Są takie gry, które zdobyły zdecydowanie za mało rozgłosu, przez co często zapadały się pod ziemię, pozostając w ogólnej świadomości graczy jako niedocenione. Jednym z takich tytułów jest Shogo: Mobile Armor Division, które świetnie oddaje ducha anime z udziałem mechów z lat 80. i 90.
Shogo: Mobile Armor Division to jedna z tych produkcji retro, do której raz na jakiś czas lubię sobie wrócić i oddać się angażującej rozrywce. Za grę odpowiadało Monolith Productions, które jak już wiemy od niedawna, przestało istnieć. Tytuł ten ujrzał światło dzienne w 1998 roku, ale pierwszą styczność z Shogo miałem kilka lat później, w 2002 roku, czyli mając dwanaście lat. Zafascynowany wówczas pierwszym kontaktem z anime, choćby dzięki legendarnemu już programowi Hyper, dostałem tę grę od cioci w ramach urodzin i… totalnie się od niej odbiłem. Raz, że w tamtym wieku nie specjalnie rozumiałem język angielski i poza strzelaniem nie miałem pojęcia co się tam dzieje, a dwa, chyba jeszcze wówczas nie dojrzałem do strzelanek i nie przekonały mnie nawet wielkie, fajne roboty. Wróciłem do niej kilka lat później, jako dwudziestoparolatek i wtedy dopiero zrozumiałem ile traciłem przez te lata.
Shogo: Mobile Armor Division
Shogo: Mobile Armor Division to gra, która potrzebuje remake’u
Zacznijmy może od tego czym tak naprawdę Shogo jest, bo o ile starszym graczom zakręci się właśnie łezka w oku i ciepło wspomną ten tytuł, tak młodzi mogli nawet o tej grze nigdy nie usłyszeć, wszak jak już wspomniałem na początku, była ona nieco zapomniana. Shogo: Mobile Armor Division to gra osadzona w futurystycznym świecie science fiction, inspirowanym japońską kulturą, w szczególności anime z mechami z lat 80. i 90. W grze wcielamy się w Sanjuro Makabe, który jest oficerem jednostki o tytułowej nazwie Shogo. Strzelanka opowiada o wojnie pomiędzy trzeba organizacjami – Shogo Industries, The Fallen oraz Cothineal. Co ciekawe i nietypowe jak na shooter w tamtych latach, gra oferowała skromne – ale jednak – wybory fabularne, które odrobinkę wpływały na historię. Był to delikatnie zarysowany aspekt, ale wśród innych tytułów nastawionych wyłącznie na rozwałkę, Shogo na tym polu trochę się wyróżniało. No dobrze, ale co takiego było wyjątkowego w tej produkcji poza tym?
Shogo: Mobile Armor Division
Shogo: Mobile Armor Division oferowało dwa typy rozgrywki. Część misji rozgrywaliśmy podobnie jak w większości strzelanek typu Half-Life czy Quake 2. Wcielaliśmy się we wspomnianego oficera, a następnie wdawaliśmy się w pełne akcji strzelaniny. Do dyspozycji mieliśmy pistolety, karabiny, granaty, generalnie cały arsenał, którym mogliśmy wykańczać wrogów. Poruszaliśmy się naszym bohaterem pieszo i z pomocą widoku z perspektywy pierwszej osoby. Ot, typowy, aczkolwiek bardzo wciągający shooter. Shogo oferowało jeszcze drugi wariant zabawy, gdzie siadaliśmy za sterami sporych rozmiarów robota bojowego i cała perspektywa trochę się zmieniała. Nagle ludzcy przeciwnicy stawali się małymi punktami na mapie, a my skupialiśmy swoją siłę ognia na znacznie większych obiektach, wliczając w to również roboty z obozu wroga. Tutaj mocno zarysowano elementy futurystyczne i te związane z anime, co dawało naprawdę fajny klimat. Co ciekawe, podczas zabawy mogliśmy przełączyć widok na taki zza pleców, dzięki czemu fani mechów mogli przy okazji popatrzeć sobie na swojego potężnego bydlaka :) Do tego wszystkiego dorzućcie sobie naprawdę solidnych przeciwników, którzy nie mają w zwyczaju pudłować i potrafili wówczas stanowić wyzwanie dla wielu graczy, nawet tych zaprawionych w boju.
Shogo: Mobile Armor Division
Taki zabieg twórców doprowadził do zwiększenia różnorodności rozgrywki, dzięki czemu ciężko było odczuć jakiekolwiek znużenie. Do tego dochodziły zróżnicowane projekty lokacji. Czasem walczyliśmy w fajnie zaprojektowanych, korytarzowych miejscówkach, by następnie wyjść na otwarty teren i siać spustoszenie wśród wrogów na większą skalę. Całość uzupełniało bardzo przyjemne w odczuciu strzelanie, responsywność postaci, tempo starć, a także efekty. Nie mam tu nawet na myśli wybuchów czy innych iskier, które naturalnie też się pojawiały, ale choćby takie smaczki jak pozostające po kulach dziury w ścianie. Czaicie to? Nawet niektóre dzisiejsze strzelanki nie zawsze pozostawiają po sobie taki ślad, a gra z 1998 roku radziła sobie z tym bez problemu. Drobny smaczek, a ile wtedy dodawał realizmu! Wyobraźcie sobie jeszcze, że gra miała również zaskakująco rozwinięty system zadawania obrażeń, gdzie można było przywalić krytykiem w zależności od miejsca trafienia przeciwnika. Przypomnę raz jeszcze – to był 1998 rok. Tak, wyjdę na boomera, ale tekst „kiedyś to było” po prostu sam ciśnie się na usta.
Shogo: Mobile Armor Division
GramTV przedstawia:
Wiem, że nie wszystkim pasuje stylistyka anime, ale tutaj powiedziałbym, że była ona jednak bardziej inspiracją i raczej osoby, które nie przepadają za japońskim klimatem, nie powinny cierpieć. Nadal widać, że jest to tytuł zachodniego studia, który po prostu czerpie z ówczesnej japońskiej kultury to co najlepsze, ale z wyczuciem i smakiem. Shogo: Mobile Armor Division powstało na silniku LithTech, który mimo pewnych ograniczeń, potrafił zapewnić kilka fajnych efektów – jak na swoje czasy oczywiście – takie jak cienie, dynamiczne oświetlenie i parę środowiskowych detali.
Shogo: Mobile Armor Division
Niestety gra nie zestarzała się najlepiej i Ci bardziej wrażliwi na wygląd gracze mogliby się od niej odbić, zwłaszcza gdy zobaczą wygląd twarzy bohaterów. Te wyglądają jak marzanny czekające z niecierpliwością na śmierć przez utopienie i gdybym ja tak wyglądał jako NPC, to sam podłożyłbym się pod pocisk gracza. Niemniej jednak, w tamtych latach wyglądało to całkiem przyzwoicie. Mimo wszystko, animacje nadal potrafią cieszyć oko, podobnie jak tekstury nieco podniszczonych walkami mechów. Znacznie lepiej zestarzało się z kolei udźwiękowienie. Jak na tamte lata voice acting był całkiem przyzwoity i nadal da się go dzisiaj posłuchać bez efektu krwawienia z uszu, a muzyka z rockowym zacięciem po prostu nastraja do dalszego mielenia wrogów.
Shogo: Mobile Armor Division
Niestety Shogo: Mobile Armor Division padło ofiarą tego samego problemu co współczesny Titanfall. Produkcja pojawiła się zwyczajnie w złym czasie. Pomimo dobrych recenzji, tytuł ten zaginął gdzieś w cieniu takich gigantów jak Half-Life, Unreal, czy choćby SiN. Shogo nie miało szansy trafić do szerszego grona odbiorców, co było widać po dość przeciętnych wynikach sprzedaży. Mimo to, dzisiaj ten klasyczny FPS z udziałem mechów jest niemal kultowy wśród starszych fanów shooterów, a na myśl o tej produkcji, prawie każdy reaguje uśmiechem.
Shogo: Mobile Armor Division
Chyba mogę spokojnie i bez przesady powiedzieć, że Shogo: Mobile Armor Division wyprzedzało swoje czasy w gatunku strzelanek. Dwutorowość rozgrywki (pieszo i mechy), fabuła z wyborami, niektóre efekty graficzne, system obrażeń, voice acting – to nie były takie oczywiste rzeczy w wielu tytułach w okresie millenium, dlatego tym bardziej szkoda, że Shogo nie przebiło się na rynku. Liczę jednak na to, że w dobie remake’ów ktoś w końcu przypomni sobie o tym tytule, bo jeśli już odnawiać stare gry, to zdecydowanie właśnie takie.
Pamiętam, bawiłem się świetnie, pamiętam że seria z miniguna zamontowanego na mechu robiła kaszanę z wrogiej piechoty, a krew pryskała na budynki do wysokości czwartego piętra. I ta piosenka z intro, "Nemoto Miho - Negai" - pierwsza poznana przeze mnie japońska piosenka, do której do dziś wracam. Pojawiła się też w FEAR jako easter egg.
dariuszp
Gramowicz
19/04/2025 19:46
Kresegoth napisał:
Serial, trzy filmy, wszystko na podstawie książek, które napisał właśnie Shatner :) Sam serial był jednym z moich ulubionych za dzieciaka, a demo TekWar z pierwszego numeru CDA miałem ograne do zarzygania :) Więcej grałem tylko w dema Warcrafta 2 i Crusader: No Remorse.
dariuszp napisał:
* TekWar - kupę osób nie kojarzy ale kiedyś był serial z Williamem Shatnerem i zrobili grę z tym samym tytułem. 2.5D FPS https://www.youtube.com/watch?v=SRsHlWJmdUI
Jak ten czas leci. Ostatnio widziałem że w GTA: Vice City był rok 1986. Gra wyszła w 2002 więc jest 16 lat pomiędzy historią w grze a rokiem jej zrobienia.
Jakby Rockstar teraz zrobił grę której akcja jest 16 lat w przeszłość to byłby to rok 2009 czyli w grze wspominali by o takich starych hitach jak... trylogia Władcy Pierścieni, The Dark Knight, Matrixy, Kill Bill, The Incredibles, Avatar czy Iron Man (MCU).
Serio... poczułem się staro.
Kresegoth
Gramowicz
19/04/2025 19:20
dariuszp napisał:
* TekWar - kupę osób nie kojarzy ale kiedyś był serial z Williamem Shatnerem i zrobili grę z tym samym tytułem. 2.5D FPS https://www.youtube.com/watch?v=SRsHlWJmdUI
Serial, trzy filmy, wszystko na podstawie książek, które napisał właśnie Shatner :) Sam serial był jednym z moich ulubionych za dzieciaka, a demo TekWar z pierwszego numeru CDA miałem ograne do zarzygania :) Więcej grałem tylko w dema Warcrafta 2 i Crusader: No Remorse.