The Crew Motorfest to dobra, sandboxowa gra wyścigowa i świetny fundament na przyszłość, ale do pierwszej ligi na tym polu jeszcze długa droga…
Obraz jak malowany, choć momentami niewyraźny
Jak wspominałem wcześniej są takie momenty, gdy The Crew Motorfest na PlayStation 5 prezentuje się jak gra będąca z poprzedniej generacji – bez względu na to czy jest to tryb jakościowy czy wydajności. Najbardziej to widać niestety w miastach i miasteczkach. Mimo wszystko jednak szczegółowość aut może robić pozytywne wrażenie podobnie jak zabawa cieniowaniem w trakcie wyścigów i nie tylko tych nocnych. Podobnie jest w przypadku, gdy odpowiednio pobawimy się trybem fotograficznym. Da się bowiem wyciągnąć z O’ahu w The Crew Motorfest wyciągnąć to ukryte piękno, ale trzeba tutaj bardzo dużo precyzji oraz wytrwałości, aby tego dokonać. Ot może największym minusem jest fakt, że tryb foto nie obsługuje możliwości ustawienia obok samochodu awatara kierowcy. To byłoby coś fajnego, a przy okazji byłaby szansa pokazać te wszystkie zdobyte ciuchy czy kombinezony. Nie mówiąc już o tym, że brak możliwości włączenia tego trybu w trakcie wyścigu jest rozczarowujące.
Z kolei jeśli chodzi o udźwiękowienie to również powtarzając z poprzedniej części recenzji – samochody brzmią tutaj obłędnie dobrze i czuć, że Ivory Tower włożyło sporo serca w to, aby dobrze te dźwięki nagrać. Natomiast ściężka dźwiękowa jest w miarę dobrze skrojona do ścigania się, chociaż opcja zmiany utworu byłaby tutaj lepszym rozwiązaniem niż sztywne przypisanie kawałka do wyścigu. Natomiast wszyscy bohaterowie poboczni są na swój sposób… mniej irytujący w bezpośrednim porównaniu do Forzy Horizon. Fajnie, jakby ich w ogóle nie było, ale te historie opowiadane w międzyczasie potrafią zainteresować. Jako tło mogą również czasami zaskoczyć niespodziewanymi komentarzami związanymi z jazdą, co jest na mały plus.
To mógł być godny rywal dla Forzy Horizon, ale…
… w przypadku The Crew Motorfest zadecydowały detale.
GramTV przedstawia:
Nie można odmówić tego, że w porównaniu z poprzednimi odsłonami ekipa Ivory Tower wyciągnęła całą masę wniosków i część z nich czuć w tym kawałku kodu. The Crew Motorfest jest bowiem dobrą grą wyścigową, która broni się uzależniającym modelem jazdy, swobodą oraz pewnymi pomysłami, które wpadły do głowy twórcom w ramach tworzonych playlist wyścigowych. To taka gra, w którą spokojnie możecie wskoczyć na kilkanaście minut czy nawet kilka godzin, wyskoczyć, a potem wrócić za jakiś czas i nadal dobrze się bawić. Bez względu na to czy sezonowe playlisty ogramy czy nie.
Mimo wszystko jednak trudno nie mieć wrażenia, iż pod pewnymi względami ten tytuł jedną nogą tkwi jeszcze w poprzedniej generacji, co jest właściwie prawdą – w The Crew Motorfest możecie zagrać na PlayStation 4 lub Xbox One. Nie mniej jednak przez to całość ma problem, aby w odpowiedni sposób cieszyć oko poza ładnie odwzorowanymi modelami aut i niektórymi widokami. A szkoda, ponieważ znając możliwości ekip Ubisoftu na polu prezentowania miast oraz ich charakterystycznych punktów (pozdro The Division!) widać, że potencjał O’ahu totalnie nie został wykorzystany. I nawet nie chodzi o porównania do wcześniej wspomnianego przeze mnie Test Drive Unlimited. Po prostu o ile w tamtych czasach skok jakościowy pod względem rozległości terenu jak na ścigałkę oraz jego szczegółowości był kosmiczny, tak tutaj wielkość jest odpowiednia, ale nadal prezentuje się ona bardzo nierówno.
Nie mniej jednak jeśli będziecie mieli kiedyś okazję na bardzo niezobowiązujące wyścigi, to w dobrej cenie The Crew Motorfest warto sprawdzić. Jest bowiem szansa, że jeśli przymknięcie oko na pewne rzeczy, to będziecie się bawić podobnie dobrze jak w Forzy Horizon, a to już chyba dobra rekomendacja, prawda?
Z-ca Redaktora Naczelnego Gram.pl. Wielbiciel wyścigów, bijatyk i tych gier, które zasadniczo nikogo. To ja zacząłem ruch #GrajciewYakuzę. Po godzinach fan muzyki niezależnej i kuchni koreańskiej.
Zbyt puste i ciche miasta, które powinny żyć jak na hawajską imprezę wyścigową przystało.
[ciach]
Stary, ale żeś napisał esej... to znaczy ja szanuję, że na temat jednego minusa byłeś w stanie napisać tak długi wywód, ale zasadniczo właśnie w tym jest piękno opinii, że każdy może mieć swoją. A i co do samego "cichego miasta" nadal podrzymuję to, że po prostu zwyczajnie nawet w takiej Forzy Horizon czuć było ten "vibe" motoryzacyjnej imprezy.
Tutaj ona pojawia się głównie w hubie Motorfestu i jak się odpali jakiś wyścig. Po prostu momentami można było mieć wrażenie, że miasto zwyczajnie wymarło i... jest makietą do ścigania się zamiast wyspą z fajnym klimatem. Forza Horizon robiła to lepiej, poprzednie The Crew robiło to delikatnie lepiej, Drivery robiły to lepiej. Tętnienie życiem nie oznacza stania w korkach, a tworzenie fajnego tła do ścigania się - legalnego bądź nie.
Natomiast nie wiem czy zauwazyłeś, ale jedną rzecz powtarzam właściwie jak mantrę - Motorfest to naprawdę dobra gra wyścigowa, po której spodziewałem się o wiele mniej, a dostałem o wiele więcej. A ocena 7,5/10 to również z mojej perspektywy ocena bardzo dobra, a taką grą jest niewątpliwie The Crew Motorfest. Tym bardziej na tle niewypału, jakim był TDU Solar Crown :)
Albatros 50
Gramowicz
05/10/2024 09:41
Albatros 50 napisał:
Chyba, że chodzi o odgłosy miasta, typu szum, szmer, odgłosy nie wiem, karetek jadących na sygnale? No ale, hmm, to o to chodzi? Nie odczułem tego.
Albatros 50
Gramowicz
05/10/2024 09:36
Zbyt puste i ciche miasta, które powinny żyć jak na hawajską imprezę wyścigową przystało.
Nie zgadzam się z tym minusem. Przecież ten punkt można by powielać właściwie w każdej grze wyścigowej. Wskaż mi redaktorze DOBRĄ grę wyścigową z otwartym światem, w której miasto tętni życiem. Gry wyścigowe to nie są gry akcji, to nie jest GTA. W której Forzy Horizon miasto tętniło życiem? Ograłem każdą, od jedynki, po piątkę i jakoś nie widziałem, by którekolwiek miasto miało ogromny ruch uliczny czy wielu przechodniów. Owszem, są "makiety" ludzi, siedzą sobie w niedostępnych miejscach, machają, wiwatują, stoją na balkonach, ale chyba nie o to chodziło? Żadne miasto w Horizon nie miało tętniącego życiem miasta. Ani malutkie Carson z jedynki, ani Nicea, ani Surfers Paradise, ani Edynburg, ani Guanajuato. Mały ruch uliczny, malutko ludzi na ulicach. I akurat dużo bardziej trafia do mnie klimat Honolulu z Motorfest, bo czuć tam ten "vibe" z Underground 2 chociażby, szczególnie przy wyścigach ulicznych niż Guanajuato z Horizon 5, które owszem, jest klimatyczne i bardzo ładnie zrobione, ale nie ma tego wielkomiejskiego "vibe" o którym wspomniałem. Honolulu w Motorfest ma i tego mi w Horizon 5 brakowało.
idźmy dalej. Który Need for Speed ma tętniące życiem miasto? I nie mówię o najnowszych częściach nawet, tylko o czasach świetności serii. Most Wanted miało wielki ruch uliczny i miasto tętniło życiem? A może Carbon? Underground 2? Z nowszych NFS 2015, Payback, Heat, Unbound? No który? Żaden.
Który Test Drive Unlimited to miał? Legendarne i niedoścignione TDU1? Przecież tam było pusto w Honolulu. A żaden inny, kolejny TDU do pięt nie dorósł jedynce.
Któryś Burnout? Z tego co pamiętam, to tam też przecież nie różniło się to zbytnio od innych wyścigówek. Spore miasto, ale przecież nie było korków czy tłumów na chodnikach.
Driver San Francisco? Okeeej, byli tam przechodnie na chodnikach, ale czy miasto "tętniło życiem"? Czy był ogromny ruch uliczny? Ja sobie nie przypominam.
Midnight Club Los Angeles? Przechodnie byli, ale przecież nic ponadto. Miasto jak miasto.
The Crew 2 - i tutaj po chodnikach chodzą ludzie, przechodnie, ale czy to sprawia, że miasta, które są w grze, tętnią życiem? No chyba raczej nie.
Generalnie przechodnie w takich grach to rzecz dla mnie zbędna. Jest to jest, spoko, nie przeszkadza mi. Ale gdyby ich nie było, no to co to za różnica tak naprawdę? Przecież to są tylko nieistotne dla rozgrywki makiety. Przecież z tych aut i tak się nie wysiada, jeździ się przed siebie, więc nie zwraca się aż takiej uwagi na takie elementy. Jak wspomniałem, to nie jest GTA czy jakiś Cyberpunk, gdzie przechodnie czy duża ilość samochodów (choć w GTA czy Cyberpunku są też momenty, gdy aut na ulicach jest niewiele) jest ważna dla immersji, bo są to gry ukierunkowane w inną stronę.
Ale co to w ogóle znaczy "tętniące życie miasto" w tego typu grach? Przytłaczająca pustka? Przecież w żadnej w wymienionych przeze mnie wyżej gier nie było inaczej :D Ograłem każdą, jestem fanem wyścigów w otwartym świecie i The Crew Motorfest nie zaskoczył mnie negatywnie w tym względzie porównując go do innych gier wyścigowych. W żadnej grze tego typu nie ma wielkiego ruchu ulicznego, nie ma mnogości przechodniów, a miasta są zrobione generalnie na zbliżoną modłę. Nie odczułem tej pustki w Honolulu, a przynajmniej nie bardziej niż w grach, które wymieniłem. Generalnie miasta w grach wyścigowych tak wyglądają, nie rozbrajają złożonością, mnogością detali. Zresztą po kij komu większy ruch uliczny tak prawdę mówiąc w takich grach? Przecież pędzisz przez miasto 200-300 km/h i serio to takie ważne, by ruch uliczny był "realistycznie" duży, jak to w dużym mieście? No to powodzenia w jeździe wtedy. To tylko gra. Tylko i aż. Gra, w które pędzisz na złamanie karku w 95% przypadków, więc myślę wręcz, że mały ruch uliczny jest tutaj celowym zabiegiem. Jak w każdej inne grze wyścigowej w otwartym świecie. Zresztą ten ruch uliczny jest wystarczająco duży, bym co jakiś czas przy prędkości 250 km/h w centrum miasta zaliczył dzwona z jakimś pojazdem z ruchu ulicznego. Jakby miało być gęsto od samochodów na ulicach w takiej grze jak w realnym życiu, przecież to byłby nonsens. Jest ich wystarczająco według mnie. Pędząc ulicami często muszę wymijać/wyprzedzać wolno jadące grajdołki, więc hmm....
I ciche miasta? Ale co mają robić miasta? Na każdym rogu ma być impreza? Z głośników puszczane ma być jakieś techno czy rap? Czy o co chodzi konkretnie, że w Motorfest miasto jest "ciche". Nie rozumiem :D A w której wyścigówce miasto jest głośne, bo sobie nie przypominam takiego.
Podsumowując, ten minus jest dla mnie po prostu mocno na siłę i można by go przylepić właściwie każdej grze wyścigowej z otwartym światem. Mnie Honolulu w Motorfest bardzo się podoba i nie uważam ani, żeby było jakieś mega puste (ruch uliczny nie odbiega jakoś od innych gier tego typu), ani, żeby było jakieś ciche. Jest normalne. Jak na standardy gier wyścigowych rzecz jasna. Dając taki minus Motorfest, trzeba by go dać każdej grze wyścigowej, a chyba to trochę bez sensu, prawda? Bo taki już jest urok gier wyścigowych w otwartym świecie. Ja z doświadczenia po prostu nie mam większych oczekiwań co do miasta niż to co dostałem tutaj, jest spoko. I tyle.