Nie często zdarza się gra, która jest tak wypchana nieszablonowymi i genialnymi pomysłami. Za to kochamy platformówki.
Platformówki są w kryzysie. Nie oszukujmy się. Mario od kilku lat nie otrzymał spektakularnej odsłony (chociaż kolejny gry nie są też złe). Raymana czy Little Big Planet nie uświadczymy. Mniejszych, ale wartych uwagi produkcji nie ma zbyt wiele. Nie wiem jak Wy, ale ja mam spory głód dobrego platformera - grywalnego, kreatywnego i pełnego radości. Warunki idealne dla pojawienia się nowego hitu. Czy jest nim The Plucky Squire? Jest i nie jest jednocześnie. To bez wątpienia najbardziej kreatywna i świeża platformówka od czasu… Little Big Planet (nie licząc Astro Bot, który wychodzi prawie w tym samym czasie). Ale czy uda się z tego zrobić nową markę, która zostanie z nami na dłużej?
Idea The Plucky Squire jest dosyć prosta. To ożywiona książka z bajkami dla dzieci, z heroicznym głównym bohaterem, złym antagonistą i masą niesamowitych przygód. Wszystko jest przedstawione w nieszablonowy sposób, bo przejście z planszy na planszę zawsze związane jest z przesunięciem kartki w książce. Wygląda to oczywiście wspaniale, ale przyznacie, że to bardziej wizualny trick, a nie coś co wpływa na mechanikę. Co innego zwrot akcji, który widzimy na początku gry. Główny bohater ponownie pokonuje złego antagonistę, bo to jednak bajka dla dzieci i zawsze tak się musi skończyć. Wtedy jednak przeciwnik dokonuje magicznego ruchu, po którym nasz heros zostaje wyrzucony poza książkę. Pełniący w grze rolę mędrca starzec nie ma dobrych informacji dla bohatera. Jeśli nie wróci do niej i nie pokona antagonisty, ta stanie się nieciekawa i trafi na półkę. To spowoduje, że nie zainspiruje dziecka, w którego pokoju rozgrywa się akcja The Plucky Squire do tego, aby zostało rysownikiem i tworzyło nowe, wspaniałe książki dla najmłodszych. Stawka jest wysoka.
Wyrzucenie bohatera poza książkę to rozwiązanie, które robi ogromne wrażenie. To wszystko działa dosłownie tak jak napisałem. Gra ma dwie warstwy - książka, po stronach których przemieszczamy się i “prawdziwy” świat, na którym jest ona płaska, a my skaczemy po przedmiotach ustawionych na biurku. Nie mam takiej wiedzy, aby to precyzyjnie ocenić, ale myślę że technologicznie przeskakiwanie z jednego wymiaru do drugiego było sporym wyzwaniem. W szczególności dla małego, niezależnego zespołu All Possible Futures. Jestem pod ogromnym wrażeniem ile udało im się wykonać. Wskakiwanie i wyskakiwanie z książki odbywa się płynnie przy pomocy specjalnych portali i stanowi jeden z kluczowych elementów rozgrywki. Z tą mechaniką związane są jeszcze inne rozwiązania. Aby je opisać musimy jednak powiedzieć kilka słów o tym jak nieprzewidywalna potrafi być rozgrywka w The Plucky Squire.
Pamiętacie taką grę jak Comic Jumper? Ona rozgrywa się na kartach komiksu. Cechą charakterystyczną produkcji zespołu Twisted Pixel jest bardzo nieprzewidywalna rozgrywka, czego symbolem są chociażby ciągłe zmiany perspektywy. W The Plucky Squire mamy to samo, ale w znacznie większej skali. Na przykład na chwilę wskakujemy do kubka i latamy po jego ściankach małym samolocikiem oraz niszczymy przeciwników jak w klasycznej grze arcadowej. Zmiany kamery w samej książce to standard. W sekcjach na biurku możemy też wykorzystać portal, aby wskoczyć w jakąś płaszczyznę (np. naklejoną na ścianę) i w niej coś zrobić. Łączenie świata książki z prawdziwym odbywa się non stop i sprawia, że gra stale się zmienia, przy okazji zaskakując na każdym kroku. Nie przypominam sobie kiedy ostatnio widziałem tak wiele kreatywnych pomysłów wywracających rozgrywkę do góry nogami. Nawet po wyskoczeniu z książki możemy sami przewracać kartki, a nawet podnosić ją i tym samym przesuwać niektóre przedmioty. Poziom interakcji jest niesamowity.
Maksymalny poziom kreatywności
Na tym liczba kreatywnych pomysłów nie kończy się. W jednej z walk rozgrywka zamienia się w turówkę. Z pewnym bossem walczymy za pomocą łuku niszcząc nadlatujące pociski. Zresztą takie pojedynki zawsze totalnie wywracają gameplay do góry nogami. Liczba mini-gierek (chociaż słowo mini nie zawsze jest adekwatne) jest ogromna. Oczywiście trzon The Plucky Squire to bardzo proste skakanie i ciachanie mieczem. Samo to nie jest niczym niezwykłym. Liczba dodatkowych, kreatywnych pomysłów sprawia jednak, że ciężko się w tej grze nudzić. Do tego trzeba dodać bardzo sensowne proporcje walki, platformówki i zagadek. Te ostatnie towarzyszą nam bardzo często. Zazwyczaj nie są trudne i regularnie związane z wychodzeniem z książki. Czasami aby dostać się w inne miejsce, innym razem aby przewrócić kartkę czy przesunąć jakieś przedmioty.
Na większą uwagę zasługuje pewien rodzaj zagadek. Jak to w książce czasami pojawia się tekst opisujący jakieś elementy otoczenia. Na przykład wielka żaba na środku przejścia. A co gdyby zmienić słowo wielka na mała? To by pozwoliło pójść dalej. O tym samym pomyśleli twórcy gry. W kilku miejscach na planszy można odkleić fragmenty tekstu i umieścić go gdzieś indziej. Nie bójcie się jednak, nie wymaga to ogromnych umiejętności. Mechanika jest stosunkowo prosta i zazwyczaj nawet losowe przestawianie słów potrafi rozwiązać zagadkę. Piszę to nie bez powodu. Gra jest dostępna w języku angielskim, bez polskiej lokalizacji. To sprawia, że wymagana jest podstawowa znajomość tego języka. Jeśli ktoś ma z tym problem będzie musiał działać na oślep. Jak jednak wspomniałem, często na planszy są dwa teksty, z których można wyciągnąć jedno słowo. Liczba możliwych kombinacji to więc raptem dwie. W większości przypadków nie ma ich więcej.
Wróćmy do mojego stwierdzenia, że The Plucky Squire to najbardziej kreatywna platformówka od czasów Little Big Planet. Mowa oczywiście o nowych IP. Faktycznie to jak różnorodna i pełna niesamowitych konceptów jest ta gra robi ogromne wrażenie. To też powód, dla którego trudno oderwać się od rozgrywki. Do tego fantastyczny design, nieco przypominający kultowe Przygody Tintina. To świeżość, której bardzo brakowało w branży gier wideo, moim zdaniem cierpiącej ostatnio na brak nowych koncepcji. Mamy więc w końcu kogoś, kto otwiera okno i wpuszcza odrobinę nowego powietrza. W tym pięknym obrazie jest jednak kilka drobnych problemów. Niby wcale nie tak dużych, ale moim zdaniem mogą zadecydować o tym, że The Plucky Squire nie zrobi takiej kariery jak Rayman czy Little Big Planet.
Zacznijmy od historii. Ogólny pomysł na ratowanie książki jest całkiem sympatyczny i w takiej platformówce sprawdza się idealnie. Nie mam tutaj zastrzeżeń. Gorzej, że w grze jest bardzo dużo dialogów. Niby krótkich, ale jednak rozgrywka co chwilę jest przerywana przez rozmowy między postaciami. Gdyby one jeszcze ociekały humorem to nie miałbym pretensji. Niestety The Plucky Squire jest strasznie przegadane. Nie wiem skąd ten pomysł. Dzieci tych dialogów i tak nie chcą, a jeśli za grę bierze się dorosły, który szuka nieco relaksu po ciężkim dniu pracy, woli skupić się na rozgrywce a nie rozmowach bohaterów komentujących to co dzieje się wokół. Aż trudno uwierzyć, że stawiam taki zarzut platformówce, ale faktycznie widzę w tym problem.
Inna sprawa to poziom skomplikowania rozgrywki. Większość plansz jest dosyć prosta. Walka i skakanie nie mają w sobie nic nadzwyczajnego. Standard. Tutaj nie ma szalonych sekwencji zręcznościowych jak w Raymanie. To ponownie przypomina mi Comic Jumper. Tam poszczególne mechaniki były na tyle proste, że szybko się nudziły. Grę ratowało to, że było ich dużo i ciągle się zmieniały. W The Plucky Squire nie jest aż tak źle, jednak nadal czuć że bazowy gameplay na dłuższą metę byłby nudny. Siłą gry jest więc różnorodność, a nie to że na przykład ma świetne walki czy emocjonujące sekcje platformowe. Nie traktujcie tego jako wielki zarzut. Piszę o tym dlatego, że być może to będzie powód, dla którego The Plucky Squire zrobi obecnie małą furorę, ale nie będzie nową, dużą marką platformową. Zwłaszcza, że jak na złość dopiero co wyszedł Astro Bot, który znacząco podnosi poprzeczkę.
Najlepsza platformówka ostatnich lat?
Obym się jednak mylił. Mam nadzieję, że powstaną kolejne części, które dodadzą bardziej rozbudowane mechaniki, które w połączeniu z ogromnymi pokładami kreatywności zaowocują kolejną, wybitną platformówkę. Dzisiaj The Plucky Squire nie osiąga tego poziomu. Nie jest jednak daleko niego. To ciągle wspaniała gra, szalenie różnorodna i pełna ciekawych pomysłów. Oryginalna, nietuzinkowa i w wielu miejscach bardzo odważna. Ma wszystko to, czego nieco brakuje obecnie w cyfrowej rozrywce. Dodatkowo jej wielkim atutem jest dostępność w PlayStation Plus Extra. Jeśli więc posiadacie abonament Sony, koniecznie dajcie szansę tej grze. Jeśli nie, nadal decyzja o kupnie może być jedną z lepszych jakie ostatnio podjęliście.
8,4
Najbardziej odważna, kreatywna i nieszablonowa gra ostatnich lat. Nie tylko wśród platformówek
Plusy
Mnóstwo oryginalnych i kreatywnych pomysłów
Mechanika wychodzenia z książki
Świetny design
Mnóstwo radości z rozgrywki
Minusy
Nieco zbyt dużo dialogów
Główne mechaniki są odrobinę zbyt proste
Brakuje bardziej rozbudowanych sekcji platformowych
Redaktor z ponad dziesięcioletnim stażem na Gram.pl. Zajmuję się głównie recenzjami i publicystyką. Od kilkunastu lat moją specjalizacją jest polski gamedev.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!