Miniserial Eric to prawdziwa perełka w zbiorach Netflixa. Benedict Cumberbatch jest w doskonałej formie. To serial, który warto zobaczyć.
Miniserial Eric to zaskakująca produkcja, która mimo pozornej lekkości dającej się odczuć w początkowej fazie, przeradza się w mocne kino i nie odpuszcza do samego końca. Z pewnością wyróżnia się także na tle innych seriali dzięki wybitnej grze aktorskiej i nie mam tu na myśli, tylko Benedicta Cumberbatcha, chociaż jego kreacja naprawdę urzeka. Aktor gra z niebywałym zaangażowaniem, a jednocześnie naturalnie, doskonale wchodząc w rolę zagubionego, zgniecionego realiami faceta, przechodzącego metamorfozę, który z wrednego egocentryka przeradza się w zupełnie innego człowieka, o nowej wrażliwości.
Benedict Cumberbatch w serialu Eric. Oceniamy nową produkcję Netflixa
Serial opowiada historię Vincenta Andersona, genialnego lalkarza, twórcy i centralnej postaci programu przypominającego nieco Ulicę Sezamkową. Mężczyzna z pewnością nie ma łatwego charakteru, w pracy w zasadzie nie jest lubiany, a w domu prowokuje niekończące się awantury. Z czasem dowiemy się, że jego podłe zachowanie ma głębsze podłoże w dzieciństwie i fatalnych relacjach z rodzicami. W każdym razie jego, pełne pośpiechu, życie rozwala się, kiedy znika jedyny syn, Edgar. Dziecko przepada w absolutnie tajemniczych okolicznościach i to wydarzenie staje się punktem zwrotnym akcji i wydarzenia zmierzają od tej pory w bardzo wielu kierunkach, wprowadzając do opowieści ciekawe postacie i wątki.
Początkowo wydaje się, że Vincent i Edgar są blisko siebie, ale z czasem widzimy, że relacje między nimi są dalekie od idealnych. Vincent jest oziębły nie tylko wobec syna, ale i żony Cassie, co prowadzi do narastających napięć w rodzinie. Nawet sąsiedzi nie są zdziwieni codziennymi wrzaskami dobiegającymi zza drzwi nowojorskiego mieszkania rodziny Andersonów. Na dokładkę Vincentowi zaczyna sypać się życie zawodowe. Producenci, czyli ludzie wykładający pieniądze, nie są zadowoleni z malejącej oglądalności. Do egocentrycznego Vincenta nie dociera, że zmiany są konieczne, także w jego zachowaniu i relacjach z zespołem oraz szefami. Dopiero po zaginięciu syna, poznaje on tytułowego Erica, wielką lalkę, cechującą się ciętym dowcipem i surową oceną jego poczynań. Jest ona urojeniem pojawiającym się po nadużywaniu alkoholu i narkotyków. Do mężczyzny dociera również, że twórcą Erica jest jego zaginiony syn, który chciał pomóc mu w kłopotach w pracy, ale przede wszystkim zbliżyć się do ojca. I wtedy zaczyna się powolna przemiana, ale nie jest tak baśniowo, jak sobie pomyśleliście.
Z odcinka na odcinek atmosfera gęstnieje, pojawia się wiele wątków i postaci. Poznajemy przeszłość Vincenta i zaczynamy rozumieć, skąd bierze się jego fatalny charakter i podejście do świata. Sprawy się komplikują, akcja wielokrotnie wykonuje gwałtowne zwroty, a widz zaczyna snuć podejrzenia co do osoby porywacza. Nowy Jork, w którym rozgrywa się akcja, przedstawiony jest jako miasto pogrążone w chaosie, zarządzane przez skorumpowanych urzędników i chronione przez równie zdegenerowanych stróżów prawa.
GramTV przedstawia:
Zaginięcie Edgara jest w zasadzie pretekstem do pokazania szerszego problemu, związanego z morderstwami i zaginięciami, a z czasem staje się także tłem do pokazywania dziejów pobocznych postaci. To bardzo komplikuje odbiór miniserialu, bo jego autorzy upakowali w sześciu odcinkach ogromną dawkę informacji, postaci, wątków i wydarzeń. Taka przeładowana narracja może być dla niektórych widzów męcząca, a przeskakiwanie z tematu na temat (czasami po łebkach) powoduje odczucie braku staranności i pośpiechu. Dla mnie te zmiany są interesujące i uważam, że mogły być nawet celowym działaniem scenarzystów, pragnących wskazać wiele tematów i sprowokować widza do myślenia, a jednocześnie zarysować ponury obraz Nowego Jorku, pochłaniającego swoich mieszkańców, a może nawet traktujących ich jak śmieci, których temat wciąż powraca w kolejnych odcinkach.
Eric to mieszanka wielu gatunków, z której wyłania się świetne, niepokojące, intrygujące, ale zarazem przerażające, a momentami wręcz odpychające widowisko. Z pewnością zostaje ono z widzem na dłużej i daje powody do refleksji. To dość rzadki ostatnio przypadek produkcji telewizyjnej, która wchodzi widzowi do głowy obrazami i emocjami.
Podsumowując, Eric to miniserial, który bez wątpienia wzbudza emocje i skłania do przemyśleń, choć może nie każdemu przypadnie do gustu ze względu na swoją ciężką i skomplikowaną narrację. Jest to jednak propozycja godna uwagi dla fanów Cumberbatcha oraz dla tych, którzy szukają w serialach czegoś więcej niż tylko rozrywki.
8,5
Miniserial Eric to zaskakująca produkcja, która mimo pozornej lekkości dającej się odczuć w początkowej fazie, przeradza się w mocne kino i nie odpuszcza do samego końca.
Plusy
Benedict Cumberbatch w rewelacyjnej formie
Znakomity scenariusz
Wiele zwrotów akcji
Sporo ciekawych postaci
Dynamiczna akcja
Muzyka
Świetna gra aktorska
Bardzo dobre dialogi
Poruszający i skłaniający do refleksji
Niebanalna fabuła
Minusy
Przeładowanie wątkami może zniechęcać niektórych widzów
Gry, filmy, seriale, komiksy, technologie i różne retro
graty. Lubię także sprawdzać co słychać w kosmosie. Kiedy przytrafia się okazj wyjeżdżam w podróże dalekie lub bliskie i robię tam masę zdjęć.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!