Recenzja Ghost of Tsushima: Director's Cut. Samuraj nowej generacji

Łukasz LM Wiśniewski
2021/08/19 12:00
0
0

Nadchodzi mariaż feudalnej Japonii z nową generacją konsol, a my sprawdzamy, czy warto dopłacić za dodatkowe piksele.

Krótko, ale intensywnie

Podsumowując wątek rozszerzenia Iki Island muszę wspomnieć o dwóch kluczowych aspektach – wbrew zapowiedziom twórców obszar wyspy ma powierzchnię połowy Izuhary z podstawki. Jednocześnie misje dedykowane głównej linii fabularnej rozszerzenia ukończycie znacznie szybciej, niż w deklarowane przez twórców 10 godzin. Oczywiście wyznacznikiem są tu przede wszystkim Wasze umiejętności, ale nie sposób uznać, iż twórcy nieco przesadzili z szacunkami. Jednym z poważnych mankamentów okazała się niezrozumiale szczegółowa lista akcji, które musimy podjąć, by ukończyć główną fabułę. Nie wiem czemu twórcy spojlują nam od pierwszych misji następne kroki, nie pozostawiając żadnej przestrzeni na ewentualne zwroty akcji.

Krótko, ale intensywnie, Recenzja Ghost of Tsushima: Director's Cut. Samuraj nowej generacji

Ostatecznie jeśli przypadła Wam do gustu fabuła podstawki, to zapewne z otwartymi ramionami przyjmiecie rozszerzenie. Te nie pogrzebało potencjału na ewentualną kontynuację gry, gdyż odwołuje się raczej do wydarzeń z przeszłości Jina, niejako umacniając jego tło fabularne przed sequelem. Czy warto kupić grę wyłącznie dla rozszerzenia Iki Island? Sam bym się na to nie zdecydował. To przyjemna, poboczna i bardzo bezpieczna, jak na Sony przystało, opowieść, która uderza w nieco mroczniejsze tony, ale nie wprowadza czegoś na tyle przełomowego, co by uzasadniło natychmiastowy zakup. Przygoda na nowej wysepce z pewnością umili czas, ale brak znaczących umiejętności bojowych czy elementów wyposażenia sprawia, że nie przysłuży się też ona znacznie kampanii przeciwko Mongołom w podstawowej wersji gry.

Uczta dla zmysłów

Jak wcześniej wspomniałem, starcie z Orlicą na Iki Island otworzyło nie tylko zupełnie nowy wątek w przygodzie Sakaia, ale uraczyło mnie szeregiem nowinek dedykowanych PlayStation 5. Ghost of Tsushima Director’s Cut wprowadziło widoczne, ale nie rewolucyjne usprawnienia w oprawie wizualnej i zaoferowało o wiele stabilniejszą rozgrywkę. Haptyczne triggery wzbogaciły wrażenia podczas strzelania z łuku, wspinaczki na linie, a nawet chowania miecza do pochwy. Jak sama nazwa wskazuje, DualSense pobudziło zmysły na każdym polu, wprowadzając do rozgrywki nowe doznania. Gra sporo wyniosła też z przesiadki na dysk SSD, co sprawia, że trudno w ogóle ustrzelić jakikolwiek ekran wczytywania, i najczęściej natychmiast lądujemy w wybranej przez siebie lokacji. Na tym jednak koniec większych rewelacji na polu rozgrywki. Twórcy dorzucili jeszcze paczkę cyfrowych dodatków i raczej na tym poprzestali, a chociaż całość wygląda o niebo lepiej, to raczej nie posłuży jako system seller.

GramTV przedstawia:

Uczta dla zmysłów, Recenzja Ghost of Tsushima: Director's Cut. Samuraj nowej generacji

Trzeba wspomnieć też o rozmaitych błędach, które pojawiły się właśnie przy okazji nowego wydania na nowoczesnych konsolach. Podczas zabawy kilkukrotnie obserwowałem jak Ghost of Tsushima wypadło z siodła i przeniosło mnie do ekranu informującego o błędzie. Niezbyt stabilna aplikacja uraczyła mnie także pojedynczymi oponentami, którzy nie wiedzieć czemu, nie chcieli podejmować walki, ale ze stoickim spokojem czekali na śmierć. Jednorazowo otrzymałem też na ekranie komunikat, który brzmiał „wieśniak nie żyje” i chociaż cała otoczka sugerowała, że jestem w trakcie misji, to grę zatrzymało mi podczas swobodnej eksploracji.

Na Wschodzie bez zmian

Wracając do zadanych jeszcze we wstępie pytań, stwierdzam, że stopień zmian, które wprowadza Director’s Cut może zachwycić jedynie tych, którzy solidnie uzbroili się na nową generację. Wyższa rozdzielczość, graficzne poprawki i stabilna praca z dodatkowymi klatkami na pewno zachwycą posiadaczy ekranów dużo droższych od samej konsoli. Nowe wydanie Ghost of Tsushima nie wprowadza do podstawowej wersji gry poprawek znaczących, z którymi godna byłaby miana Director’s Cut. Pełną wizję zapewnia tu satysfakcjonujący, ale stosunkowo krótki dodatek Iki Island, który z pewnością przypadnie do gustu wszystkim, których zachwyciła podstawka. Sam w sobie nie zmienia jednak ani kierunku fabuły, ani nie wprowadza zmian wystarczająco istotnych, by zabawa bez niego w podstawce straciła na jakości.

Cały pakiet z pewnością ucieszy miłośników klimatu feudalnej Japonii, którzy po raz pierwszy zetkną się z najnowszą grą Sucker Punch. Jednak jeśli ogrom wydarzeń i aktywności z podstawki Was nieco przytłoczył, to nie liczcie, że znajdziecie coś diametralnie innego w Iki Island. Sam upgrade wprowadza jedynie retusz i zwiększa możliwości techniczne buildu, więc jeśli zależy Wam tylko na większym klatkarzu, to nie ma sensu dopłacać za Director’s Cut. Tajemnicą na tę chwilę pozostają jeszcze nowinki przygotowane z myślą o PlayStation 5 dla kooperacyjnego/rywalizacyjnego Legends. Te nie były gotowe przed premierą wydania, ale z pewnością do nich zasiądę, z nadzieją, że twórcom uda się poprawić stabilność aplikacji. Podsumowując, status quo utrzymany – kto nie grał, nich sprawdzi, a kto zagrał, ten raczej powinien nastawić się na krótki epizod z Sakaiem, który najlepiej złapać przy okazji jakiejś promocji.

Strona 2/2
8,0
Feudalna Japonia niezmiennie piękna, ale skierowana raczej do nowych turystów
Plusy
  • Nowa, piękna wyspa
  • Nowe opcjonalne aktywności w świecie
  • Nieco mroczniejsza, mniej patetyczna narracja
  • Trafnie wyeksploatowany wątek z przeszłości protagonisty
  • Skalowanie poziomu trudności
  • Wciąż wymagające starcia z przeciwnikami
  • Atmosfera, klimat dodatku
  • Poprawki oprawy audiowizualnej
  • Nowinki dedykowane DualSense
  • Wysoka wydajność, szybkie ładowanie
Minusy
  • Nieco zbyt krótki główny wątek fabuły
  • Wyraźnie potknięcia SI
  • Kulejąca stabilność aplikacji
  • Zbyt mało zmian w podstawce dla Director's Cut
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!