Na Disney+ zadebiutował kolejny program specjalny, tym razem ze Strażnikami Galaktyki. Oceniamy, czy film stanie się świątecznym klasykiem.
Mikołajowy Drax
Marvel testuje nowe formaty, które pozwolą im tworzyć jeszcze więcej treści dla swoich fanów. Szlak krótkometrażowych filmów zwanymi programami specjalnymi przetarł Wilkołak nocą, czyli produkcja stworzona z myślą o Halloween. Studio musiało więc skorzystać z okazji i dostarczyć również świątecznego speciala. Każdy wie, a w szczególności fani Gwiezdnych wojen, że każda marka potrzebuje swojego gwiazdkowej produkcji. MCU nie mogło się więc od tego uchronić, ale na szczęście studio powierzyło produkcję świątecznego filmu Jamesowi Gunnowi, który wykorzystał swoich Strażników Galaktyki, aby przypomnieć widzom czym są święta. Jaki wyszedł z tego rezultat? Zaskakująco dobry.
Peter Quill (Chris Pratt) przez większość swojego życia nie mógł liczyć na tradycyjne święta. Gdy pewnego dnia próbował je zorganizować, na przeszkodzie stanął Yondu (Michael Rooker), który gdy usłyszał, na czym polega Gwiazdka, od razu ją znienawidził. Historią z resztą Strażników Galaktyki podzielił się Kraglin (Sean Gunn), który rozpoczął nieoczekiwaną lawinę dramatycznych wydarzeń. Pod wpływem impulsu i złagodzenia Quillowi tęsknoty za Gamorą, Drax (Dave Bautista) i Mantis (Pom Klementieff) postanawiają zorganizować mu święta z prawdziwego zdarzenia. Nie może więc obyć się bez prezentu. Lecą na Ziemię, aby porwać największego ludzkiego bohatera wszech czasów – Kevina Bacona.
GramTV przedstawia:
Świątecznych Strażników Galaktyki nie można brać na serio w ten sam sposób co pozostałe produkcje z uniwersum Marvela. Gwiazdkowe specjale charakteryzują się wieloma uproszczeniami, od których wolny nie jest również nowy film Jamesa Gunna. Można mieć pretensje do reżysera, że ten nie próbował w żaden sposób parodiować takich produkcji, czy wyznaczyć im nowej drogi, którą kolejne tego typu filmy mogłyby podążać. Strażnicy Galaktyki: Coraz bliżej święta to tylko i aż poprawnie zrealizowany gwiazdkowy program, który nie zaskoczy nikogo, kto widział już wcześniej podobne produkcje.
Ale czy to coś złego? Absolutnie nie, gdyż po trzech latach znów możemy śledzić nowe przygody tytułowej drużyny. Jeżeli więc uwielbiacie pierwsze dwa filmy i potraficie wykrzesać z siebie choć trochę ducha świąt, to nowi Strażnicy Galaktyki nie powinni Was rozczarować. Otrzymujemy więc kolejną porcję szalonych, absurdalnych i komicznych zdarzeń, które sprowadzają na bohaterów nowe kłopoty. Szczególnie Draxa i Mantis, których Gunn wykorzystuje wyłącznie do serwowania kolejnych żartów. I trochę szkoda, że reżyser nie spróbował nieco odwrócić sytuacji z poprzednich filmów, aby nadać więcej głębi obu postaciom. Mam jednak nadzieję, że to tylko zasłona dymna i zarówno Drax, jak i Mantis otrzymają swoje wielkie momenty w Strażnikach Galaktyki 3.