkcje, jak Niezniszczalny. Ma to swój niezaprzeczalny urok, choć w ostatnich latach filmy akcji wyewoluowały i ciężko konkurować z innymi produkcjami, jeżeli już na etapie planowania rezygnuje się z rozwiązań wypracowanych w MCU, czy kolejnych podróbach Johna Wicka. Nie nastawiajcie się więc na ekscytujące kino, bo film Juliusa Avery’ego to nie do końca spójna mieszanka kina skierowanego do młodszych nastolatków z poważnym i czasami brutalnym akcyjniakiem.
Dla zaprawionych w kinie superbohaterskim widzów Samarytanin nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Film przedstawia klasyczną historię outsidera, który zamiast odkryć w sobie moc, odnajduje ją w kimś innym, kogo szukał przez niemal całego swoje życie. Każdy z nas na jakimś etapie życia był takim dzieciakiem, który chciał wierzyć, że może gdzieś daleko kryje się Bruce Wayne czy Steve Rogers, którzy mogą naprawić problemy świata. Wątek ten był wykorzystywany już wielokrotnie i aż dziwi, że twórcy nie postanowili dodać od siebie niczego nowego. Szczególnie że wątek legendy dwóch braci aż prosi się o mocniejsze osadzenie go w kulturze i samym społeczeństwie, odpowiadając na pytanie jak wyglądałaby nasza rzeczywistość, gdyby superbohaterowie żyli jedynie we wspomnieniach relacji naocznych świadków.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!