Ale przecież nikt nie wybiera się na Szybkich i wściekłych dla fabuły, prawda? Jest to niepodważalne prawo współczesnego kina, ale tym razem również sceny akcji zawodzą. Jakiekolwiek wrażenie robi tylko sekwencja z Rzymu, w której Dom ściga się z wielką bombą zamkniętą w kuli, która ma zniszczyć miasto. Nie jest to szczyt możliwości, nawet dla tej serii, ale wybuchy prezentują się całkiem dobrze, a że jest to pierwsza z wielu potyczek Toretto z Reyesem, to potrafi zaciekawić. Niestety kolejne już nie powodują żadnych zachwytów, a raczej rozczarowują fatalną, chaotyczną realizacją, w której reżyser Louis Leterrier poległ na całej linii. Sceny akcji od Justina Lina z poprzednich części były dużo lepiej nakręcone, więc otrzymujemy nieoczekiwany regres, który twórcy nie potrafią przykryć nawet toną efektów specjalnych, z których większość wygląda jak z gier z ery PlayStation 2.
Wiele z tych problemów dałoby się przykryć, gdyby Szybcy i wściekli 10 ekscytowali, wzbudzali jakiekolwiek emocje. Niestety film rzuca na prawo i lewo truizmami o rodzinie, czasami nawet zaskakująco celnie, ale niewiele sobie z tego robi. Twórcy wciąż idą w efekciarskość, nie potrafiąc jej w żaden ciekawy sposób podbudować, aby można było poczuć stawkę, o której toczy się cała ta awantura. Szczególnie jest to widoczne w zestawieniu między poważnym, pompatycznym Donem a szalonym, zwariowanym Dante, który wydaje się wyjęty wprost z innej bajki. Dzieje się więc dużo, może nawet za dużo, przez co niektóre wątki są rozpoczynane i kończone w zaledwie jednej scenie, nie pozwalając bohaterom na jakikolwiek rozwój.
GramTV przedstawia:
Rozczarowaniem są również nowi bohaterowie, o których zapomina się zaraz po tym, jak znikają z ekranu. Najgorzej, że każdy z nich jest synem/córką, bratem/siostrą, wujkiem/ciotką, ojcem/matką którejś postaci, która kiedyś gdzieś tam się przewinęła przez serię, nawet na trzecim planie. Ma się więc jednocześnie wrażenie, że to nieprawdopodobny, wręcz absurdalny zbieg okoliczności, przy bardzo zamkniętej, hermetycznej strukturze powiązań między bohaterami, jakby cała reszta świata była wielką piaskownicą w symulacji dla głównych postaci. Nie ma to najmniejszego sensu.
Szybcy i wściekli 10 jest filmem jeszcze gorszym, niż można byłoby oczekiwać. Louis Leterrier nie rozwinął swojego reżyserskiego warsztatu, więc wcale nie dziwi, że produkcja wygląda, jakby została wyjęta sprzed dziesięciu lat. W czasach, gdy na ekranach możemy oglądać nowe części Mission: Impossible, Johna Wicka, czy Top Gun: Maverick, otrzymujemy brzydki, nudny, pozbawiony emocjonalnej warstwy, z napisanym na kolanie scenariuszem i kiepsko zagrany film, który nie oferuje nic w zamian, aby strata ponad dwóch godzin nie była bolesna.
Rzeczywiście denny film. Miałem nadzieję, że urok szybkich samochodów jeszcze mnie porwie, ale scenariusz jest tak płytki, a dialogi tak toporne, że nie mogłem się przy tym bawić. W dodatku mam wrażenie, że aktorzy sami nie wierzyli, że to co mówią ma sens i jakoś to wszystko bardzo drewniane było. To już dawno nie jest film o wyścigach i samochodach. Nie wiem o czym on jest. Maszynka do pieniędzy z Hollywood w najgorszym wydaniu.
koNraDM4
Gramowicz
20/05/2023 04:11
dariuszp napisał:
Ja to skończyłem oglądać chyba na dwójce. Tylko słyszę jakie słabe są kolejne części.
Jeszcze trójka była niezła (dla niektórych najlepsza i najbardziej kultowa), a potem był już spory pik w dół jeśli chodzi o formę i tematykę. Sam nie jestem pewien, na której części skończyłem bo straciłem rachubę koło części 5
dariuszp
Gramowicz
19/05/2023 19:47
Ja to skończyłem oglądać chyba na dwójce. Tylko słyszę jakie słabe są kolejne części.