Śnieżka – recenzja filmu. Nie tylko jabłko zostało zatrute

Radosław Krajewski
2025/03/21 18:00
8
0

Disney długo kazał nam czekać na aktorską wersję Królewny Śnieżki. Oceniamy, czy jest naprawdę tak źle, jak wynikałoby to z komentarzy pod zwiastunem filmu.

Klasyka na zbyt nowo

Możemy wściekać się na Disneya, że taśmowo kręci aktorskie wersje swoich animowanych hitów, ale w tym szaleństwie jest metoda. Nie licząc okresu pandemii, kiedy to niewiele filmów potrafiło na siebie zarobić, to remake’i bajek po prostu się sprzedają. Najlepszym tego przykładem był krytykowany Król Lew, który mimo wszystko zebrał z kin 1,6 miliarda dolarów, czy najświeższe przykłady, jak Mała Syrenka i Mufasa, które pozwoliły wytwórni zarobić. Jednak Śnieżka to szczególny przypadek, bo takiej dawki uzasadnionej krytyki i licznych uwag, ale też hejtu nie miała żadna inna produkcja w historii. Na długo przed premierą film został okrzyknięty najbardziej znienawidzonym tytułem, a nieprzychylne komentarze pod materiałami promocyjnymi jedynie zwiększały poczucie, że tego projektu nie da się uratować. Mimo to Disney spróbował i opóźnił premierę o rok, aby poprawić reputację Śnieżki. Nic z tego jednak nie wyszło, a kolejne miliony zostały dopisane do i tak już rozbuchanego budżetu. Ale czy remake Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków naprawdę zasługuje na tak skrajnie negatywne opinie? Cóż, i tak, i nie.

Poniżej znajdą się drobne spoilery dotyczące fabuły zarówno Śnieżki, jak i oryginalnej animacji. Jeżeli więc nie chcecie sobie zepsuć zabawy z oglądania, to pomińcie akapity trzeci i czwarty.

Śnieżka
Śnieżka

Kiedy matka Śnieżki (Lorena Andrea) umiera, niedługo później zjawia się Zła Królowa (Gal Gadot), która za pomocą swojej magii miesza w głowie ojcu dziewczynki, który żeni się z kobietą. Pod wpływem podstępu Królowa pozbywa się swojego nowego męża, sprowadzając Śnieżkę (Rachel Zegler) do roli służącej. Dziewczyna w końcu dorasta i zagraża swojej macosze, która chce pozostać najpiękniejszą osobą na świecie. Gdy traci swój urojony tron piękności, postanawia zabić Śnieżkę. Zabójstwo zleca królewskiemu łowcy (Ansu Kabia), który nie wykonuje zadania i uwalnia dziewczynę. Księżniczka natrafia na dom pośrodku lasu, należący do siedmiu krasnoludków pracujących w pobliskiej kopalni. Niedługo później dziewczyna ponownie spotyka na swej drodze przystojnego banitę Jonathana (Andrew Burnap), który wraz ze swoją kompanią wierni są prawowitemu królowi. Wszyscy wspólnie postanawiają obalić Złą Królową, ale potężna wiedźma ma swój własny plan, przed którym Śnieżka nie potrafi się uchronić.

Chociaż z grubsza pierwsza połowa filmu odhacza kolejne fabularne punkty z animowanego oryginału, to jednak liczba zmian w nowej wersji jest zatrważająca. Począwszy od nadania imienia Śnieżce, która tym razem nie ma skóry „białej niczym śnieg”, ale po prostu urodziła się w śnieżycę, co też podkreśla jej twardy charakter, dzięki któremu jest w stanie przezwyciężyć wszystkie trudności. To jednak dopiero wierzchołek całej góry lodowej, który w zasadzie jest najmniej inwazyjny dla całej historii. O wiele gorzej wypadają wszelkie fabularne rewolty w zamienieniu księcia na banitę w stylu Robin Hooda, który nie wnosi do tej opowieści nic ciekawego. Koniec końców i tak dochodzi do pocałunku, który zrzuca zły urok ze Śnieżki, więc do daleko idących zmianach względem animacji, które miałyby zerwać z „przestarzałymi stereotypami” i podkreślić niezależność tytułowej bohaterki wcale tu nie dochodzi. Ukochany Śnieżki nadal jest sprowadzony głównie do tej roli, chociaż teraz ich wzajemne relacje zostały rozłożone na większą ilość scen i wspólny cel, jakim jest obalenie Złej Królowej.

Śnieżka
Śnieżka

I tu dochodzimy do najgorszej strony aktorskiego remake’u Disneya, który dopisuje dalszą część historii, ale robi to w nieporadny sposób. Cała wspomniana rebelia jest nudna, mało angażująca i pozbawiona widowiskowości. Śnieżka po prostu pojawia się w mieście, chcąc skonfrontować się ze swoją macochą, wcześniej nawołując piosenką (Śnieżka to przecież musical) do buntu poddanych. Problem w tym, że gdy dochodzi do starcia, to tłuszcza po prostu stoi, a powstrzymuje ją zaledwie dwóch strażników. Rzecz jasna kilku kolejnych stoi przy Królowej, ale tych dwóch zdążyłoby już polec, gdyby początkowo „rozsierdzony” tłum zdecydował się wybrać przemoc. Zamiast tego otrzymujemy nagły zwrot akcji, gdzie z całej kompani banitów, wspieranych krasnoludkami, więc na oko z 15 chlopa i dziewuch, przydaje się zaledwie jeden wprawny kusznik. Odbiera to zakończeniu stawkę, emocjonalność i widowiskowość. Podobnie jest z powstrzymaniem samej Złej Królowej, która analogicznie jak w oryginale, ginie przez własną głupotę, ale w zupełnie inny sposób.

Krasnoludki niesamowitości

Zresztą nuda to ogólna cecha całej aktorskiej Śnieżki. Udanych scen, jak ta w kopalni, gdzie krasnoludki śpiewają kultową piosenkę „Hej ho”, można policzyć na palcach u jednej ręki emerytowanego drwala. Ale nawet ta scena zostaje zniszczona przez fatalny wygląd postaci krasnoludków. Ich projekt może przyprawić niejedno dziecko o koszmarny nocne, a i dorośli mogą poczuć co najmniej dyskomfort. Największym problemem są zbyt duże głowy krasnoludków, przez co wyglądają, jak postacie z gry, w której ktoś wpisał kod na powiększenie głów (starsi gracze wiedzą, o co chodzi). Szczególnie widać to na tle Śnieżki Rachel Zegler, ale gdyby była to produkcja podobna do Króla Lwa, czyli wykonana w całości z CGI, to te krasnoludki mogłyby mimo wszystko nie wypaść tak tragiczne. Tylko trzeba byłoby je dopracować pod względem samego projektu, zaczynając od zmniejszenia ich głów.

Śnieżka
Śnieżka

GramTV przedstawia:

Jeżeli Śnieżkę można za coś pochwalić, to nie najgorsze scenografie. Co prawda niektóre wyglądają dosyć sztucznie, jak krótka scena w lesie, ale chatka krasnoludków i przylegająca do niej polana z płynącą rzeką wygląda całkiem nieźle. Zresztą podobać się mogą również pozostałe leśne tereny, czy wspomniana wcześniej kopalnia (która jednak jest w całości dziełem efektów komputerowych), ale widać tam, na co poszły pieniądze (co nadal nie usprawiedliwia aż tak dużego budżetu). Niestety podobnego wrażenia nie robią tanie, mało efektowne i nieporywające numery musicalowe. Szczególnie piosenka Złej Królowej negatywnie wyróżnia się swoją realizacją na tle reszty, gdzie nie działa ani choreografia, ani też cała inscenizacja, która uwydatnia problemy Śnieżki, jako wielkiego realizacyjnego bałaganu ze sprzecznymi koncepcjami.

Pomijając już ważny fakt, że Rachel Zegler po prostu nie pasuje do roli Śnieżki, to aktorsko nie wypada tak źle, jak chociażby w drugiej części Shazama. Nie jest to szczególnie utalentowana aktorka, ale zazwyczaj radzi sobie w głównej roli, choć czasami jej warsztat okazuje się zbyt ubogi, co też widać w niektórych scenach, gdzie Śnieżka nie zdradza absolutnie żadnych emocji. Zresztą jej wersja królewny pozbawiona jest ciekawej osobowości i staje się po prostu kolejną twardą, nieustraszoną bohaterką, która musi pokonać zło. Jednak Zegler wypada co najmniej przyzwoicie w porównaniu do okropnej Gal Gadot. Nie jest to dobra aktorka, a na domiar złego kazano jej grać w egzaltowany, przerysowany sposób, co wypada kuriozalnie i ma się dosyć tej antagonistki już po pierwszej scenie. Nie przekonuje również Andrew Burnap jako banita Jonathan, który bardziej ma oczarowywać bohaterkę i widza swoim wyglądem, niż całą resztą, ale nawet to wypada co najwyżej na słowo honoru.

Pastwienie się nad aktorską Śnieżką nie ma większego sensu, gdyż prawdopodobnie dyrektorzy Disneya zrozumieli już, w czym leży problem. Możemy mieć więc nadzieję, że kolejne projekty studia będą bardziej udane i po wielu ostatnich porażkach wytwórni, zarówno filmowych, jak i serialowych, w końcu nadejdą lepsze czasy, gdy do kin i na Disney+ będą trafiać jakościowe tytuły. Może to potrwać jeszcze rok, czy dwa, ale najwyraźniej Hollywood potrzebuje czasem takich terapii wstrząsowych. Śnieżka niech pozostanie więc ostrzeżeniem dla Disneya, że żadne pieniądze nie są w stanie załatać problemów, gdy te leżą już u samych podstaw. Przynajmniej plus jest taki, że już nigdy więcej nie będziemy musieli oglądać tych okropnych krasnoludków, czy to na wielkim ekranie w ewentualnej kontynuacji, czy też serialowym spin-offie.

3,0
Śnieżka to kosztowna lekcja dla Disneya, jak nie aktualizować klasycznych historii ze znanych animacji sprzed lat.
Plusy
  • Niektóre scenografie mogą się podobać
  • Kilka lepszych scen, jak ta z piosenką „Hej ho”
Minusy
  • Fatalny projekt krasnoludków
  • Nudna historia pełna niepotrzebnych zmian
  • Nowe wątki zupełnie się nie sprawdzają
  • Słabe inscenizacje piosenek
  • Zapowiadano rewolucje, a film nadal odhacza najważniejsze fabularne punkty oryginału
  • Kiepska Rachel Zegler…
  • …ale i tak wypada dużo lepiej od fatalnej Gal Gadot
Komentarze
8
MisticGohan_MODED
Gramowicz
Dzisiaj 01:57

Ten film to mega g..... tyle w temacie.

Headbangerr
Gramowicz
Wczoraj 09:25
El Defecatore napisał:

Gal Gadot powinna grać Śnieżkę. 

Gadot będzie miała szczęście jeśli nie dostanie Maliny tym razem.

Headbangerr
Gramowicz
Wczoraj 09:24
koNraDM4 napisał:

Nie wiem o co chodzi wszystkim, na IGN to od 7/10 skala się zaczyna

Ten żart już nie bawi i jest nieaktualny. Ostatni Venom dostał u nich 4/10, najnowszy Kapitan Ameryka 5/10, a to śmierdzące guano dostało 7.




Trwa Wczytywanie