Po dwuletniej przerwie najszybszy jeż świata dobiegł do kin. Oceniamy, czy to najlepsza odsłona serii.
Narodziny zła
Niewiele by brakowało, a filmowy Sonic stałby się wielką porażką. Twórcy wsłuchali się jednak w narzekania fanów na wygląd tytułowego bohatera, który zdążyć stać się memem, ale także przykładem, że głos widzów się liczy i może przynieść pozytywne skutki. Chociaż pierwsza część Sonica: Szybkiego jak błyskawica była filmem co najwyżej przeciętnym, tak druga odsłona na tyle rozszerzyła świat, dodała więcej akcji i naprawiła błędy poprzedniczki, że fanom niebieskiego jeża nie pozostało nic innego, jak zacierać ręce na jeszcze lepszą trzecią część serii. W międzyczasie otrzymaliśmy nieudany spin-off Knucklesa, w którym czerwona kolczatka nawet nie odgrywała głównej roli. Jednak reżyser wszystkich trzech filmów, Jeff Fowler, doskonale czuje tę serię i kolejny raz dowiózł produkcję jeszcze lepszą od poprzedniczki. Sonic: Szybki jak błyskawica to rzadki przykład serii, w której poziom rośnie wraz z każdą kolejną częścią. Trzecia odsłona to jeszcze więcej zabawy, świetnych scen akcji, jakościowych efektów specjalnych, ale przede wszystkim licznych mrugnięć okiem do fanów growego oryginału.
Sonic (Ben Schwartz), Tails (Colleen O'Shaughnessey) i Knuckles (Idris Elba) zostają wezwani przez organizację G.U.N. do poradzenia sobie z nowym zagrożeniem, które pojawiło się na ulicach Tokio. Trójka przyjaciół nie zdaje sobie jednak sprawy, że Shadow (Keanu Reeves) nie jest zwykłym kosmicznym jeżem i nawet ich wspólne siły nie wystarczą, aby go pokonać. Proszą więc o pomoc Doktora Robotnika (Jim Carrey), który został uznany za zmarłego, aby pomógł im pokonać nowe niebezpieczeństwo. Eggman nie zamierza jednak dotrzymywać umowy, gdy na swojej drodze spotyka dziadka Geralda (Jim Carrey), o którym istnieniu nawet nie widział. Robotnik łączy siły ze swoim krewnym i Shadowem, aby zemścić się na G.U.N. Sonic organizuje więc ściśle tajną misję w Londynie, w której pomagają Tom (James Marsden) i Maddie (Tika Sumpter) Wachowski. Nie wiedzą jednak, że Gerald wykorzystuje Eggmana i Shadowa do realizacji swoich straszliwego celu, którym jest zniszczenie całej planety.
Im bardziej rozrasta się uniwersum Sonica, tym dostarcza coraz więcej frajdy. Nie mamy tu, przynajmniej jeszcze w trzeciej części, żadnych nawiązań do multiwersum, alternatywnych wersji znanych postaci, czy innych udziwnień, które obecnie stały się już wyświechtanymi banałami w najróżniejszych filmowych i serialowych seriach. Całość działa głównie dzięki barwnym postaciom, ich relacjach i wzajemnych interakcjach, a im więcej bohaterów jest na ekranie, tym możemy liczyć na coraz więcej zabawy, akcji i humoru. Co istotne, każdy otrzymuje swoje miejsce i ważną rolę, nawet drugoplanowy Agent Stone, który przez cały film sprowadzony jest do roli żartu, aby otrzymać emocjonalną scenę w samym finale. Podobnie jest z Doktorem Robotnikiem, którego rola w całej historii mogłaby zostać lepiej poprowadzona, ale jestem w stanie wszystko wybaczyć, gdy na ekranie Jim Carrey w podwójnej roli tańczy do utworu Galvanize zespołu The Chemical Brothers.
Wielkie wrażenie za to robi Shadow, który jest „złym Soniciem”, ale na tyle dobrze opartym na genezie tego bohatera i jego motywacjach, że ciężko mu nie współczuć. Twórcy chętnie prezentują retrospekcje, gdy Shadow spędza czas z Marią, nastoletnią dziewczyną i krewną jednego z naukowców, którzy badają tajemniczego kosmitę. Gdy dla Sonica najważniejszą osobą w życiu jest Tom, tak Maria była kimś takim dla Shadowa. Nic więc dziwnego, że po jej stracie, nawet pięćdziesiąt lat później pała żądzą zemsty do ludzi, którzy mu ją odebrali. To niezwykle dobrze umotywowana i poprowadzona postać, która staje się nie tyle złoczyńcą, co antybohaterem. Dodatkowo kształtowana jest na twardziela w stylu Johna Wicka, co jest podkreślane nawet podobną estetyką do trzeciej części przygód słynnego zabójcy w jednej z pierwszych scen. Nie ma więc przypadku, że to Keanu Reeves podkłada mu głos i robi to absolutnie doskonale.
Szybszy od światła
W Sonic 3: Szybki jak błyskawica otrzymujemy prostą historię zemsty, odkupienia i walki ze swoimi słabościami. Dużą rolę odgrywa tu sam niebieski jeż, który próbuje powstrzymać Shadowa za wszelką cenę, samemu wchodząc na ścieżkę zemsty. Szczególnie w finale czuć, że tym razem opowieść została odpowiednio przemyślana i wyważona, aby żadna scena nie była zbędna. Nawet te komediowe, szczególnie z rodziną Robotników, którzy niejednokrotnie dają świetny popis humoru. Gdy Jim Carrey w pierwszej części Sonica potrafił irytować, tak teraz w podwójnej roli perfekcyjnie przypomina o swoim niewyczerpalnym komediowym talencie.
GramTV przedstawia:
Korzysta na tym również sama akcja, która łączy w sobie motywy kaiju, niczym z jakiejś Godzilli, a także kina szpiegowskiego oraz stylistyki rodem z gier. Gdy dwa kosmiczne jeże walczą ze sobą na ekranie, ciężko nie poczuć ekscytacji, gdy wygląda to jak najwyżej jakości przerywnik filmowy z gry. W Sonicu 3 skala wydarzeń jest o wiele większa, a wraz ze świetnymi efektami specjalnymi, całość wygląda o wiele lepiej niż w dwóch poprzednich odsłonach razem wziętych. Dokładnie widać, że w przypadku tej produkcji każdy dolar został odpowiednio wykorzystany, a twórcy nie szczędzili budżetu na CGI.
Kawał dobrej roboty odwalili również aktorzy, szczególnie ci podkładający głos pod Sonica i resztę drużyny. Zdążyłem już pochwalić Keanu Reevesa, ale złego słowa nie można również napisać o Idrisie Elbie, Benie Schwartzu, czy Colleen O'Shaughnessey. Jedynie szkoda, że tym razem mało jest James Marsden, ale wykorzystuje on każdą minutę, w której pojawia się na ekranie. Nie wykorzystano za to Krysten Ritter w jednej z drugoplanowych ról, która pod koniec zupełnie znika, chociaż było miejsce, aby kontynuować jej wątek.
Sonic 3: Szybki jak błyskawica pokazuje coraz lepsze oblicze growych adaptacji. Gdy seria nie startowała z wysokiego poziomu, każda kolejna część okazała się lepsza i przy trzeciej z całą stanowczością można stwierdzić, że jest to w pełni udany film. Niepozbawiony wad, a trzeba się również liczyć z tym, że nie każdemu taki humor podpasuje, ale akcja jeszcze nigdy wcześniej w filmach o niebieskim jeżu nie była tak widowiskowa, a nowy bohater skradnie serce niejednej osobie. Najwyraźniej na trylogii się nie zakończy i już teraz dostaliśmy istotną scenę po napisach, w której wprowadzona zostaje kolejna postać. Jeżeli mamy otrzymać produkcję jeszcze lepszą, to już nie mogę doczekać się czwartego Sonica.
7,0
Sonic 3: Szybki jak błyskawica to jedna z najlepszych filmowych adaptacji gier.
Plusy
Odpowiednio wyważona historia między akcją, humorem a budowaniem świata
Shadow to doskonały antybohater…
…a Keanu Reeves jeszcze bardziej podkreśla, że jest to Sonicowy odpowiednik Johna Wicka
Rozwój Sonica z jego licznymi rozterkami
Każdy bohater jest tu istotny
Jim Carrey daje popis swoich komediowych umiejętności…
…szczególnie w scenie tańca
Widowiskowa i efektowna akcja, czasami jakby wyjęta wprost z gry
Stojące na wysokim poziomie efekty specjalne
Minusy
Emocjonalnie dałoby się historię jeszcze bardziej podkręcić
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!