Recenzja filmu Zaułek koszmarów. Hochsztaplerskie sztuczki

Radosław Krajewski
2022/01/28 18:00
1
0

Laureat Oscara Guillermo del Toro kazał nam czekać cztery długie lata na swój kolejny film. Sprawdzamy, czy Zaułek koszmarów znów podbije sezon nagród.

Szklana kula

Ze świecą szukać drugiego tak utalentowanego stylisty, jak Guillermo del Toro, który w języku kina potrafi stworzyć mroczną i niepokojącą atmosferę, nie wchodząc wprost w gatunkowe widełki horroru. Kiedyś bez żadnego wahania można było wymienić Tima Burtona, ale reżyser Soku z żuka i Batmana już dawno wypisał się z tego grona. Na posterunku został Del Toro, który przed czterema laty podbił serca Amerykańskiej Akademii, zdobywając najcenniejszą filmową statuetkę nie tylko za sam film, ale również reżyserię. Najwyraźniej po takim sukcesie meksykański reżyser musiał chwilę ochłonąć, skupiając się na rozwoju własnego animowanego uniwersum dla Netflixa i opracowywaniu swoich kolejnych, wielkich projektów. Niestety tak długa przerwa Del Toro się nie przysłużyła i jego najnowsza produkcja jest jedną z gorszych w jego karierze. Co nie znaczy, że nie warto wybrać się na nią do kina.Szklana kula, Recenzja filmu Zaułek koszmarów. Hochsztaplerskie sztuczkiSamotny mężczyzna postanawia rozpocząć nowy rozdział w życiu, dosłownie paląc całą swoją przeszłość. Dopiero później, gdy nieoczekiwanie zatrudnia się do pomocy w obwoźnym cyrku, poznajemy jego imię. Stanton Carlisle (Bradley Cooper) to facet z problemami, targany najróżniejszymi demonami, dlatego może odetchnąć z ulgą, gdy napotyka na swej drodze trupę podobnych do siebie osobliwości. W integracji z resztą pomaga mu jasnowidzka Zeena (Toni Collette), jej mąż Pete (David Strathairn), od którego „Stan” może uczyć się swojego nowego fachu, a także zniewalająco piękna Molly (Rooney Mara), do której mężczyzna ma wyraźną słabość. Jednak cyrkowe życie szybko zaczyna ich nudzić i Stan wraz z Molly postanawiają rozpocząć własną karierę. Nie wiedzą jednak, że ta jedna decyzja przekreśli całą ich przyszłość i skaże na udział w niebezpiecznej intrydze.

Stanton Carlisle to typowy bohater kina noir. Niewiele o nim wiemy, a jeszcze mniej on sam chce zdradzać napotkanym na swej drodze osobom. Nie jest to jednak typ w bogartowskim stylu, a raczej ktoś, kogo wolelibyśmy nie spotkać w ciemnej uliczce. Mężczyzna nie przejawia jednak skłonności do agresji, ale też nie hipnotyzuje swoim urokiem każdego. Nie musi, bo w grupie prowadzonej przez Clema Hoately’ego każdy jest mile widziany, o ile ciężko pracuje i nie sprawia kłopotów. Tym samym Del Toro wpada w pułapkę konwencji, która przez gatunkowe uwarunkowania nie pozwala mu zbyt wiele zdradzić, aby utrzymać widza w ciągłej niepewności. Ale trwa to niestety zbyt długo, przez co jeszcze w pierwszej godzinie filmu nie raz, czy dwa, będziecie się zastanawiać, do czego to wszystko zmierza i jaki jest w tym cel.Jest to największa wada Zaułka koszmarów, w którym główna oś fabularna nie zostaje nakreślona. Tym samym przez pewien czas film ogląda się jak biografie, w której poznajemy historię zdolnego hochsztaplera, zaczynającego od roli naganiacza, który sięgnął sławy, stając się bogatym medium, nie grzesząc również abstynencją od znajomości z nowojorskimi elitami. Ma to swój niepowtarzalny urok, gdzie mimo wszystko liczymy na nagły zwrot akcji, wyrwanie się z gatunkowych ram, w końcu odkrycie, dlaczego losy Stantona mają nas w ogóle interesować. Ale w gruncie rzeczy to nie przychodzi, a Del Toro, jak wielu twórców w ostatnim czasie, rozczarowuje podążaniem za ściśle określonym gatunkowym schematem.

GramTV przedstawia:

Komentarze
1
Karanthir666
Gramowicz
30/01/2022 23:41

Ten film nie nuży miejscami. On nuży przez prawie cały czas. Jedynie końcówka się rozkręca. W pewnym momencie podczas oglądania zacząłem w telefonie szukać jakichś spoilerów, żeby wyjść i wiedzieć jak ten film się skończył.