Cień i kość to najnowszy serial Netflixa, który ma wypełnić lukę w produkcjach fantasy. Oceniamy, czy jest potencjał na hit.
Moc wyzwolenia
Po skończeniu Gry o Tron powstał ogromny lej, który wciąż nie został zasypany przez żadną z platform streamingowych. Nie, żeby nikt nie próbował, a niektórzy są całkiem blisko, aby wypełnić pustą przestrzeń, jak Netflix z Wiedźminem. Wciąż jednak fani fantasy czekają na kolejny tak duży i głośny tytuł, jak ten od HBO. Pandemia dodatkowo pokrzyżowała wiele planów, tym samym opóźniając start produkcji potencjalnych następców. Ale czy naprawdę potrzebujemy kolejnej Gry o Tron? Cień i kość udowadnia, że może obok siebie istnieć kilka wysokobudżetowych seriali fantasy, które zaspokoją głód fanów tego gatunku. Szczególnie gdy jest potencjał na całą serię z licznymi kontynuacjami i spin-offami.Cień i kość to adaptacja cyklu powieści Uniwersum Griszów autorstwa Leigh Bardugo. Serial opowiada o Alinie Starkov (Jessie Mei Li), osieroconej w dzieciństwie griszce, która nieoczekiwanie odkrywa u siebie nadzwyczajną moc, zdolną do zniszczenia bariery zwanej Fałdą Cienia. Dziewczyna staje się kluczem do wyzwolenia jej kraju i zapanowania pokoju na świecie. Odcięta od wszystkiego, co do tej pory znała, odbywa szkolenie wojskowe jako żołnierka elitarnej drugiej armii złożonej z władających magią griszów. Alina staje się poniekąd więźniem potężnego generała Kirigana (Ben Barnes), który pragnie zniszczyć barierę ciemności i uwolnić swój lud od zagrożenia. Dziewczyna szybko odkrywa, że sojusznicy i wrogowie mogą być jednym i tym samym, a nic nie jest takie, na jakie wygląda. W całą sprawę zaplątany jest Kaz Brekker (Freddy Carter), lider grupy zwanej Wronami, który wraz z Inej (Amita Suman) i Jesperem (Kit Young) próbują uprowadzić Alinę.
Pomimo tego, że serial przeznaczony jest przede wszystkim do nastolatków, to w przeciwieństwie do innych podobnych produkcji, nie traktuje widza jak dziecko. Świat wykreowany przez Bardugo bywa skomplikowany i osoby nieznające literackiego pierwowzoru mogą czuć się w wielu miejscach zagubione, ale i zafascynowane bogactwem tego uniwersum. Nie jest to świat wykreowany na prostych fundamentach z podziałem na dobro i zło. Wiele tu odcieni szarości i niejednoznaczności, a co za tym idzie, komentarzy na aktualne problemy znanego nam świata. Oczywiście autorka nie wymyśliła koła na nowo i wątki rasizmu czy uprzedzeń często pojawiały się w fantastyce, żeby tylko wspomnieć Wiedźmina od Sapkowskiego. Mimo to w Cień i kość rola griszów w fikcynym świecie jest jednym z głównych motywów, więc nietrudno zgadnąć, z jak licznymi problemami zmaga się główna bohaterka.Co istotne, Alina posiada potężną moc, która została przed laty przepowiedziana. Wielu griszów traktuje ją niczym boginie, pomimo tego, że przez swoje wschodnie rysy twarzy, uważana jest za obcą. Twórcy, tak jak Bardugo w powieści, często odwołuje się do postaci mesjasza i wierzeń opartych na nadejściu zbawcy. Kimś takim jest właśnie Alina, która musi nie tylko rozwinąć swoją moc, ale również dojrzeć do swojej roli. Naiwność i uczucia dziewczyny wykorzystuje Kirigan, który skrywa wielką tajemnicę. Ich wspólny wątek jest bardzo mocnym punktem nowej produkcji Netflixa. Fani widowiskowych walk i scen akcji będą zawiedzeni, gdyż pierwszy sezon oparty jest przede wszystkim na postaciach i relacjach między nimi.
Fantasy inne niż wszystkie
Nie oznacza to jednak, że serial jest przegadany, gdyż obok interesującej palety postaci, mamy również świetnie wyglądające sceny z wykorzystaniem efektów specjalnych oraz przygodowy sznyt całej historii. Nie ma więc mowy o nudzie, choć zdarzają się nieco gorsze momenty, które nieprzyjemnie przypominają o rodowodzie i głównym targecie serialu. Ale ten sam problem występuje w każdej książce Bardugo, więc przynajmniej tyle, że twórcy serialu sprowadzili takie wątki do minimum.Świetnie za to prezentuje się sam świat, który nie jest klasycznym spojrzeniem na fantasy. Co prawda nie brakuje w nich magii, sprytnych łotrzyków, czy dzielnych wojowników, ale zamiast mieczy czy łuków mamy tu karabiny i pistolety, a zbroje zostały zastąpione przez mundury przywodzące na myśl XVIII-wieczne rosyjskie wojsko. Jest to odświeżające doświadczenie, gdy fantasy kojarzy się przede wszystkim z epoką późnego średniowiecza. Tym razem dostaliśmy coś z bliższej nam epoki, co idealnie pasuje do posępnego klimatu serialu i całej otoczki wokół wspomnianych wcześniej uprzedzeń wobec innych ras. Dlatego też istnieje ogromny potencjał w tej serii na spin-offy, które poszerzałyby nam ten bogaty świat i przedstawiały kolejnych bohaterów. Może więc siłą tej marki nie będą kolejne sezony jednej produkcji, ale kilka seriali, a może i filmów, z jednego cyklu.
GramTV przedstawia:
Doskonałą pracę wykonały również osoby od castingu. Jessie Mei Li to perfekcyjny wybór na silną, charyzmatyczną bohaterkę. Szerzej nieznana aktorka ma potencjał na zostanie gwiazdą, a ten serial jej to z pewnością umożliwi. Dobre wrażenie robi również Ben Barnes, znany z Westworld czy Opowieści z Narnii. Aktor idealnie sprawdza się w roli niejednoznacznego bohatera, do którego czujemy jednocześnie współczucie i gniew. Warto pochwalić również Amitę Suman i Danielle Galligan, które wcielają się w niebezpieczne griszki. Prawdziwą gwiazdą jest jednak Kit Young wcielający się w Jespera, który kradnie dla siebie każdą scenę. Nieco gorzkich słów można natomiast napisać o bezbarwnym Archiem Renaux’ie, który wcielił się w przyjaciela Aliny - Malyena Oreceva, jak również słabym Freddym Carterze, który nie pasuje do roli Kaza Brekkera.
Cień i kość jest więc udanym serialem Netflixa, który może za kilka lat stać się klasykiem gatunku fantasy. Twórcy muszą jednak postawić na kolejne produkcje z tego uniwersum, które rozszerzą ten świat i przedstawią różnorodnych bohaterów. Daleko nie trzeba szukać, gdyż Bardugo rozpoczęła swój cykl od Szóstki wron, której dylogia idealnie nadaje się do ekranizacji. Jak na razie możemy cieszyć się, że po kilku nieudanych próbach tym razem Netflix trafił w dziesiątkę i dostarczył serial, który zadowoli wielu fanów gatunku fantasy.
7,0
Cień i kość to udane wejście w bogaty i różnorodny świat griszów. Jest potencjał na stworzenie popularnego uniwersum.
Plusy
Świetnie wykreowany, interesujący świat
Fabuła oparta na postaciach, a nie na akcji
Udany casting większości postaci
Jesper kradnie show
Stojące na wysokim poziomie efekty specjalne
Minusy
Serial skierowany jest przede wszystkim do nastolatków i to miejscami czuć aż za bardzo
W ramach polityki inkluzywnośći w serialu fantasy osadzonym w carskiej (pseudo)Rosji nie zagrał ani jeden Rosjanin. Chociaż jakiś Bułgar się znalazł.
Khalid
Gramowicz
29/04/2021 11:36
Też brakuje mi jakiegoś konkretnego, brutalnego serialu, który wypełni te poprawnie politycznie filmy. Miałem nadzieje, że Wiedźmin taki będzie, a tu rozczarowanie. W sumie nie ma się co dziwić skoro za takie produkcje bierze się Netflix lub Disney.
wolff01
Gramowicz
29/04/2021 09:56
"Serial skierowany jest przede wszystkim do nastolatków i to miejscami czuć aż za bardzo" - martwi mnie to, właśnie widziałem takie opinie, a trailer na to raczej nie wskazywał...