Miniserial Szogun dobiegł właśnie końca. Oceniamy, dlaczego to jeden z najlepszych seriali ostatnich lat.
Wielka ucieczka
Zewsząd zalewają nas seriale, które są niczym wyjścia na fast fooda. Znajomy smak, zero rozczarowań i kulinarne doznania, o których zapomina się tuż po zjedzeniu. Ale mimo wszystko wiele osób chętnie sięga po takie rozwiązania w porze obiadowej, czy na kolację. Podobnie jest w świecie seriali, gdzie trzeba się trochę więcej napracować, aby znaleźć odpowiednie danie. Taką wykwitną potrawą jest Szogun, którego dziesięcioodcinkowy sezon w całości obejrzycie już na Disney+. Zdecydowanie jest to produkcja premium, którą nawet nie warto włączać po męczącym dniu pracy, a należy oglądać ją w pełnym skupieniu, aby nie pominąć niczego, co przygotowali nam twórcy. Wiele lat temu tę serialową rewolucję rozpoczęła Gra o Tron, a po wielu latach kontynuuje ją Szogun, który jest pozycją dla każdego, kto szuka w serialach czegoś więcej niż zwykłej rozrywki.
Akcja serialu rozgrywa się w 1600 roku w Japonii. Lord Yoshii Toranaga (Hiroyuki Sanada) walczy o życie, gdy przeciwko niemu sprzymierzają się inne rody z Rady Regentów. Kiedy w pobliskiej wiosce rybackiej odnaleziony zostaje tajemniczy okręt pochodzący z Europy, jego angielski marynarz, John Blackthorne (Cosmo Jarvis), ma Toranadze do zaoferowania sekrety, które mogą mu pozwolić zachować życie i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Blackthorne do pomocy otrzymuje tłumaczkę, Tody Mariko (Anna Sawai), chrześcijańską arystokratkę i ostatnią przedstawicielkę upadłej rodziny. Służąc swojemu panu w czasach politycznej wojny, Mariko musi pogodzić wypełnienie swojego zadania i zobowiązań wobec Blackthorne’a a oddaniu wierze i jej zmarłemu ojcu.
Szogun jest remakiem kultowego serialu o tym samym tytule z 1980 roku. Mamy więc do czynienia z historyczną produkcją, która przenosi nas do XVII-wiecznej Japonii. Jednak w odróżnieniu od wielu innych podobnych seriali, w których ostatnio zaczął przodować Apple TV+, nie ma tu mowy o nudzie, dłużyznach, czy przekładaniu historycznych motywów nad prowadzeniem historii i rozwoju bohaterów. Wszystko jest organiczne, więc już samo wkroczenie Johna Blackthorne’a na scenę wydaje się zakłócać porządkowi tego świata, niemal wywracając go na drugą stronę. Twórcom udało się więc stworzyć wiarygodny świat, w którym jest miejsce zarówno na polityczne intrygi, wielkie bitwy, czy przybyszów zza oceanu, którzy chcą zmienić mentalność, z ich perspektywy dzikich, Japończyków.
Serial odpowiednio balansuje odhaczaniem kolejnych historycznych wydarzeń, przy jednoczesnym rozbudowywaniu skomplikowanego świata, uczciwie i bez protekcjonalizmu podchodząc do japońskich zwyczajów, a skupieniu się na głównym wątku tej opowieści, w którym Toranaga próbuje przeżyć ataki z każdej strony, odzyskując swoje wpływy i władzę. Chociaż widz ma podążać i poznawać wszystkie zawiłości właśnie poprzez Blackthorne’a, to jak wcześniej wspomniałem, zdaje się on intruzem, niepasującym elementem, który wtrąca się w nie swoje sprawy. Rzecz jasna Anglik ma swoje własne motywacje, aby pomóc Toranadze, próbując więc nie tylko przeżyć i wyjść cało z całej intrygi, ale również coś na tym zyskać. W Szogunie twórcy stworzyli wielowarstwową historię, w której każda z postaci ma swoje własne cele, które chce spełnić niezależnie od innych. Nie mamy tu więc do czynienia z podziałem na dobro i zło, ale różne odcienie szarości, które przekładają się na konkretną interesowność bohaterów.
Z Monsterverse do XVII-wiecznej Japonii
Prawdziwym sercem Szoguna jest Toda Mariko, która staje się przewodniczką dla Blackthorne’a, tłumacząca bohaterowi swój niebezpieczny i tajemniczy świat. Młoda kobieta ma paradoksalnie najwięcej do stracenia, ale też zdaje się najmniej ustępliwa dzięki połączeniu chrześcijańskiej wiary i jej wrodzonej skłonności do lojalności. Poza dziewiątym odcinkiem Mariko nigdy nie wysuwa się w tej historii na pierwszy plan, ale to ona jest tym niezbędnym połączeniem między Blackthornem i Toranagą, dzięki której obie strony mogą nie tylko nie przegrać, ale również wiele zyskać. Wszystkie wytwórnie i platformy streamingowej powinny zobaczyć Szoguna, aby nauczyć się, jak powinno się tworzyć i rozwijać kobiece bohaterki, których siła nie polega na dosłownej fizyczności, czy też dialogach, które niegdyś były zarezerwowane wyłącznie dla męskich bohaterów.
GramTV przedstawia:
Ogromne wrażenie robi takżę strona wizualna i realizacyjna Szoguna. Serial prezentuje się znakomicie od pierwszej do ostatniej sceny. Nie tylko za sprawą jakościowych efektów specjalnych, ale dopieszczenia każdego kadru pod względem inscenizacji, zdjęć, scenografii, kostiumów, charakteryzacji, choreografii walk, czy montażu. W każdym odcinku widać ogromne napracowanie twórców, którzy wykonali kawał świetnej roboty nie tylko na planie, ale również na etapie planowanie całej produkcji. Szogun może stanowić za wzór, jak powinno się tworzyć współczesne wysokobudżetowe seriale.
Złego słowa nie można też napisać o aktorach. Hiroyuki Sanada zrobił wszystko, aby wybór obsady nie szedł współczesnymi trendami i postawił twórcom ultimatum, że japońscy aktorzy muszą zagrać historyczne postacie. Nie mamy tu więc żadnego aktorskiego miszmaszu, co dodatkowo buduje wiarygodność nie tylko przedstawionego świata, ale samego serialu. Sam Sanada jako Toranaga jest świetny i nie ma ani jednej złej sceny. Podobnie jak Anna Sawai, ale również doskonały jest Tadanobu Asano jako Kashigi Yabushige, Takehiro Hira w roli Ishido Kazunariego, czy Tokuma Nishioka jako Toda Hiromatsu. W tym wszystkim odpowiednio odnajduje się Cosmo Jarvis, który perfekcyjnie rozumie swoją rolę i Blackthorne’owi daleko do schematu białego zbawcy.
Szogun może nie jest nowym serialowym mesjaszem, który ma zmienić układ sił, ale to bardzo dobra, jakościowa produkcja, która jednak nie trafi do wszystkich ze względu na nieco inne, bardziej klasyczne podejście do prezentowania historii. Nie jest to szybki serial do pooglądania do kolacji po długim dniu pracy, przy którym można się zrelaksować. To wymagający uwagi i skupienia serial, który wynagradza widza świetną historią, głębokimi charakterologicznie bohaterami i doskonałą stroną wizualną. Jeden z najlepszych seriali roku.
8,5
Szogun może i nie robi tak dużego wrażenia jak Gra o Tron, ale to niezwykle jakościowa produkcja.
Serial ma słabsze momenty, ale generalnie jest świetnie zagrany, pięknie zrealizowany (mimo że kręcony był w Kanadzie a nie w Japoni) i wysmakowany. Sanada to Chad bo zarządał przerobienia scenariusza, który początkowy był zbyt "współcześnie zamerykanizowany" (konkretami nie rzucę, ale można się domyślić :)). Dostaliśmy więc serial z dziwnymi, ale autentycznymi zwyczajami Japończyków co nieraz powoduje konsternacje dla widza Zachodniego ale i nadaje autentyczności, inności kultur. Kwestionowałbym zachowania i wybory niektórych bohaterów, ale słyszałem że jest to bardzo wierna adaptacja książek, więc jeśli doszukiwać się jakiś wad w fabule, to właśnie bardziej u źródła.
Scena z 8 odcinka (na pewno wiecie która) to jedna z najlepiej zagranych i trzymających w napięciu scen jakie oglądałem w ostatnim czasie w serialu.
Moim zdaniem czas z serialem nie będzie zmarnowany i jest to chyba obecnie najlepsza rzecz jaką może zaoferować Disney+.
Cykada
Gramowicz
23/04/2024 09:15
Pierwsze trzy odcinki rewelacja a później już tylko gorzej. Ciągle wałkują to samo, robi się z tego masło maślane, do tego błędy logiczne, serial tworzy pewny obraz zasad a potem sam sobie zaprzecza. Od 5 odcinków nie wiele się wydarzyło i można by było to skrócić do 2 epizodów. Dla mnie takie 6/10