Najemnicy powracają w glorii i chwale.
Legendy można pogrzebać, co udowodniła Bethesda z serią Fallout, wydając abominacje oznaczone numerami 4 i 76. Legendy można też w pięknym stylu wskrzesić, co udowadnia właśnie bułgarski Haemimont Games. Bo Jagged Alliance 3 jest grą bardzo dobrą. Zrobioną z szacunkiem dla marki, przemyślaną i potwornie grywalną. Pełną nawiązań do przeszłości, ale też rozwiązań na tyle nowoczesnych, by mimo oldskulowości nie razić w 2023 roku. No i to nie remake, nie remaster, ale całkiem nowa część kultowego cyklu. Można? Jak widać można, ale musi się chcieć. JA3 nie jest przy tym produkcją idealną, ale większość problemów, na jakie trafiłem, da się ogarnąć po prostu łatkami. No to co, więcej szczegółów? Zatem lecimy.
Bardzo ważną sprawą na samym początku jest to, żeby od początku zdać sobie sprawę z tego…
W największym skrócie mamy tu do czynienia z turową grą taktyczną z elementami strategii, mocno osadzoną w wydarzeniach fabularnych. Mamy więc taktyczne walki na mapach, zarządzanie kasą, ekwipunkiem i najemnikami, ale też zajmowanie i kontrolowanie sektorów na mapie strategicznej. A wszystko to jest bardzo mocno osadzone w opowiadanej w grze historii. Do tego stopnia mocno, że pewne wydarzenia fabularne potrafią wywrócić do góry nogami układ sił w regionie. Jeśli więc nie lubicie tego typu niespodziewanych zagrań ze strony autorów scenariusza, to pamiętajcie, że ostrzegałem. Ja podobne patenty uwielbiam i mimo, iż czasami dość dosłownie burzą wypracowany przez godziny gry porządek, to właśnie w tym ich siła. Sprawiają, że jesteśmy wciąż czujni i nie popadamy zbyt szybko w rutynę.
Jagged Alliance 3 przenosi nas na fikcyjny półwysep w południowej części Afryki, mieszając nieco klimat diamentowych zagłębi w RPA i Botswanie ze strefą dawnych francuskich wpływów w dorzeczu Kongo. Korporacja wydobywająca diamenty wzywa nas na pomoc w walce z lokalnym watażką, który próbuje siłą i terrorem zapanować nad regionem. Dochodzi do porwania prezydenta, a naszym zadaniem jest odbicie głowy państwa z rąk rebeliantów. Oczywiście dość szybko sprawy się komplikują, a i kilka konkretnych zwrotów akcji się trafi. Fabuła może nie powali fanów Gry o tron, ale jest całkiem przyzwoita i nie obraża naszej inteligencji. Widać tu bardzo swobodną zabawę pomysłami i gatunkowymi kliszami, ze sporą dozą czarnego niekiedy humoru i charakterystycznymi dla kina tego typu “one linerami”. Twórcy na szczęście nie boją się też pokazać okrucieństwa świata, nie unikając trudnych i poważnych tematów, takich jak współczesne niewolnictwo, brak poszanowania dla ludzkiego życia, czy szeroko pojęte polityczne wyrachowanie.
Co najważniejsze ten afrykański klimat chwilami wręcz wylewa się z ekranu, zadbano o mnóstwo detali wciąż podkreślających to, gdzie operują nasze drużyny. Każdy obszar na sporych rozmiarów mapie ma swój indywidualny projekt i choć trafiają się miejsca podobne do siebie (no sawanna, to przecież sawanna), to ani razu nie trafiłem na dwa identyczne miejsca. I praktycznie zawsze, nawet najbardziej pomijalny kawałek lasu, czy wzgórz ma jakieś indywidualne elementy go wyróżniające. A to ciekawy wąwóz, a to samotna chata z pomordowanymi mieszkańcami, a to rozbity w przydrożnym rowie UAZ - zawsze będzie to choć jeden element opowiadając jakąś historię. Ja uwielbiam wręcz taki environmental storytelling, a tutaj jest go pod dostatkiem. Oczywiście zadbano też o odpowiedni, przydający całości autentyzmu dubbing, z pełną paletą odpowiednich akcentów. No i trafimy w grze na całkiem sporo smaczków i popkulturowych nawiązań. Czasami warto nawet na maksymalnym zbliżeniu, jakie oferuje kamera oglądać wnętrza pomieszczeń, czy czytać graffiti na ścianie, żeby niczego nie przegapić.
Choć nie można nazwać Jagged Alliance 3 pełnokrwistym RPG, to elementów charakterystycznych dla gier tego typu znajdziemy tu całą masę. Niczym w pełnokrwistym erpeżku zaczynamy od stworzenia własnej postaci, potem kompletujemy drużynę (możemy mieć ich nawet kilka), a każda z postaci zdobywa ekspy i rozwija statystyki i umiejętności. Najważniejsze wszakże jest podejmowanie co jakiś czas istotnych decyzji. Sprawczość po stronie gracza jest w JA3 naprawdę duża i dotyczy nie tylko decyzji odnośnie eksploracji, czy kolejności zajmowania obszarów, ale też pewnych kwestii fabularnych. To, czy darujemy komuś życie, albo go okłamiemy może zaowocować w przyszłości pewnymi konsekwencjami. Mamy więc naprawdę wielki wpływ na układ sił w regionie i pewne wydarzenia, ale też świat nie ogląda się na nas i “robi swoje”. Bardzo erpegową jest też spora liczba zadań pobocznych. Mamy oczywiście naszą główną misję i intrygę, która w pewnym momencie rozgałęzia się nawet na kilka wątków. Ale otrzymujemy też całkiem sporą liczbę zadań pobocznych, które czasami przeplatają się nawet z główną historią, a czasami są zupełnie niezależne. Minusem jest fakt, że nie zawsze są one od początku czytelne i często nie wiemy, co zrobić, by zadanie zaliczyć.