Ostatnie tłuste lata dla serii WRC sprawiły, że trochę obniżyłem gardę. Gdyby KT Racing spędziło na pracach nad WRC 10 nieco więcej czasu, to byłby hit, a tak...
Ostatnie tłuste lata dla serii WRC sprawiły, że trochę obniżyłem gardę. Gdyby KT Racing spędziło na pracach nad WRC 10 nieco więcej czasu, to byłby hit, a tak...
Trudno jest mówić o rozczarowaniu, gdy nie ma się zbyt wysokich wymagań. Zwłaszcza względem gier tworzonych sezonowo na licencjach sportowych. Ostatnie dwie edycje gier z serii WRC od KT Racing były dużym krokiem do przodu w stosunku do poprzedniczek, a przy okazji podniosły one bardzo wysoko poprzeczkę na tyle, że nawet Harpen w ubiegłym roku wystawił WRC 9 notę 9,1/10 z czym się w całej rozciągłości zgadzam. Była to jedna z najlepiej dopracowanych edycji i mimo, iż tej świeżości względem trybów rozgrywki czy zmian w karierze nie było zbyt wiele. Ot idąc za słynnym powiedzeniem mistrza komentatorskiego „najważniejsze jest oddać dwa równe skoki” i to się udało.
W tym roku jednak WRC 10 sprawiło mi bardzo słodko-gorzkie doświadczenie rajdowe, którego bardzo dawno nie miałem. Najgorsze jest w tym jednak to, że gdyby nie problemy, to prawdopodobnie dostalibyśmy najlepszą odsłonę serii w historii. A tak trzeba czekać na aktualizacje…
Zacznę jednak od plusów, które w WRC 10 niewątpliwie są. Cieszy fakt, że w odróżnieniu od ubiegłych lat można wybrać długość weekendu rajdowego – możemy zostać przy starym formacie dwóch OSów na dzień, a możemy pójść na maksymalny dystans i wtedy w ciągu jednego dnia mamy kilka stref serwisowych i o wiele więcej odcinków do pokonania w różnych kombinacjach. Dodając do tego wybór dostępnych w ramach weekendu mieszanek opon oraz wymiany ich wraz ze sztukami zapasowymi można powiedzieć, iż dostajemy prawie idealne rajdowe doświadczenie. Niektórych może to nieco zaskoczyć (sam wybrałem złe mieszanki na Rajd Monte Carlo i trzeba było z tym jakoś żyć), ale z czasem gdy złapie się podstawy o wiele łatwiej jest przetrwać weekend na tym, co wybierze się na początku.
Co do prowadzenia się samochodów również miałem wrażenie, iż prowadzenie ich jest nieco bardziej wymagające od strony fizyki oraz przełożenia zużycia opon na przyczepność, ale nadal sprawiające podobną frajdę. Zwłaszcza, że większość odcinków specjalnych również przeszła mniejsze lub większe poprawki sprawiające, że np. niektóre koleiny i dziury rozkładają się inaczej, a co za tym idzie zupełnie inaczej zbierają wodę. Nie są to już takie typowe regularne kałuże, a w wielu miejscach w Walii po jednej ze stron widać konkretnie zalane zakręty.
A z innych plusów to trudno nie wspomnieć o trybie 50th Anniversary of WRC, w którym możemy przejechać niektóre odcinki specjalne legendarnymi samochodami z historii rajdów. Co prawda trzeba się do niektórych z nich przyzwyczaić (w San Remo kibice są bardzo blisko jezdni, co kiedyś było normalką), ale jako taki smaczek dla fanów myślę, że się sprawdzi. Mimo wszystko jednak do prowadzenia tych aut warto się kilka razy przymierzyć np. Audi Quattro z grupy B, które potrafi być zdradliwe i mimo dobrego tempa nadal brakowało mi z 10 sekund do zakończenia wyzwania. Z drugiej strony w trybie kariery również można rozegrać historyczne wyzwania w ramach przerwy między rajdami. W podobnym stylu co w poprzednich latach.
Cała reszta natomiast pod względem trybów rozgrywki to nadal to samo co znamy i lubimy w serii WRC. Trudno tu mówić o kluczowych dla gry zmianach, ale może to i lepiej. Czasami zwyczajnie lepiej nie mieszać zbyt wiele w formule i pokazało to przejście z WRC 8 na WRC 9. Problem z WRC 10 jednak leży w zupełnie innym miejscu...
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!