Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg - lepiej, niż w kinie!

Przynajmniej ostatnie dwa razy. Grę z czystym sumieniem stawiam na półce obok Poszukiwaczy i Krucjaty.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Filmowe licencje w gierczkowie, to zazwyczaj albo hity, albo niestety częściej wydalone na szybko odchody wielbłąda. Stąd i słuszne obawy całego świata o jakość nowej gry z Indianą Jonesem. Bethesda jakoś niechętnie udostępniała grę przed premierą, nie mieliśmy okazji sprawdzić jej, ani na gamescomie, ani na żadnym zamkniętym tajnym preview. Wnioski nasuwały się same…

A tu niespodzianka! I to z tych, jakie lubię. Bo wiecie co? Po STALKERZE 2, to chyba druga moja ulubiona gra w tym roku. Choć początek mieliśmy trudny, żeby nie rzec boleśnie poniżający mojego starego już teraz peceta. O tym wszakże w sekcji dotyczącej wydajności i technikaliów. Zaczniemy natomiast nad wyraz pozytywnie:

To jest prawdziwa przygoda!

W sumie, to rzadko kiedy mam ochotę całkowicie wyłączyć narzekanie na technikalia oraz inne niedogodności i powiedzieć po prostu - cieszcie się tą wspaniałą przygodą. I na tym recenzję zakończyć. W przypadku Indiany Jonesa i Wielkiego Kręgu tak właśnie jest. Kupiła mnie ta opowieść i sposób, w jaki ją nam podano niemal w całości. Jest to bowiem gra najbardziej bliska filmom nastrojem, sposobem narracji i formą przedstawienia, w jaką miałem okazję zagrać. Tutaj dodam, że nie miałem co prawda przyjemności ze wszystkimi giereczkowymi Jonesami, ale sporo ich zaliczyłem od lat 90., w tym mało chyba popularne produkcje z końca lat 2000.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Od samego początku poczułem zarówno dreszcz emocji, jak i nie wiem, może nawet jakieś wzruszenie, towarzyszące często spotkaniu się po długich latach z uwielbianym, starym znajomym. Po kilku pierwszych godzinach gry włączyłem do snu Poszukiwaczy zaginionej Arki, a następnego dnia poprawiłem Ostatnią krucjatą, by mieć pewność. I miałem ją. Ta gra, to prawdziwe przygody prawdziwego Indiany Jonesa.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Zgadza się tu absolutnie wszystko. Mamy więc mocno podlane ezoteryką historyczne tajemnice, włoskich i niemieckich faszystów do bicia, całkiem charyzmatycznego nazi-złola, podróże po całym świecie i masę eksploracji oraz zagadek, przeplatanych bardzo “jonesowymi” scenami akcji. Do tego dialogi i sceny, które spokojnie mogłyby się znaleźć w którymś z klasycznych filmów. Serio, moim zdaniem absolutnie świetnie oddano tu klimat pełnych one linerów, przekomarzanek i docinków rozmów z filmowej serii. Nie wciskano też na siłę niepasujących do okresu historycznego, czy nastroju gry elementów.

Mów do mnie po tajsku

Mało tego - jak rzadko kiedy zadbano o taką liczbę budujących nastrój detali, że za samo to należy się twórcom dodatkowy punkcik. No bo wiecie, na przykład Niemcy rozmawiają tu po niemiecku, Włosi po włosku, a mieszkańcy Syjamu po tajsku. Tak, dokładnie tak, jak w filmach. Albo jak jedzenie ukradniecie, to też będzie lokalne, w zależności od regionu. Ba, nawet znajdowane w danym regionie podręczniki do nauki umiejętności mają okładki i tytuły wskazujące na lokalne ich wydanie. Poza olbrzymim kawałem świetnej roboty przy dubbingu, reszta to niby są duperele, ale właśnie takimi małymi ziarenkami buduje się nastrój.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Dodam tutaj, że gra ma również polski dubbing, ale dotyczy on wyłącznie kwestii wypowiadanych w oryginale po angielsku, reszta pozostaje taka sama. I choć generalnie nie jest zły, a nawet bywają momenty, że całkiem przyjemny, to jednak oryginalne angielskie udźwiękowienie jest o niebo lepsze. Tym bardziej, że całe mnóstwo tu chwil, w których Troy Baker robi w połączeniu z obrazem taką magię, że słyszymy młodego Forda. No i mamy tu jako wisienkę na torcie Tony’ego Todda, który nie tylko użyczył jednej z postaci głosu, ale też swojej ślicznej buzi.

Nad fabułą nie będę się rozwodził, by czegoś nie zdradzić, dość powiedzieć, że również jest mocno “jonesowa” - niby prosta i przewidywalna, ale z czasem mniej oczywista i z kilkoma niespodziankami. Mamy więc oczywiście skrywaną przez tysiąclecia Wielką Tajemnicę, którą oprócz naszego Indiany interesuje się Hitler z kolegami, a kolejne podróże po świecie odkrywają przed nami po kawałku tę całkiem intrygującą układankę. Na to wszystko nakładają się osobiste historie samego profesora oraz kilku postaci, które wpadły w orbitę jego działań. Tempo często zwalnia, by dać nam spokojnie poeksplorować obszary, czasem jednak trafiamy na serię spektakularnych wydarzeń, które nie dają nam odetchnąć przez kilkanaście minut. Przy tym idealnie wręcz wkomponowano w rozgrywkę wyreżyserowane sceny bez interakcji, często pełne zbliżeń na twarz i pokazywania emocji, co potęguje filmowy efekt.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Oprócz głównego wątku, który jest tutaj mocno wyeksponowany i stanowi rdzeń rozgrywki, mamy też zadania poboczne, z czego z fabularnego punktu widzenia liczą się tylko zlecenia. Nie zmieniają one w żaden sposób liniowej opowieści, ale potrafią całkiem sporo do niej dopowiedzieć, rozwijając wątki uzupełniające naszą wiedzę na jej temat. Poza tym są wymiernym motywatorem do zwiedzania i eksplorowania kilku pieczołowicie i pomysłowo przygotowanych obszarów. Bo tak naprawdę, o czym warto w końcu jednoznacznie powiedzieć, Indiana Jones i Wielki Krąg, to liniowa przygodowa gra akcji z opcją relatywnie swobodnej eksploracji obszarów. I ta formuła pasuje tu wręcz idealnie. Na dodatek starcza nawet na kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy, która zlatuje, jak z bicza strzelił.

Za mundurem oficerowie sznurem

Ale właśnie, mechanika rozgrywki. Eksploracja jest swobodna, choć oczywiście nie wszędzie i nie zawsze wejdziemy. Większość kluczy do zamkniętych obszarów zdobywamy fabularnie, ale są też miejsca, gdzie potrzebujemy na przykład odpowiedniego stroju. To zresztą też strasznie fajna sprawa swoją drogą, to zmienianie ubrań. Z czasem zdobywamy też kolejne gadżety, jak zapalniczkę, które czasem pozwolą nam wejść do niedostępnych obszarów na wcześniejszych mapach. Bardzo spodobało mi się, że w niemal dowolnym momencie możemy - nie tylko po skończeniu historii - wrócić do odwiedzonych wcześniej krajów i dalej je eksplorować. Najważniejszy jest tutaj jednak kultowy bicz, dzięki któremu dano nam kilka niezłych platformowych momentów.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Absolutnie świetne jest to, że masa rzeczy, na które w innych grach w ogóle nie zwraca się uwagi, tutaj po prostu działa w sposób intuicyjny i naturalny. Kiedy widzimy, że nici ze swobodnego poruszania się po obszarze, odruchowo zaczynamy kombinować, jak skołować sobie odpowiedni strój. Choć po założeniu przebrania może się okazać, że ktoś wyda nam rozkaz i będzie oczekiwał jego wykonania. Jakiś koleś co chwilę przechodzi koło przepaści, to oczywiste, że go w nią zepchniemy. Po wspięciu się na biczu nie znajdujemy wyżej przydatnej pochodni? Wrzućmy ją z dołu na pięterko, byle nie w kałużę, bo zgaśnie. A jeśli trzymamy coś w ręku i sięgniemy po inny przedmiot, to pierwszy musimy wyrzucić. Banały, prawda? Ale w jakże wielu grach w ogóle nie brane pod uwagę, a tutaj lista takich dupereli, których nikt nie musiał wcale implementować jest spora. I są to kolejne ziarenka, które budują ten niezwykły klimat.

Strzał bez orientu

Faszyści i naziole będą przez cały czas najczęściej spotykanymi przeciwnikami, a jak na grę przygodową, to dano nam całkiem sporo możliwości pozbywania się niemilców. Zacznę jednak od skradania się, które wypada tu zaskakująco dobrze. Jest proste i oldskulowe, z rosnącym kręgiem zainteresowania, aktywnym szukaniem, odwracaniem uwagi, ogłuszeniem z przyczajki i możliwością przenoszenia powalonych/zabitych. Całkiem nieźle się to sprawdza, zwłaszcza w miejscach, gdzie przeciwnicy mają sporo broni palnej. Zabrakło mi tylko możliwości przeciągania ciał po ziemi, Indy za każdym razem wstaje z podnoszonym ciałem, co kilka razy rozbiło mi przypadkiem piękna skradankową akcję. Niemniej i tak najbardziej opłaca się zakraść i zdzielić typa jednego z drugim pałą, czy tam reduktorem od gazu przez łeb. Co dodatkowo miłe, to różne typy broni mają różne animacje takiego powalenia.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Chyba każdy bał się najbardziej po trailerach walki na pięści. Ja należałem na szczęście do optymistów, na dodatek mówiących głośno i wyraźnie, że ani Indy, ani niemieccy szweje to nie gwiazdy MMA, czy innego Mortal Kombat. Więc biją się realistycznie, tak jak potrafią, a nie ładnie i efektownie. I to bicie się na pięści nie jest tu faktycznie ani ładne, ani efektowne, ale za to cholernie fajne. Kiedy już załapiemy jak blokować, unikać i kontrować, robi się z tego całkiem sympatyczny symulator podwórkowego pięściarstwa. Podpowiem tylko, że warto się tych podstaw nauczyć, bo kilka trudniejszych walk się może po drodze trafić. No i powiedziałbym wam o fight clubie, ale o nim się nie mówi. Natomiast strzelanie, choć całkiem niezłe przyznam, dość mięsiste, zupełnie się nie opłaca. Raz, że mamy tu realizm, więc jedna giwera na raz, amunicji symbolicznie i nie ma skrzynek z zapasami co chwilę, to na dodatek robi hałas straszny. Hałas zaś niczemu dobremu w tej grze nie służy.

Jako wisienkę na torcie dostajemy kilka walk z powiedzmy bossami. I niechaj bogowie pradawni i ci całkiem nowi błogosławią twórcom, że ich nie pokusiło na tak zwaną epickość. Można więc jak widać zrobić przygodówkę akcji, w której takie potyczki oparte są bardziej na koncepcie, a nie kolejnym modelu wroga na cały ekran i fyfnastu stejdżach. Rozkminimy, to szybko wygramy, a jak jesteśmy pały, to będziemy zbierać, jak koza za obierki. Ale dość o praniu się po mordach.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Bo spodobały mi się również w Wielkim Kręgu zagadki. Zawsze pomysłowe, zawsze logiczne, zawsze wymagające odrobiny pomyślunku. I co najważniejsze, zawsze świetnie wpasowane w okres historyczny i środowisko. Na domyślnym poziomie są takie w sam raz - nie spowalniają rozgrywki, ale dają chwilę wytchnienia palcom, bardziej angażując szare komórki. To właśnie one sprawiły, że miałem ochotę szukać na mapie wszystkich tajemnic, z których każda była jakąś zagadką logiczną. W ogóle polecam każdemu z całego serca grać na średnim-średnim, jest świetnie wyważony. Easy mode jest dla dzieci, a z kolei walki na hard bywają niepotrzebnie upierdliwe.

Połamane tryby

Niestety, co skonstatowałem z wielkim smutkiem, gra nie jest pozbawiona błędów i wypaczeń. Zacznę tu może od mojego ulubionego od lat tematu, czyli SI. Ewidentnie za dużo w niej sztywnych skryptów, co jak zawsze doprowadza do kuriozalnych sytuacji. Takich, jak przeciwnicy nie dostrzegający ogłuszonego kolegi, którego głowa wpada właśnie w ich nogi. Czy klasyczna “kolejka do śmierci” w wąskim korytarzu, składająca się ze wzajemnie blokujących kilku niemilców, w których można bezkarnie porzucać sobie butelkami. Serio, nie strzelajcie z broni palnej, zwłaszcza w obszarach z wąskimi przejściami, bo jest spora szansa na wygenerowanie takiego kwiatka. Polecam za to dla zabawy przebiec kiedyś na pełnej przez wrogi obóz, schować się, a potem obserwować. Ubaw po pachy, powiedziała głowa Indiany, wystająca z piasku.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Ponadto dość często trafiały mi się po prostu głupie glitche. Takie typu ktoś sobie wniknął w teksturę ściany, inny utknął na znaku szybkiej podróży, ciało zawiesiło się na dwóch pikselach dłoni i nie spadło, a inne lewitowało kilka centymetrów nad ziemią. Nie były może nagminne, ale na tyle częste, żeby parę razy wybić z klimatu i spowodować głupkowaty chichot pod nosem piszącego te słowa.

Jednak największym babolem, jaki mi się trafił, było permanentne zniknięcie przedmiotu powiązanego z jednym z zadań pobocznych. Podszedłem do stołu, na którym rzeczony przedmiot leżał, podniosłem go, biorąc do ręki (takie defaultowe przybliżenie w tej grze), dodałem odpowiednim przyciskiem do inwentarza i… przedmiot się zdematerializował. Nie było go w inwentarzu, nie było go na stole, ani pod stołem, nie było nigdzie w pomieszczeniu, nie było przy żadnym z trupów, bo w desperacji wybiłem całą bazę. A znacznik zadania z uporem pokazywał, że wciąż jest gdzieś na jej terenie. Wykonywanie innych zadań, ani opuszczenie obszaru i powrót nie zresetowały babola. Był to jedyny quest fabularny, którego nie udało mi się ukończyć. Pytanie, czy takowe mogą się zdarzać również w głównym wątku, bo różnorakimi przedmiotami operujemy w nich niemal bez przerwy? Oby nie.

Masz to wypisane na twarzy

Gra wygląda na maksymalnych detalach naprawdę nieźle, nawet bez path tracingu, niedostępnego gdy grałem, choć i tu mam kilka uwag. Najpierw jednak pozytywy. Indy wygląda niemal perfekcyjnie, jest to po prostu bardzo udany młodszy Ford, a całości dopełnia świetna mimika. Bardzo naturalna, bez częstej w grach teatralnej przesady. Kiedy na świeżo obejrzałem stare filmy i zobaczyłem chwilę później w grze kilka zbliżeń na twarz Indiany, złudzenie autentyczności było niesamowite. Kawał świetnej roboty. Podobnie zresztą jest w przypadku znakomitej większości pozostałych aktorów tego spektaklu, co pozwoliło na ogarnie kilku ważnych scen zbliżeniami na facjaty interlokutorów i wyrażane na nich stany emocjonalne. Całkowicie bez obciachu, co w grach nie jest oczywiste, a nawet dość rzadkie.

Fallout New Vegas 2
Fallout New Vegas 2

Tym bardziej dziwią mnie naprawdę strasznie kwadratowe animacje ruchu postaci. Chwilami wygląda to wręcz karykaturalnie - mamy świetną grę mimiką i głosem, niezłe ujęcia i to wszystko przyozdobione ruchami androida na oprogramowaniu pisanym w języku Logo. No dobra, może trochę przesadzam, ale chyba wiem czemu nie zdecydowano się na widok TPP nawet jako opcję.

GramTV przedstawia:

Świat gry jest pełen wszelkiego bogactwa i choć oczywiście mamy powtarzające się tu i ówdzie modele, to poszczególne obszary i tak imponują rozmachem, zróżnicowaniem oraz pietyzmem w oddawaniu historycznych detali. Czasem trafi się coś brzydszego i niedopracowanego, ale zazwyczaj nawet jakieś mało ważne, całkowicie opcjonalne boczne odnogi korytarzy są jeśli nie dopieszczone, to chociaż przyzwoite. Nawet trudne do realistycznego oddania bez superkomputerów tereny porośnięte bujną roślinnością prezentują się nieźle. Inna sprawa - i uwierzcie mi na słowo - Wielki Krąg jest jedną z tych gier, które zwłaszcza w scenach z szerszym planem tracą sporo na statycznych screenach. W ruchu to wszystko wygląda znacznie lepiej. No okej, nie licząc niektórych animacji ruchu.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

A teraz najbardziej gorzka pigułka, jaką przyszło mi przełknąć przy okazji recenzowania. Otóż na kompie, na którym udało mi się pokonać i zrecenzować kilka tygodni wcześniej STALKERA 2, grając dość wygodnie na medium, Indiana Jones i Wielki Krąg w ogóle nie chciał się uruchomić. Nie to, że działał słabo, czy prawie w ogóle. Na dzień dobry dostałem w ryj komunikatem, że na tym złomie, to sobie mogę w Heroes III pograć, a nie, że wielkie kinowe widowisko. Spadaj biedaku, nie dla ciebie przygoda! Oczywiście na lapku z 1660Ti to nawet… Nie no, spróbowałem. Komunikat taki sam, czyli kiszka po całości. Włączyłem potem Indianę na low oraz medium i serio, to nie leżało nawet koło STALKERA na analogicznych ustawieniach. Te wymagania minimalne są moim zdaniem skandalicznie wysokie i nie uzasadnia ich nic, poza skopaną implementacją i optymalizacją silnika idTech. Recenzja musiała poczekać na dostawę i złożenie do kupy nowego sprzętu. Stąd tak późna jej publikacja, za co oczywiście bardzo wszystkich przepraszam.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

W końcu dotarły do mnie elementy mojego nowego peceta i poszło. Zresztą nie mogło być inaczej, bo na GTX 4080 SUPER to powinno działać, tym bardziej w FullHD, bo taki monitor na razie posiadam. I tak było, zazwyczaj grubo ponad 100 fps przy ustawieniach Ultra. Dlaczego zazwyczaj? Bo oczywiście na dzień dobry wyłączyłem wspomaganie wyświetlania dodatkowych klatek, jadąc na czystym renderingu. I okazało się, że choćby dziedziniec watykańskiej biblioteki potrafi dropnąć do… niewiele ponad 30 fps. Z granicznych dla monitora z synchro 144 klatek. A w kilku innych obszarach spadki poniżej 60 fps też nie bywały wcale tak rzadkie, przy czym chyba właśnie Watykan najbardziej tutaj bruździł. Macie słabego kompa lub jest on na granicy minimalnych? To raczej sobie Wielki Krąg odpuśćcie.

Symfoniczna perfekcja

Na koniec udźwiękowienie. O absolutnie świetnym oryginalnym dubbingu już wspominałem, rodzimy też jest tak naprawdę dobry. Choć nie tak… odpowiedni. Ale do tego mamy przecież jeszcze muzykę. Wykorzystującą tematy znane z filmów, totalnie kinowo oldskulową, symfoniczną bez żadnych modnych pseudo-hitów. I po mistrzowsku zaaranżowaną oraz dopasowaną, odpowiadającą w znacznym stopniu za budowanie odpowiedniego nastroju w poszczególnych scenach. Zawsze polecam prosty eksperyment - na jakiś czas wyciszyć w grze muzykę. Jeśli nie będzie jej wam brakować, to znaczy, że jest słaba. Po wyciszeniu muzyki w Wielkim Kręgu poczułem się z czegoś okradziony. Poza tym ogólnie udźwiękowienie jest świetne, polecam granie na rozstawionych głośnikach 5.1, kinowy efekt zapewniony. Jedyny minus to chwilami zbyt wytłumione głosy postaci, które znajdują się za Indianą.

Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg
Recenzja Indiana Jones i Wielki Krąg

Indiana Jones i Wielki Krąg, to dla mnie chyba największe pozytywne zaskoczenie tego roku. Zapewne niewiele osób w ogóle liczyło na ten tytuł, a tu proszę - dostaliśmy grę, którą można bez wstydu postawić na półce obok najlepszych filmów z serii. Nie jest to produkcja w żaden sposób przełomowa, czy odkrywcza. I nie musi być, bo wystarczy, że przywraca wiarę w kino Wielkiej Przygody. Tak, w kino, tylko pokazane nam z pomocą nowocześniejszego i młodszego medium. To jeden z najlepszych przykładów tego, że gry mogą nie tylko bez wstydu konkurować z wielkimi produkcjami filmowymi, ale nawet w obrębie największych i najbardziej kultowych marek pokonać je na ich własnym podwórku. Gdyby nie kiepska chwilami sztuczna inteligencja oponentów i skandalicznie wysokie, nieadekwatne do prezentacji wymagania sprzętowe, byłaby to najściślejsza czołówka w tegorocznym zestawieniu. I to tyle w kwestii odrobiny obiektywizmu. Bo dla mnie, to druga po nowym STALKERZE gra tego roku.

8,0
Nie chciałem, by ta przygoda się skończyła
Plusy
  • To jest pod każdym względem PRAWDZIWY Indiana Jones
  • A poza tym...
  • Nastrój i opowieść na poziomie Poszukiwaczy i Krucjaty
  • Ezoteryka, tajemnice i naziści, czyli samo gęste
  • Świetne zagadki
  • Bogaty świat gry i dbałość o detale
  • Boks jest ok! I ogólnie walka, czy skradanie też
  • Mimika i twarze głównych bohaterów
  • Doskonały dubbing w wielu językach
  • Muzyka!
Minusy
  • Przesadzone minimalne wymagania
  • ...bo optymalizacja taka sobie
  • SI z tendencją do samozaorania
  • Trochę klasycznych glitchy
  • Babol, który zabił jedno z zadań
  • Animacje ruchu postaci mogłyby być lepsze
Komentarze
22
Constantine napisał:

Akurat wiele osób pisze LPG. Po części sami sobie na to zasłużyliście. Tak zaciekle walczycie, ze zwykli geje i lesbijki mają was dosyć, bo tylko pogarszacie ich sytuację. I tak, krytykuję. Bo nadmiar tych elementów rujnuje każdą produkcję. BG3 pokazało, że da się zrobić wszystko z głową. Ja jakoś nie mogę sobie przypomnieć żadnej woke produkcji z ostatnich kilku lat, która odniosła sukces. Może ty pomożesz?

To, że wiele osób pisze w ten sposób nie oznacza wcale, że Ty również musisz i tak - jest to forma pewnego naśmiewania się z takich osób. 

Widzę, że kolega nowy, niby powinienem działać w trybie ostrzegawczym... ale widziałem już trochę, materiału dowodowego również się zebrało, także żegnamy - BAN.

Constantine
Gramowicz
Wczoraj 17:50
Silverburg napisał:

Sredniowiecze, a fantasy to nie to samo. Przesada w żadną stronę nie jest dobra, ale miejmy nieco luzu.

Problem w tym, że większość studiów wciska DEI aż do porzygu, a jak gra w ogóle tego nie ma, to płacz, że brak różnorodności. Nikt nie chce być na siłę moralizowany, ale ci na górze najwyraźniej wiedzą lepiej. Tak naprawdę to lewa strona zaczęła tę akcję i odbija się rykoszetem na tych co chcą żyć w spokoju. A jak komuś nie podoba się np. tęczowa flaga, to od tego są mody. Ja nie mam problemu z elementami woke, bo albo je usunę bądź ominę. Gorzej jak cala gra jest woke. Wtedy gry skupiają się na tym ile osób ma być danej płci, orientacji seksualnej czy koloru skóry (Matt Hansen sie kłania). I dopiero pod to się tworzy grę, co wiadomo czym się kończy.

Silverburg
Gramowicz
Wczoraj 15:55
Constantine napisał:

Owszem, mogą być w grach takie osoby, ale tylko w takich gdzie jest to logiczne i możliwe, bo np. w takim średniowieczu upychanie takich osób nie ma sensu. Jednak powinno się trzymać pewnych realiów dotyczących danej epoki, ale dla fanatyków nie ma to znaczenia. Ma być i tyle. Nieważne, że kosztem fabuły i spójności świata. Słynne są artykuły gdzie narzekano na brak różnorodności w W3 i KCD 1 i ostatnio także wyrażono obawy, że i w 2-ce może byc tak samo. Co do GTA, to w pierwszej części jedną z grywalnych postaci była kobieta😂 Tak więc to nie będzie nowość. Ja osobiście przyznam, że jak mam do wyboru płeć mojej postaci, wybieram zawsze kobietę. Są ładniejsze widoki 😁

Sredniowiecze, a fantasy to nie to samo. Przesada w żadną stronę nie jest dobra, ale miejmy nieco luzu.

I fakt, przy pierwszym GTA problemu nie było, ale zakładam, że teraz będzie. Znak czasów...




Trwa Wczytywanie