Kontynuacja, którą trudno ocenić - więcej tego samego czy raczej solidna ewolucja we właściwym kierunku?
Kontynuacja, którą trudno ocenić - więcej tego samego czy raczej solidna ewolucja we właściwym kierunku?
Niemal równo 3 lata temu krakowskie One More Level, twórcy przyzwoitego God’s Trigger, wskoczyli do krajowej pierwszej ligi swoim dynamicznym Ghostrunnerem. Szybki, niewybaczający błędów, ale też szalenie satysfakcjonujący slasher z miejsca podbił serca graczy, zapewniając deweloperowi spokojną przyszłość. Studio nie chciało rozciągać procesu produkcji sequela na długie lata, a więc Ghostrunner 2 trafił do sprzedaży relatywnie szybko. Pojawia się jednak pytanie co to może oznaczać. Bezpieczna kontynuacja, bez większych nowości, która będzie dobra, ale pozbawiona świeżości? Nawet nie chcę się oszukiwać, że w dzisiejszych czasach w trzy lata da się zrobić więcej. Tu jednak jest pewien haczyk.
Akcja gry zaczyna się krótko po wydarzeniach z pierwszej części. W mieście pojawia się nowe zagrożenie w postaci grupy tajemniczych i śmiercionośnych samurajów (podobnych do protagonisty). Nasz bohater zdobywa jednak nowych sojuszników. Jedną z nowości jest więc baza wypadowa, do której trafiamy między niektórymi misjami, gdzie możemy porozmawiać z towarzyszami czy ulepszyć sprzęt. Historii jest więc w grze wyraźnie więcej. Czy jednak jest się czym zachwycać? Osobiście mam z tym wielki problem. Może mrugnąłem w niewłaściwym momencie, ale dosyć szybko straciłem kontekst całej sytuacji i cele kolejnych misji stały się dla mnie niejasne. Akurat w takiej grze jak Ghostrunner najmniej mi to przeszkadza, ale jednak odniosłem wrażenie, że całkowicie omija mnie jeden z istotnych elementów gry.
Zostawmy tę fabułę i zastanówmy się czy faktycznie mówimy o porządnym sequelu czy jest to tylko Ghostrunner 1,5. Zacznę od tego, aby Was przestrzec - przeczytajcie recenzję do końca i nie wyciągajcie zbyt szybko wniosków. Tutaj faktycznie w pewnym momencie pojawia się twist, który dosyć mocno zmienił mój odbiór tego co przygotowało One More Level. Wróćmy jednak do początku. Pierwsze etapy wyglądają bardziej jak DLC do jedynki niż sequel. Otoczenie i mechaniki prezentują się niemalże tak samo. Pewnie gdy postawimy obok siebie screeny z obu gier to zauważymy progres w oprawie wizualnej, ale pod kątem mechaniki niewiele się zmieniło. Jest oczywiście kilka nowych zdolności, dzięki czemu nie musimy korzystać tylko z shurikenów. Czuć też, że twórcy chcieli abyśmy częściej korzystali z dodatkowych zdolności bohatera. To sprawia, że możliwości wykonania niektórych aren jest znacznie więcej.
Jeśli więc początkowo coś się zmieniło, to raczej proporcje niż mechaniki. W Ghostrunner 2 zdecydowanie mniej jest klasycznych dla jedynki aren zawalonych wrogami, których musimy sprawnie pokonać. Tym razem twórcy więcej miejsca poświęcają na sekcje zręcznościowe. Momentami wręcz spotkanie przeciwnika było pewnym powiewem świeżości. Nie widzę w tym oczywiście wielkiego problemu. Wręcz przeciwnie, takie rozmieszczenie akcentów bardzo mi się podoba i sprawia, że gra jest bardziej różnorodna. Widać też, że designerzy chcieli aby małe fragmenty gry były skupione wokół konkretnych typów przeszkód. Efekt jest świetny. Mimo braku znaczącej liczby nowych mechanik rozgrywka stała się bardziej różnorodna. Szkoda tylko, że miasto dalej wygląda monotematycznie. Początkowo bardzo więc brakowało mi ciekawszych lokacji.
Pierwsza, wielka zmiana w rozgrywce pojawiła się dopiero po kilku godzinach. Wtedy właśnie otrzymujemy dostęp do motocykla, zdecydowanie najświeższej mechaniki jaką przygotowało One More Level. Sekcje, w których pędzimy nim przez miasto są jeszcze szybsze i mocniej napędzające adrenalinę. Samo sterowanie maszyną też jest zrobione na bardzo dobrym poziomie. Niestety muszę się doczepić do jednej kwestii. W pierwszej sekwencji gra wymusza na nas przyspieszanie, aby nie zgubić sygnału. Czasami zdarzało się, że jego siła spadała, a mimo wykorzystania całego dopalacza i tak ginąłem. Sporo więc było bezsensownych śmierci, które psuły mi radość z tych sekcji. Niby miałem sporo przyjemności, ale jednak musiała pojawić się jakaś łyżka dziegciu. To był moment, w którym czułem lekkie rozczarowanie. Niby gra się fajnie, ale to bardziej DLC do pierwszej części, a nie sequel. Wtedy jednak wyskoczyłem motocyklem poza mury miasta. Cyberpunkowy mrok zastąpiła słoneczna postapokalipsa, sygnałem nie trzeba było się już przejmować, a przede mną otworzyły się drzwi do całkowicie nowych możliwości. Drodzy państwo, Ghostrunner 2 zaczyna się właśnie teraz.
Niebywałe jest to jak zmiana otoczenia całkowicie odmieniła moje wrażenia z gry. Byłem już nieco zmęczony stylistyką znaną z pierwszej części i nagle otrzymałem coś zupełnie świeżego. Za postapokaliptycznym klimatem poszły też zmiany w rozgrywce. Kolejne sekcje z motocyklem nie były już typowym torem przeszkód, a podróżą po zrujnowanej autostradzie. Poczułem jakbym nagle zaczął oddychać pełną piersią. Olbrzymia przestrzeń dookoła stała się bardzo odświeżająca. Zmienił się nawet level design. Jeden z poziomów to wręcz mały otwarty świat, na którym mamy trzy znaczniki z zadaniami do wykonania i motocykl, którym możemy przemieszczać się między nimi. Przyjemność w tym jest ogromna, bo maszyna została wykonana fantastycznie. Chapeau bas przed tymi deweloperami z One More Level, którzy odpowiadali za jej stworzenie. Jak zagracie w grę to przekonacie się ile w tym frajdy. Spoilować nie będę, ale wiedzcie, że czeka tam jeszcze sporo niespodzianek.
Po zmianie otoczenia Ghostrunner 2 stał się dla mnie nieco inną, dużo lepszą grą. Bardziej świeżą, różnorodną i dopracowaną w każdym calu. W takim slasherze wszystko musi działać perfekcyjnie i tak właśnie jest. Nowe umiejętności może są nieliczne, ale w subtelny sposób zwiększają głębię rozgrywki. Bardzo też podoba mi się to, że twórcy lepiej dawkują tempo. Zamiast zarzucania nas kolejnymi wymagającymi sekcjami potrafią regularnie serwować prostsze fragmenty, dzięki czemu gra się dużo płynniej. W połączeniu ze wzrostem umiejętności gracza daje to bardzo dobre efekty. W tym momencie moja przyjemność z zabawy drastycznie wzrosła - wręcz do poziomu, na którym nie byłem bawiąc się w pierwszą część. To wielka sztuka aby tak rozwinąć gameplay i level design, aby zrekompensować naturalny spadek świeżości.
Warto napisać kilka słów o poziomie trudności. Początek gry wydawał mi się dosyć wymagający. Zwłaszcza pierwszy boss dał mi mocno w kość i sprawił, że zastanawiałem się czy gram w Ghostrunnera czy kolejną grę From Software. Z czasem jednak wiele się poprawiło. Dodanie kilku nowych umiejętności sprawia, że gracz ma większe możliwości kombinowania i szukania takich ścieżek, które pozwolą łatwiej pokonać wrogów. Dodatkowo twórcy dodali zdolność tworzenia wiązki energii, którą przez kilka sekund można atakować wrogów. Warto zostawiać ją na szczególne okazje (długo się ładuje) i skorzystać w sytuacji kryzysowej. Dzięki niej można z bezpiecznego dystansu rozwalić kilku przeciwników, a niekiedy nawet oczyścić całą planszę. To zdecydowanie ukłon w stronę graczy wymagających niższego wyzwania. Kilka razy skorzystałem z tej opcji, aby oszczędzić czas i bardzo sobie ją chwalę. Wyraźnie więc czuć, że Ghostrunner 2 jest bardziej przystępny niż pierwsza część. Nie jest łatwy, ale też nie wymaga małpiej zręczności.
Podobnie wygląda sprawa z walkami z bossami. Pierwszy pojedynek faktycznie lekko mnie zmęczył, ale później było dużo łatwiej. Kolejne starcie z wielkim cyber-samurajem było już znacznie prostsze. Głównie jednak dlatego, że cała walka została podzielona na wiele etapów, między którymi gra się zapisuje. Na oko punktów kontrolnych było aż 8, dzięki czemu dużo łatwiej było robić progres w wymagającej walce. To zresztą cecha charakterystyczna Ghostrunnera 2. Tutaj zdecydowanie nie jest lekko i potrzebne jest skupienie oraz opanowanie mechanik. Z drugiej strony deweloperzy wyciągają pomocną dłoń i oferują mnóstwo punktów kontrolnych. Nie jest to więc soulslike, w którym śmierć niesie za sobą duże konsekwencje. Tutaj wciskamy jeden przycisk i po ułamku sekundy znowu jesteśmy w rozgrywce, dosłownie chwilę przed tym jak zginęliśmy. Z punktu widzenia płynności rozgrywki jest to rozwiązanie wręcz idealne.
Podsumowując to wszystko z żalem napiszę, że zdecydowanie nie jest to sequel idealny. To raczej kontynuacja nietypowa, w czasie przechodzenia której moje wrażenie mocno się zmieniały. Momentami widzę to jako pakiet DLC do jedynki połączony z nową grą. Dlatego na początku tekstu prosiłem, abyście zbyt szybko nie wyciągali wniosków. Może początek wygląda jak dodatek, ale kiedy gra się rozkręca, nabiera szaleńczego tempa. Finalnie więc nie potrafię się gniewać na One More Level. Mimo przeciętnych kilku pierwszych godzin Ghostrunner 2 dał mi ogromną dawkę przyjemności. Motocykl okazał się strzałem w dziesiątkę, a zmiany w level designie znacząco poprawiły płynność rozgrywki, co za tym idzie przyjemność z obcowania z grą. Nawet nowe zdolności, mimo że na pozór mało rewolucyjne, wykonały swoją robotę.
Szkoda tylko, że deweloperzy nie zrobili nieco więcej w kwestii różnorodności lokacji. Wystarczyło, że wyjechałem poza miasto i już odbiór gry znacząco się zmienił. Można było w tym obszarze zrobić jeszcze więcej. Nie chcę jednak czepiać się na siłę, zwłaszcza że Ghostrunner 2 jako całość bardzo mi się podobał. W trzy lata krakowski zespół stworzył bardzo kompetentny sequel. Mimo że rewolucją nie jest, przeprowadza bardzo udaną ewolucję. Po niej wierzę, że dla marki dalej jest miejsce na rynku i powinna być stale rozwijana. Zdecydowanie zasługuje na to.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!