Prosta do zrozumienia, trudna do perfekcyjnego opanowania i niesamowicie wciągająca - taka jest gra Terraformers od niewielkiego studia Asteroid Lab.
Kolonizację Marsa czas zacząć
Ale na razie w wirtualnym świecie. Jak wynika bowiem z najnowszych informacji, do 2040 roku NASA zamierza wybudować pierwsze drukowane domy na Księżycu. W istocie jednak my, mieszkańcy Ziemi, wielokrotnie zastanawialiśmy się nad tym, kiedy dane nam będzie przeprowadzić się na Czerwoną Planetę. I właśnie o tym traktuje debiutancka produkcja niewielkiego studia Asteroid Lab, która w marcu ukazała się na PC dzięki firmie Goblinz Publishing, a we wrześniu za sprawą polskiego Klabatera pojawiła się również na konsolach Xbox Series X/S, PlayStation 5, Xbox One, PlayStation 4 i Switchu.
Terraformers stanowi połączenie kilku gatunków
W istocie mamy tutaj do czynienia ze strategią ekonomiczną z elementami karcianki, w której rozgrywka prowadzona jest w systemie turowym; gra zawiera także rozwiązania charakterystyczne dla klasycznych roguelite’ów. Niezły miszmasz, prawda? Zresztą, jeśli w tym momencie trochę się przestraszyliście, to uspokajam - gra zawiera bardzo dobrze zrealizowany samouczek, to po pierwsze, a po drugie jest to jeden z tytułów łatwych do zrozumienia, ale trudnych do perfekcyjnego opanowania. Przez większość czasu obcowania z Terraformers miałem ponadto wrażenie, że mam do czynienia z cyfrową wersją pewnej planszówki…
Jak w to się gra?
Akcja gry Terraformers toczy się oczywiście na Czerwonej Planecie, która w wirtualnej formie na potrzeby gry jest podzielona na pola i to właśnie je widzimy przez zdecydowaną część rozgrywki. Swoją przygodę rozpoczynamy od wyboru przywódcy. Każdy z nich różni się od pozostałych - poza wyglądem, rzecz jasna - zestawem dostępnych umiejętności. Oczywiście nie obejdzie się bez eksploracji, toteż poszczególni przywódcy (zmieniający się nota bene co dziesięć tur) dysponują zdolnością będąca wariacją na temat tej mechaniki rozgrywki. Jedni mogą wyłącznie odkrywać nowe pola, inni dodatkowo z kolei automatycznie zbierają po jednej jednostce każdego zasobu znajdującego się na danym obszarze, i tak dalej, i tak dalej.
Do tego dochodzą dodatkowe talenty, dzięki którym możemy zyskać dostęp do bonusowych kart (o których więcej za chwilę), wspomnianych już zasobów czy nawet możliwości postawienia nowych budynków. Po czasie odblokowujemy także specjalizacje przywódców dające nam różnego rodzaju profity - zyskujemy więcej energii na turę, zgarniamy dodatkowe punkty nauki czy też stawiamy budynki, wydając na nie mniej surowców.
Na początku zarządzamy wyłącznie jednym miastem, lecz bardzo szybko dane nam będzie założyć kolejne metropolie. Klikając na miasto przechodzimy z widoku Czerwonej Planety właśnie na widok miasta, które - tak samo jak Mars - jest tutaj ukazane w takim trochę jakby trójwymiarowym, statycznym środowisku. W każdym mieście znajdują się pola, niektóre są wolne, na innych znajdziemy skały, które musimy usunąć, by móc coś zbudować. Trzeba pamiętać oczywiście o regularnym zakładaniu nowych miast w specjalnie wyznaczonych miejscach, ale stanie się to możliwe dopiero wtedy, gdy do nich dotrzemy, uprzednio odkrywając wszystkie przylegające tereny. Będziemy musieli ponadto dysponować odpowiednią liczbą surowców, by móc stworzyć nowe miasto.
W związku z powyższym rozgrywka w Terraformers polega głównie na sukcesywnym odkrywaniu nowych pól, wykorzystując do tego wspomnianą już umiejętność przywódcy (zużywa to energię, jeden z cennych zasobów) czy też satelity, do której dostęp zyskujemy wraz z postępami osiągniętymi w trakcie zabawy (satelity nie zużywają energii, ale nie możemy z nich korzystać w każdej turze). Robimy to oczywiście po to, by pozyskiwać wspomniane już surowce, które będziemy wydobywać, a także stawiać kopalnie w wyznaczonych do tego miejsca. W istocie wszystko uzależnione jest od tego, jakim przywódcą dysponujemy i jakie posiada on zdolności. Regularnie musimy wybierać nowego przywódcę, rezygnując z poprzedniego, co skutecznie urozmaica przebieg zabawy, ale nie pozwala na opracowanie jednej słusznej taktyki na dłuższą metę. Do teraz nie wiem, czy to dla mnie raczej zaleta, czy też wada. Niby jest ciekawiej, ale w tym aspekcie autorzy Terraformers wprowadzają trochę niepotrzebnego zamieszania.
Po lewej stronie ekranu znajdują się z kolei informacje na temat posiadanych przez nas zasobów i tego, ile jednostek danego surowca produkujemy w każdej turze. W razie potrzeby możemy handlować z Ziemią, eksportując nadmiar zapasów, by importować to, czego nam brakuje. A brakować nam - przynajmniej początkowo - będzie wszystkiego regularnie, bo tych surowców jest całkiem sporo i każdy z nich odpowiada za coś innego.
Dzięki żywności będziemy mogli zwiększać populację, energia wykorzystywana jest do odkrywania i usuwania skał, nauka pozwala na opracowywanie nowych technologii, stawianie coraz bardziej zaawansowanych budynków i rozprzestrzenianie bakterii, natomiast woda okazuje się niezbędna do wytwarzania żywności i rozprzestrzeniania fauny. Grając w Terraformers pozyskujemy także azotany, czyli nawóz pozwalający na wytwarzanie żywności i rozprzestrzenianie flory, krzemiany (surowiec przeznaczony do przeprowadzania badań naukowych), tytan służący przede wszystkim do budowy kopalni, robotów i budynków przemysłowych oraz tryt - paliwo do elektrowni i surowiec wykorzystywany w projektach kosmicznych.
Terraformers jest również karcianką
W każdej turze możemy, a w zasadzie musimy wybierać projekty, czyli de facto karty z budynkami czy innego rodzaju konstrukcjami, które umieszczamy głównie w miastach, a czasem na marsjańskich polach, o ile dysponujemy odpowiednią liczbą surowców. Pola najpierw odkrywamy, a następnie zajmujemy, włączając je do naszego miasta, co pozwala nam właśnie stawiać na nich rozmaite konstrukcje, takie jak chociażby lądowiska pozwalające na importowanie i eksportowania zasobów. Wszystko tu idealnie ze sobą współgra i działa w taki sposób, abyśmy musieli pomyśleć tu i teraz, a nawet trochę przewidzieć przyszłość. Tym bardziej, że można mieć jedynie osiem projektów w talii, a nadmiar trzeba sprzedać.
Zagrywając karty i stawiając budynki w Terraformers zwiększamy liczbę punktów zwycięstwa. Jeśli zapełnimy cały pasek, wygramy daną rozgrywkę. W pierwszym z wielu scenariuszy, którego ukończenie (wraz z samouczkiem) zajmie nam około dwie godziny, musimy uzyskać raptem 300 punktów zwycięstwa, regularnie zwiększając m.in. przyrost poparcia i liczbę zasobów, tworząc szlaki handlowe (czy to z ziemią, czy też z kopalni), jednocześnie zaspokajając potrzeby mieszkańców, które rosną w trakcie zabawy.
Ale o jakich kartach w zasadzie mówimy?
Tak naprawdę o takich, jakich - przynajmniej w dużej części - można się spodziewać. Wśród podstawowych kart znajdziemy między innymi uprawę szklarniową zapewniającą jeden punkt żywotności na turę albo moduł mieszkalny zwiększający limit budynków i pól w mieście. Z czasem budujemy również szkołę i uniwersytet, nawet sąd, centrum rozrywki, lądowisko… Sporo tego, a to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo w Terraformers będziemy odkrywać samouczącą się sztuczną inteligencję czy superkomputery badawcze. Stworzymy hodowlę mięsa, wyposażymy swoich podopiecznych w drony dostawcze, a z czasem odkryjemy nowe gatunki zwierząt, roślin i bakterii.
Jak już się pewnie domyślacie, tytuł recenzowanej produkcji nie jest przypadkowy, bo faktycznie zajmujemy się terraformacją Marsa. Stawiamy więc budynki i wykorzystujemy dodatkowe projekty, dbając tym samym o poziom tlenu, atmosfery i mórz na Czerwonej Planecie, a także wpływając na temperaturę. Oczywiście nie trzeba zajmować się jednocześnie wszystkim, można skupić się na wybranym aspekcie w jednym momencie. Trzeba też uważać, by nieopatrznie nie doprowadzić choćby do zalania niektórych terenów, jednocześnie wciąż zaspokajając potrzeby mieszkańców i wpływając na wygląd poszczególnych obszarów.
GramTV przedstawia:
Terraformers regularnie wybija nas z rytmu, ale - bądź co bądź - w pozytywnym sensie, bo poza regularnie organizowanymi wyborami, podczas których wybieramy nowego przywódcę, w grze nie brakuje dodatkowych wydarzeń, dzięki którym zyskujemy dostęp do nowych surowców czy budynków oferowanych nam przez korporację. Sami niekiedy dokonujemy wyborów, jakie zasoby pragniemy pozyskać albo czy w ogóle zamierzamy reagować na daną sytuację, czy też odpuszczamy, żeby nie stracić poparcia naszych podopiecznych.
Czyli tak, wszystko kręci się tu wokół zasobów, bo Terraformers to właśnie taka trochę strategia, trochę gra logiczna, trochę cyfrowa planszówka. Każda tura wymaga od nas podejmowania istotnych decyzji, jasne - możemy częściowo cofnąć nasze ruchy, na przykład wyburzając niektóre konstrukcje, ale utrata cennych surowców może zaboleć. Generalnie jednak nie jest to gra bardzo trudna czy mocno wymagająca, trzeba się - przynajmniej na tych bardziej podstawowych poziomach trudności - postarać, aby przegrać.
Nie ma tu klasycznej kampanii, ale…
Terraformers oddaje natomiast do naszej dyspozycji scenariusze. W podstawowym musimy założyć samowystarczalną kolonię na Marsie. W innych zadanie polega na przykład na tym, aby ludziom nie zabrakło zasobów, więc musimy w trakcie rozgrywki osiągnąć produkcję czterech jednostek wody, azotanów, krzemianów, tytanu i trytu na turę. Albo grać tak, by rozprzestrzenić żywe organizmy poza granice Ziemi i zadbać o ich przetrwanie w nowych warunkach.
Co ciekawe, w Terraformers również tak jakby levelujemy, bo kończąc scenariusze w określonej liczbie tur otrzymujemy punkty, co pozwala nam odblokowywać poziomy sprawności, a tym samym dodatkowe scenariusze i możliwość przechodzenia wcześniejszych na wyższych poziomach trudności. Do tego wszystkiego dochodzą również wyzwania niestandardowe, gdzie sami określamy parametry rozgrywki, takie jak: liczba punktów zwycięstwa (minimum 300, ale można wybrać też nieskończoność), oczekiwania mieszkańców i typ środowiska (od nieszkodliwego aż po unicestwiające). Chętni mogą dodatkowo sprawdzać się regularnie w tygodniowych wyzwaniach.
Terraformers jest grą na setki godzin
Dlatego też autorzy zaimplementowali tu czytelny samouczek, dzięki któremu możemy powoli i bez obaw zapoznawać się z kolejnymi regułami zabawy. Sam, kiedy już ogarnąłem o co w tym wszystkim chodzi zauważyłem, że w recenzowanym tytule syndrom jeszcze jednej tury jest jak najbardziej obecny, nawet mimo powtarzalności. Ale to powtarzalność charakterystyczna dla tego rodzaju produkcji, bo kiedy już po wielu sesjach znamy zasady, to gra i tak potrafi nas zaskoczyć. I tu znowu chciałbym nawiązać do planszówki, bo w nich również niejednokrotnie doświadczamy czegoś podobnego, nawet w tych najprostszych, jak i bardziej złożonych.
Samo wydobywanie surowców, stawianie budynków, monitorowanie tego, co dzieje się w miastach i na polach, potrafi naprawdę wciągnąć. Terraformers to gra pozornie minimalistyczna, ale jednak niesamowicie złożona. Można grać prostymi środkami, skupiając się na wytwarzaniu określonych zasobów i budowaniu jedynie wybranych konstrukcji, co w ogólnym rozrachunku okazuje się być trudniejsze niż korzystanie z większej liczby kart czy wspomnianych już surowców. Dzięki przywołanym licznym scenariuszom i poziomom trudności autorzy sukcesywnie zachęcają nas do tego, by eksperymentować i kombinować, opracowując różne strategie.
Kwestie techniczne
Terraformers ogrywałem na PlayStation 5 i przyznam szczerze, że granie na padzie nie było ani trochę problematyczne, choć pewnie bawiłbym się lepiej (szybciej) przy wykorzystaniu klawiatury i myszy. Tak czy owak, lewym bumperem ogarniamy lewy panel i wracamy na środkową część planszy, natomiast prawym - prawą (i tak, nim też możemy powrócić na środek), z kolei strzałkami operujemy po aktywnej części interfejsu. Łatwe jest również wybieranie projektów (kwadrat + X) i ich sprzedawanie (kwadrat i trójkąt). Rozgrywka przebiega dynamicznie, jeśli można tak powiedzieć w kontekście gry turowej, bo chcąc zakończyć daną turę właśnie, robimy użytek z prostej kombinacji - R2 + X.
Owszem, czasem można na chwilę zgubić kursor, przyciąć się gdzieś, ale tak naprawdę tylko na początku - po kilkudziesięciu minutach w Terraformers na PlayStation 5 miałem wrażenie, jakby gra powstała z myślą o kontrolerze. Tym bardziej, że nie trzeba się tu przeklikiwać przez nie wiadomo ile ekranów - wszystko jest proste i intuicyjne.
Terraformers na PlayStation 5 kosztuje 114 złotych i zostało wydane po polsku z napisami. Czy wspomniana kwota jest adekwatna do zawartości? Moim zdaniem zdecydowanie tak, bo gra naprawdę zapewnia wiele godzin zróżnicowanej rozgrywki. Jasne, potem staje się ona coraz bardziej powtarzalna, ale hej - to wciąż wciągająca produkcja, od której ciężko się oderwać. Sporo tu kart do odkrycia, nowych przywódców, są dodatkowe poziomy trudności, wyzwania… Jest co robić.
Terraformers wygląda trochę jak gra mobilna z niższego pułapu cenowego albo gra przeglądarkowa. Dla wielu będzie to wadą, w końcu to całkiem rozbudowana strategia, z drugiej jednak strony - moim zdaniem - oprawa wizualna jest wystarczająca i idealnie komponuje się z niespiesznym charakterem rozgrywki. To nie RTS, gdzie mamy do czynienia z dynamicznym gameplayem. Jak napisałem wcześniej, określam ten tytuł trochę mianem cyfrowej planszówki i pod tym względem taka, a nie inna grafika do Terraformers jak najbardziej pasuje.
Podsumowanie
Kończąc tę przydługą recenzję muszę przyznać, że bawiłem się świetnie. Terraformers wyrwało mi z życiorysu wiele godzin i wciąż mam ochotę na więcej. To naprawdę udane wejście na rynek niewielkiego studia Asteroid Lab, które pokazało, że niskim budżetem i dobrym pomysłem można stworzyć coś, co przyciągnie graczy do ekranu na długo. Mam nadzieję jednak, że mimo wszystko w drugiej odsłonie cyklu, o ile takowa powstanie, znajdziemy pełnoprawną kampanię fabularną i jeszcze więcej rozmaitych mechanik rozgrywki po to, by ewentualne Terraformers 2 nie było tak powtarzalne.
8,0
Jeszcze jedna tura, jeszcze jedna tura, jeszcze jedna…
Plusy
różnorodne, ciekawe scenariusze
prosta do zrozumienia, ale trudna do perfekcyjnego opanowania
mnóstwo istotnych zależności
udane połączenie kilku gatunków
syndrom jeszcze jednej tury
poziomy trudności do wyboru
czytelny samouczek
bardzo dobrze zrealizowane sterowanie na padzie
Minusy
z czasem robi się coraz bardziej powtarzalna
mimo wszystko brak kampanii fabularnej z prawdziwego zdarzenia
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Czyli taka Farmarama, ale na marsie. Gra nie ma nic nowatorskiego. Nawet starsze cywilizacje mają więcej. Myślałem, że będzie to coś w stylu Fragile Allegiance i zamierzałem ją kupić. Po tej recenzji widzę, że nie warto.... Ile fanu może dać wydobądź wybuduj znajdź i tak w kółko. Już lepsza jest Offworld Trading Company.