SCHiM - recenzja. W cieniu angażującej przygody

Adam "Harpen" Berlik
2024/12/03 18:00
0
0

Zmarnowany potencjał - tak najkrócej można opisać SCHiM. A szkoda, bo gra zapowiadała się naprawdę dobrze.

Z egzaminu na Steama…

Kiedy w 2020 roku po raz pierwszy usłyszeliśmy o SCHiM-ie, gra funkcjonowała jedynie w roboczej wersji przygotowanej z myślą o egzaminie. Pomysł spodobał się jednak internautom na tyle, że holenderski twórca Ewoud van der Werf i Nils Slijkerman ze studia Extra Nice postanowili wspólnie opracować pełną wersję platformówki opartej na skakaniu po cieniach. Czy warto było rozszerzyć tę idę w taki sposób? Jak najbardziej, chociaż SCHiM nie będzie z pewnością pretendował do najlepszej gry niezależnej mijających powoli dwunastu miesięcy.

SCHiM
SCHiM

O co tu chodzi?

SCHiM opowiada historię bez użycia jakichkolwiek słów. Pełno tu jednoznacznych scen, sporo momentów do interpretacji i niedopowiedzeń. Sam początek ukazuje postać głównego bohatera na różnych etapach swojego życia - od beztroskiego dzieciństwa, przez okres nastoletni aż do momentu, w którym zostaje on zwolniony z pracy w ogromnej korporacji. Po tym wszystkim mężczyzna traci niejako cząstkę siebie, którą… sterujemy w kolejnych etapach. To czarny glut przypominający żabę. Tak, tak - nim będziemy poruszać się w trakcie kilkugodzinnej przygody, choć… A może lepiej bez spoilerów?

Bywa różnorodnie, ale za rzadko

Owszem, są momenty, w których SCHiM potrafi bawić się konwencją. Znajdziemy tu kilka zaskakujących poziomów. Niestety większość z 65 leveli przygotowanych przez twórców opiera się dosłownie wyłącznie na skakaniu po cieniach. Musimy obracać kamerą, by odnaleźć kolejne miejsca, do których możemy się udać. Przytrzymując prawy spust na padzie sprawdzamy natomiast aktualny cel naszej wyprawy. Co po dotarciu do niego na nas czeka? Nigdy nie wiadomo - być może koniec danego etapu. Czasem możliwość skorzystania z interaktywnego elementu otoczenia, dzięki któremu udamy się do pozornie niedostępnego miejsca. Albo za sprawą tegoż będziemy mogli manipulować sygnalizacją świetlną, odblokowując dalszą część lokacji. Niekiedy też w ten sposób aktywujemy przerywnik filmowy.

SCHiM
SCHiM

Z powyższego opisu może wynikać, że SCHiM to mimo wszystko gra dość różnorodna i ciekawa. Prawda jest jednak taka, że po kilkudziesięciu minutach gra staje się najzwyczajniej w świecie nudna. Twórcy nieumiejętnie żonglują pomysłami, przez co można niekiedy odnieść wrażenie że znów przechodzimy ten sam poziom, ale w nieco innej scenerii czy kolorystyce. SCHiM, jak na zapewniającą około cztery, maksymalnie pięć godzin rozgrywki produkcję, bardzo szybko wyczerpuje temat. Gra sprawdza się dobrze w trakcie krótkich sesji. Przejście całości na jedno czy dwa posiedzenia to nie lada wyzwanie.

GramTV przedstawia:

SCHiM bywa też niekonsekwentny. Mamy tutaj bowiem do czynienia ze skokowym wzrostem poziomu trudności. Skoro jesteśmy przy tym temacie, warto wyjaśnić, że jeśli podczas skoku nie trafimy w kolejny cień, będziemy mieli jedną szansę na skorygowanie błędu. W przeciwnym razie gra cofnie nas do ostatniego (na szczęście zwykle nieodległego) punktu kontrolnego.

SCHiM
SCHiM

Początkowe etapy w SCHiM są banalnie proste, lecz w pewnym momencie - zamiast kolejnego krótkiego poziomu - gra serwuje nam lokację niemalże tak długą, jak wszystkie poprzednie razem wzięte (a przynajmniej ja miałem takie wrażenie). Potem znowu jest lżej, a z czasem, po kilkudziesięciu minutach, nagle okazuje się że musimy wykazać się małpią zręcznością, by przejść dalej. Gdyby uzasadniono to w jakichkolwiek sposób, nie miałbym nic przeciwko. Tutaj natomiast ewidentnie widać, że grze przydałyby się jakieś dodatkowe wewnętrzne testy…

SCHiM zwrócił moją uwagę nie tylko fenomenalnym, chociaż niezbyt ciekawie zrealizowanym pomysłem, a także klimatyczną, utrzymaną w rysunkowym stylu oprawą wizualną. Autorzy wykorzystują raptem kilka kolorów, co świetnie komponuje się z gameplayem. Dzięki w pewnym sensie minimalistycznej grafice poszczególne lokacje są niezwykle czytelne, a jeśli nie możemy znaleźć kolejnego miejsca, do którego powinniśmy doskoczyć, wynika to jedynie z naszej nieuwagi. SCHiM nie tylko dobrze wygląda, ale i brzmi - soundtrack ewidentnie robi tu robotę. Ciche plumkanie i nieco szybsze kawałki pasują do całej koncepcji.

SCHiM
SCHiM

Podsumowanie

Miałem nadzieję, że pełna wersja SCHiM przykuje mnie do monitora, ale w praktyce okazało się, że męczyłem się z tym tytułem. Szkoda, bo miał on potencjał na coś lepszego, większego i bardziej różnorodnego. Można było z tego pomysłu wycisnąć znacznie więcej albo… skrócić nieco kampanię, usuwając część etapów. Dobrym rozwiązaniem byłoby także przeprojektowanie tych bardziej złożonych i stworzenie z nich kilku mniejszych poziomów. Poza tym, jak wspominałem, skokowy poziom trudności również nie zachęca do tego, by grać w SCHiM aż do końca. Zwłaszcza, że - jak napisałem wcześniej - do rozgrywki bardzo szybko wkrada się monotonia.

5,0
SCHiM z projektu na egzamin wyewoluował w nieciekawy, choć mający ogromny potencjał projekt, który w takiej formie nie powinien ujrzeć światła dziennego
Plusy
  • bardzo dobry pomysł na rozgrywkę
  • niektóre etapy są naprawdę ciekawe i unikatowe
  • świetna oprawa wizualna
  • kapitalny soundtrack
Minusy
  • gra bardzo szybko staje się nudna - powinna być bardziej różnorodna
  • niezbyt interesująca opowieść, choć początek jest dość intrygujący
  • zbyt rozwleczona kampania
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!