Nic w tej grze nie jest takie jak zazwyczaj, co nie oznacza, że to gra innowacyjna. Raczej taka, która sama nie wie czym chce być.
Hasło “nowy Horizon” brzmi jak mokry sen wielu milionów fanów marki. Nie sądzę jednak, aby mariaż tej serii z klockami LEGO był dokładnie tym czego się spodziewali. Podobnie jak jednoczesne wydania gry również na Switchu (nie jest to jednak pierwszy raz w historii Sony, bo multiplatformowa jest seria MLB The Show). Jeszcze inna sprawa, że LEGO Horizon Adventures to też nie jest klasyczna gra z popularnymi zabawkami w roli głównej. Spodziewajcie się więc, że wszystko będzie tutaj inne niż zwykle. Czy też lepsze? Co do tego mam już pewne wątpliwości.
Fabuła LEGO Horizon Adventures nie jest kanoniczna i nie wprowadza nic nowego do uniwersum. Ponownie przenosimy się do początków historii Aloy, która wyrusza w świat, aby dowiedzieć się kim jest jej matka. Po drodze będzie musiała uratować świat przed Helisem, który przewodzi czcicielom Słońca i jednocześnie chce zniszczyć życie na Ziemi. Całość przedstawiona jest oczywiście w humorystyczny sposób. Nie ukrywajmy też, że jeśli ktoś spodziewał się dojrzałego humoru to tutaj go nie znajdzie. Wszystko jest typowe dla tego co prezentuje świat Lego. Pokłady śmiechu czekają może na najmłodszych, a nie dorosłego. Trudno jednak mieć o to pretensje. Takie już bez wątpienia były założenia tego projektu.
LEGO Horizon Adventures to okazja nie tylko do powrotu do popularnego świata, ale też możliwość ponownego spotkania ze znanymi postaciami. Na początku gry znowu wita nas Rost, który wychowywał Aloy. Później pojawia się między innymi Sylens, Erend czy Varl. W grze jest też kooperacja, a więc po raz pierwszy będziemy mogli wcielić się w niektórych bohaterów. LEGO Horizon Adventures pozwala na zabawę w dwie osoby, które mogą łącznie skorzystać z czterech postaci - Aloy, Erend, Varl oraz Teersa. Każda jest nieco inna, ma odmienną broń oraz możliwości bojowe. To też sprawia, że… niektóre postacie są niegrywalne.
Czterech do wyboru, ale łatwo dać się nabrać
Przejdźmy płynnie do walki, które stanowią trzon rozgrywki. Aloy klasycznie korzysta z łuku. Nie potrafię tylko zrozumieć dlaczego twórcy zdecydowali się na tak złe sterowanie. Celowanie i poruszanie się jest pod tym samym analogiem. Nie ma więc możliwość iść w lewo i celować w prawo. Tak działa każdy porządny twin stick shooter i tutaj powinno być podobnie. Dalej, podstawowy strzał Aloy jest guzik warty. Strzała momentalnie opada i trafia tylko jeśli przeciwnik jest tuż obok bohaterki. Sens ma tylko przytrzymanie przycisku i użycie silniejszego ataku. Nie jest to specjalnie wygodne i sprawia, że walki pozbawione są odpowiedniej dynamiki oraz, co najważniejsze, przyjemności. Początkowo przeciwników jest niewielu, a więc problemu wielkiego nie ma. Później jednak robi się nieprzyjemnie.
Z Aloy nie jest jednak najgorzej. Teersa rzuca wybuchającymi przedmiotami, przez co walka nią jest wręcz fatalna. Wybrałem ją na próbę w drugiej połowie gry i uznałem, że tą postacią po prostu nie da się samodzielnie przejść misji. To znaczy może i się da, ale jest to zbyt trudne i męczące. Totalnie bezsensowny design. Co innego Erend i Varl. Nimi, mimo ograniczeń sterowania, gra się całkiem nieźle. Oni zdecydowanie uratowali mi przyjemność z zabawy. Mimo wszystko muszę przyznać, że walka mogłaby być znacznie lepsza. Dotyczy to oczywiście sterowania. Reszta jest na odpowiednim poziomie. Klasycznie dla Horizon maszyny mają słabe punkty i skuteczność w pojedynkach zależy właśnie od tego, czy uda nam się w nie trafić. Myślę więc, że gdyby nie kilka dziwnych decyzji twórców walka mogłaby być na bardzo wysokim poziomie.
GramTV przedstawia:
Fani gier z serii LEGO pewnie zastanawiają się dlaczego to walka stanowi trzon rozgrywki, skoro zazwyczaj inne elementy wychodzą na pierwszy plan. Otóż musimy zaznaczyć, że produkcja od Sony niewiele przypomina to co od lat tworzy Traveller’s Tales. Tam level design opiera się głównie na rozwalaniu elementów otoczenia, budowaniu i drobnych zagadek logicznych. W LEGO Horizon Adventures jest zgoła odmiennie. Budowania jest w zasadzie tyle co nic. Ogranicza się ono tylko do pojedynczych przejść (mosty) czy ukrytych, małych budowli, które możemy stworzyć. Nic, co znacząco wpływa na rozgrywkę. Nawet sekcje zręcznościowe są ograniczone do absolutnego minimum. Poziomy są więc bardzo krótkie i zawierają kilka miejsc, w których musimy pokonać wrogów. Czasami też trafi się boss lub nieco inaczej skonstruowany Kocioł.
LEGO, w którym nie da się budować
Brzmi jakby LEGO Horizon Aventures było mało rozbudowane? Faktem jest, że początek grzy pozwala się w niej lekko zakochać. Wizualnie wszystko wygląda olśniewająco. Produkcje od Traveller’s Tales są na tym tle po prostu przestarzałe. Fantastycznie wyglądają pełne szczegółów plansze czy rewelacyjne oświetlenie. Jak przystało na grę Sony, oprawa graficzna stoi na najwyższym poziomie. Bardzo dobre wrażenie robi też dynamiczna i efektowna walka. Sterowanie ogranicza przyjemność, ale mimo wszystko gra jako całość potrafi zachwycić. Z czasem jednak coraz bardziej widać ograniczenia tej produkcji. Przede wszystkim są to krótkie misje, które ciągle opierają się na prostych schematach. Im dłużej grałem tym bardziej biły one po oczach, nawet jeśli cała kampania nie jest przesadnie długa.
W LEGO Horizon Adventures widzę więc kompletnie niewykorzystany potencjał. Na początku skupiłem się na walce i ona faktycznie jest sporym problemem. Z tym jednak da się żyć. Gorzej, że swoje wyraźne ograniczenia ma level design, który jest zbyt monotonny i powtarzalny. Czasami aż byłem w szoku, że tak szybko dostawałem złoty klocek, będący nagrodą za przejście misji. Bardzo mi też brakowało rozbudowanego budowania, tak mocno kojarzonego z LEGO czy sekcji zręcznościowych, które tutaj powinny być standardem. W efekcie gra jest piękna, ale krótka i dość płytka. Ratuje ją kooperacja, dzięki której młodsi odbiorcy wiele rzeczy na pewno odbiorą znacznie lepiej. Oczywiście bohater naszej recenzji jest skierowany głównie dla nich, ale jeśli po ten spin-off serii Horizon sięgną podstawowi odbiorcy dwóch głównych gier, mogą poczuć się lekko rozczarowani.
Połowa atrakcji w pełnej cenie
Nie będę jednak udawać, że bawiłem się całkiem nieźle. To była przyjemna, relaksująca zabawa na dwa wieczory. Jestem jednak przekonany, że wiele osób oczekiwało znacznie więcej. Odbieram więc LEGO Horizon Adventures jako produkt mocno poniżej swojego potencjału. Myślę też, że za 300 złotych należałoby oczekiwać znacznie więcej niż to co przygotował duet Guerrilla Games-Studio Gobo. Technologicznie to produkt z najwyżej półki, ale zdecydowanie brakuje mu głębi w rozgrywce. Przyjemna kampania, walka z maszynami daje frajdę (ale tylko grając jako Varl i Erend), ale im dłużej się gra tym bardziej czuć, że tutaj różnorodność atrakcji powinna być znacznie większa.
7,2
Pierwsze wrażenie dobre, ale później widać, że wiele więcej ta gra nie oferuje
Plusy
Świetna oprawa wizualna
Możliwość gry w kooperacji
Przyjemny, charakterystyczny dla gier LEGO klimat
Walki z maszynami potrafi być efektowna i przyjemna…
Minusy
… pod warunkiem, że nie wybierzesz Aloy lub Teerse
Redaktor z ponad dziesięcioletnim stażem na Gram.pl. Zajmuję się głównie recenzjami i publicystyką. Od kilkunastu lat moją specjalizacją jest polski gamedev.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!