Najnowsza adaptacja powieści Toma Clancy’ego ma rozpocząć nową filmową serię. Oceniamy, czy Without Remorse to odpowiednie otwarcie uniwersum.
USA vs Rosja odcinek 2021
Minęło siedem lat od ostatniej filmowej produkcji na podstawie twórczości Toma Clancy’ego. Filmowcy coraz rzadziej sięgają po książki autora, gdyż sami widzowie wolą akcyjniaki w stylu Johna Wicka czy Jasona Bourne’a. Drzwi na nowo otworzył Amazon z serialem Jack Ryan z Johnem Krasinskim w głównej roli. Serial stał się hitem platformy, przyciągając do niej nowych subskrybentów. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie Clancym powróciło. Najnowszym tego dowodem jest Without Remorse, za którym stoją nazwiska, obok których nie można przejść obojętnie. Michael B. Jordan w głównej roli, Taylor Sheridan jako scenarzysta i Stefano Sollima na stołku reżyserskim powinni zagwarantować najwyższej klasy sensacyjniaka. I może tak by było, gdyby nie wyraźnie przestarzały materiał źródłowy, który dzisiaj bardziej nudzi, niż zachwyca.
Historia opowiada o Johnie Clarku (Michael B. Jordan), żołnierzu Navy SEAL, który wplątuje się w międzynarodowy spisek. Po powrocie z misji jego dom zostaje zaatakowany przez grupę Rosjan. Zanim mężczyzna rozprawi się z napastnikami, jeden z nich zabija jego ciężarną żonę. Po wybudzeniu się ze śpiączki poprzysięga zemstę. O udział w spisku oskarża agenta CIA Roberta Rittera (Jamie Bell). Razem z koleżanką z oddziału, Karen Greer (Jodie Turner-Smith), podąża tropem jedynego Rosjanina, który przeżył z nim starcie. Niedługo później odkrywa, że sprawa sięga o wiele wyżej. Jeżeli wszystko pójdzie niezgodnie z planem, Clark i reszta żołnierzy ryzykują wybuchem wielkiej wojny między Stanami Zjednoczonymi a Rosją.
Fabuła nie jest mocnym punktem filmu. Jest to jeden z tych sensacyjniaków, które absolutnie niczym nie zaskakują. Wszystko odbywa się według z góry ustalonego schematu, więc amatorzy takiego staroszkolnego kina akcji nie będą mieli trudności, aby od początku przewidzieć, kto jakie ma intencje i do czego to wszystko prowadzi. Problematyczny jest już sam materiał źródłowy, który został wydany prawie trzydzieści lat temu. Gdy w pierwszej połowie lat 90. Ameryce nadal odbijała się czkawką Zima wojna, tak obecnie takie wymuszone konflikty nie robią żadnego wrażenia. Szczególnie gdy sięgają one najważniejszych państwowych urzędników, którzy wychodzą na niezwykle przerysowanych, wręcz komiksowych złoczyńców.
Dlatego też trudno nie czuć rozczarowania tekstem Sheridana. Scenarzysta w czterech filmach (dwóch częściach Sicario, Aż do piekła i Wind River. Na przeklętej ziemi) udowodnił, że jak mało kto potrafi pisać niejednoznaczne postacie i trzymające w napięciu intrygi. Tego wszystkiego w Without Remorse zabrakło. Ale winą należy obarczyć również Sollimę, który nie próbował jakkolwiek urozmaicić tę historię. Obaj w Sicario 2 udowodnili, że potrafią tworzyć surowe, stawiające na realizm opowieści sensacyjne, na których widz siedzi jak na szpilkach. Tym razem zabrakło tego poczucia przytłoczenia i drżenia o losy bohaterów, nawet jeżeli co chwila znajdują się w beznadziejnej sytuacji.
Gdy jeszcze w pierwszej połowie nie prezentuje się to aż tak źle i są świetne, obiecujące momenty, tak druga połowa to festiwal głupot i szczęśliwych zbiegów przypadków. Traci na tym ciężar całej stawki, której zupełnie nie czuć, nie mówiąc już o tym, żeby miała ona jakiekolwiek znaczenie. Liczy się przede wszystkim prywatna wendetta głównego bohatera i odnalezienia odpowiedzi. Gdyby film skupił się wyłącznie na tym wątku, nie dodając do tego żaden globalny konflikt, produkcja mogłaby zyskać na intymności, które charakteryzują poprzednie scenariusze Sheridana.
Wrażenia wizualne ponad historię
Reżysera najbardziej interesuje warstwa wizualna swojego dzieła i pod tym względem z nawiązką wywiązuje się ze swojego zadania. Without Remorse prezentuje się niesamowicie, o ile jesteście fanami mrocznej, przytłaczającej atmosfery, którą można ciąć nożem. Film stanowi przeciwieństwo do drugiego Sicario, gdzie większa część filmu rozgrywała się za dnia. Tym razem bohaterowie są skryci w mroku, a jedynymi źródłami światła są uliczne lampy czy świecące neony szyldów w miastach. Prezentuje się to świetnie i widać, że Sollima ma oko do takich detali. Nie rozczarowują również sceny akcji, które może nie są aż tak widowiskowe jak w Sicario 2 i odstają od popularnych akcyjniaków z ostatnich lat, które tworzone są na jednym ujęciu (jak chociażby w Johnie Wicku), ale i tak zostały nakręcone na tyle sprawnie i widowiskowo, że nie ma się do czego przyczepić. Szczególnie że twórcy postawili na realizm, dlatego wymiany ognia są chaotyczne i przerywane co kilka wystrzałów. Fani taktycznych strzelanin w stylu Rainbow Six powinni być usatysfakcjonowani.
GramTV przedstawia:
Wielka szkoda, że reżyser nie potrafił odpowiednio wykorzystać aktorskiego potencjału Michaela B. Jordana. Aktora w ostatnich latach rzadko widywaliśmy na ekranie, więc fani mocno liczyli, że zdolny gwiazdor będzie miał okazję się wykazać. Niestety jego bohater jest niesamowicie bezbarwny, nie cechując się ani nadmierną charyzmą, ani też żadną szczególną osobowością. Równie dobrze Johna Clarka mógł zagrać każdy inny aktor, a rezultat byłby identyczny. Scena po napisach daje nadzieję na powstanie kontynuacji, więc może z innym zespołem reżysersko-scenopisarskim Michael B. Jordan będzie mógł rozwinąć skrzydła w tej serii.
Film w ogóle nie stoi aktorstwem, dlatego ciężko przywiązać się do którejkolwiek postaci. Najlepiej wypadają jeszcze Jamie Bell, znany z Rocketmana i Snowpiercera oraz Jodie Turner-Smith, którzy mają cokolwiek do zagrania. Niestety nie sprawdzają się anonimowi rosyjscy przeciwnicy, którzy nawet nie dostali chwili, aby widz mógł się z nimi zapoznać. Rozczarowuje również Guy Pearce, który od dłuższego czasu nie potrafi odpowiednio poprowadzić swojej kariery, grając przeciętne postacie, często w słabych filmach.
Po Without Remorse wiele sobie obiecywałem i liczyłem, że przed otwarciem kin i wysypem oczekiwanych premier dostaniemy produkcję, która da nam namiastkę kinowego doświadczenia i przygotuje nas na lato z blockbusterami. Niestety najnowsza produkcja duetu Sollima-Sheridan wydaje się zagubionym produktem sprzed dwóch dekad. Ma kilka mocnych punktów, jak warstwa wizualna, realizm, obrazowa brutalność czy niezłe sceny akcji, ale nie rekompensują one wszystkich wad, a przede wszystkim topornego i nieaktualnego scenariusza i pozbawionego osobowości bohatera. Z nudów można obejrzeć, ale hitem z pewnością się nie stanie.
5,0
Without Remorse to nieudany powrót do filmowych adaptacji twórczości Toma Clancy’ego. Fani staroszkolnych sensacyjniaków znajdą tu jednak coś dla siebie.
Plusy
Mroczny, ciężki klimat
Warstwa wizualna robi wrażenie
Realizm i brutalność
Sceny akcji dają radę
Minusy
Okropny scenariusz z przestarzałą historią
Bezbarwny główny bohater
Michael B. Jordan nie ma czego grać
Wmieszanie w osobistą historię wątku globalnej wojny nie wyszło na dobre
Zgadzam się że niepotrzebnie wciągnięto w to międzynarodowy spisek i Rosja, w dzisiejszych czasach jako wróg Hamerykanów, wypada blado. Doczepiłbym się jeszcze do przedstawiania rosyjskiego specnazu MSW jako bandy głupków którzy, w życiu nie czyścili budynków, w jednej scenie supermana SEALS itp. bzdurek.
Ale ogólnie, moim zdaniem, całkiem trzymał w napięciu, aktorstwo na całkiem przyzwoitym poziomie i w końcu film z - w miarę - realistycznymi strzelaniami. Bohater, wbrew recenzji, moim zdaniem to raczej średniak ale z tą bezbarwnością to bym nie przesadzał.
Ogólnie, dałbym mocne 7, za gęsty klimat, jak na akcyjniaka sporo realizmu i warstwy wizualnej. Solidna propozycja na wieczór.
Dodam, że chyba pierwszy film, gdzie nawalono poprawnych politycznie głównych bohaterów - i może przez przypadek - jakoś to nie razi. Może dlatego że z rozsądkiem i ma swoje uzasadnienie.
Yarod
Gramowicz
02/05/2021 00:47
Właśnie obejrzałem.
Subiektywnie uważam że 5 to trochę za mało.
Zgadzam się że niepotrzebnie wciągnięto w to międzynarodowy spisek i Rosja, w dzisiejszych czasach jako wróg Hamerykanów, wypada blado. Doczepiłbym się jeszcze do przedstawiania rosyjskiego specnazu MSW jako bandy głupków którzy, w życiu nie czyścili budynków, w jednej scenie supermana SEALS itp. bzdurek.
Ale ogólnie, moim zdaniem, całkiem trzymał w napięciu, aktorstwo na całkiem przyzwoitym poziomie i w końcu film z - w miarę - realistycznymi strzelaniami. Bohater, wbrew recenzji, moim zdaniem to raczej średniak ale z tą bezbarwnością to bym nie przesadzał.
Ogólnie, dałbym mocne 7, za gęsty klimat, jak na akcyjniaka sporo realizmu i warstwy wizualnej. Solidna propozycja na wieczór.