The Bear – recenzja sezonu 3. Obejść się smakiem

Jakub Piwoński
2024/09/11 09:00
1
1

Od lipca na platformie Disney dostępny jest trzeci sezon przebojowego serialu The Bear. Serial zgarnął wiele nagród, w tym Emmy. Jak wypada trzeci sezon?

Jeszcze po premierze pierwszego sezonu nikt nie spodziewał się, że serial osiągnie tak gigantyczny sukces. Popularność nabierała rozpędu pod wpływem spływających zewsząd pozytywnych recenzji. Twórcy nie mogli pozostać na to głusi, dlatego kilka tygodni po premierze ogłoszono, że oglądalność pierwszego sezony jest na tyle zadowalająca, że powstanie także drugi sezon The Bear. Potem przyszły nagrody Emmy, Złote Globy i inne wyróżnienia oraz powszechne uznanie. Aktorzy stali się rozpoznawalni, a sam serial wszedł do elity.

The Bear
The Bear

The Bear nadal konsumuje się łatwo...

Czasami jest tak, że tak jednoznaczne i silne uznanie staje się dla twórców trudnym do uniesienia brzemieniem. Podejrzewam, że Christopher Storer, autor serialu, pewnie miał kłopot z przespaniem niejednej nocy, wymyślając koncept trzeciego sezonu popularnego „Miśka”. Czy rezultat jego starań, oraz starań aktorów, jest w pełni satysfakcjonujący? To wbrew pozorom bardzo trudne pytanie. Najlepiej będzie, jeśli zastosuje porównanie kulinarne, pozostając w zgodzie z tematyką serialu. The Bear w moim mniemaniu ma dwa oblicza. Czasem jest jak hamburger, który udaje, że jest daniem o wiele bardziej wysublimowanym. W innych momentach z kolei przypomina właśnie wykwintną gęsią wątróbkę, podaną na talerzu jak dzieło sztuki, które po skosztowaniu smakuje jak… odgrzewany kotlet.

Te dwie twarze serialu zdecydowanie utrudniają jego odbiór. Pierwszy sezon zdecydowanie smakował jak hamburger. Wówczas wszystko co działo się na ekranie, było bardzo pospolite, mało wyszukane, wręcz krzykliwe. Czasem zdecydowanie za bardzo krzykliwe. Ta maniera była z jednej strony odstręczająca, z drugiej jednak tworzyła wokół produkcji aurę prawdziwości. Osobiście jednak nawet wówczas w niektórych momentach dostrzegałem fałsz twórców, którzy w moim mniemaniu mylnie uznali, że jeśli zaleją danie keczupem od góry do dołu to nadadzą mu wyrazistości. Podobne problemy miewał drugi sezon, który jednak wciąż bronił się bardzo dobrymi kreacjami aktorskimi.

The Bear
The Bear

W trzecim sezonie główny bohater grany przez Jeremy'ego Allena White'a (czy już można mówić, że to wschodząca gwiazda Hollywood, czy jeszcze czekamy z tą opinią?), po szeregu cennych doświadczeń i kilku przeżytych dramatach, postanawia zmienić koncepcję swojej jadłodajni o 180 stopni. Od teraz będzie serwował tylko wykwintne dania. Członkowie jego załogi muszą więc ściągnąć brudne fartuchy, założyć białe, czyste koszule i nabrać nieco ogłady. Oczywiście nie udaje się to do końca, bo za zamkniętymi drzwiami kuchni wciąż mają miejsce sceny dantejskie, a pracownicy nadal drom na siebie mordy (bo powiedzieć, że krzyczą, to jak nie powiedzieć nic). Carmen ma jednak konkretny cel – chce być najlepszy i podać tą wątróbkę w sposób mistrzowski. Upór w podążaniu tą ścieżką ma jednak swoje konsekwencje.

GramTV przedstawia:

Ten serial określany jest mianem komedii, ale szczerze mówiąc, mało mnie on śmieszy. Bardzo subtelnie twórcy wyzbywają się w nim elementów humorystycznych, kładąc zdecydowanie większy nacisk na przeżywane przez postacie dramaty. Według mnie, to w tych momentach serial jest najsilniejszy. Zawsze jednak, gdy ponownie chce stać się hamburgerem, wszystko idzie w łeb i tonacja ciężko trawi się w naszych żołądkach. I choć wydawać by się mogło, że twórcy znaleźli ciekawy sposób na to, by poprowadzić tę historię dalej, to jednak w toku seansu trzeciego sezonu na jaw wychodzi kolejny problem. Ta fabuła jest nijaka i nie posuwa się do przodu.

The Bear
The Bear

…ale trudno o uczucie sytości.

Pierwszy odcinek nowego sezonu to małe mistrzostwo świata. Widzimy w nim postać graną przez Jeremy'ego Allena White'a, który w takt wydobywającej się z ekranu minimalistycznej muzyki, powoli pogrąża się swoim kulinarnym obłędzie. Zabieg ten pełni rolę ilustracji stanu psychicznego bohatera i poświęcony mu jest cały odcinek. Bez względu na to, jak bardzo udany realizatorsko jest ten fragment, jego manierą został naznaczony niemal cały sezon. Niewiele się w nim bowiem dzieje. Można ten serial oglądać niemalże na przewijaniu, podczas gdy ani dialogi, ani sceny, nie ilustrują niczego, co w jakiś sposób posuwa fabułę na przód. Jedna z bohaterek dostaje pewną propozycję i nie wie, jaką decyzję ma podjąć. Najwyraźniej to ten wątek stanie się przyczynkiem do powstania sezonu czwartego (a potem pewnie i piątego, bo czemu nie). Jako widz czuje się jednak nieco oszukany. Moją cierpliwość wystawiono dużą próbę, a ja nie wiem, czy mam tyle czasu, by czekać w kolejce za tym daniem.

Owszem, The Bear nadal konsumuje się stosunkowo łatwo. Trzeba przyznać, że w obecnym kształcie to najbardziej artystyczna odsłona serialu, a twórcy pozwolili sobie na niekonwencjonalne zagrania. Paradoksalnie, trudno jednak o uczucie sytości. Tak bardzo postarano się nie popełnić błędu, który kosztowałby utratę wypracowanej reputacji, że tak po prawdzie oddano na talerzu pół-produkt.

5,5
To nadal dobry serial, któremu jednak, paradoksalnie, zaszkodziły wszelkie splendory, które na niego spadły.
Plusy
  • Twórcy nie boją się niekonwecjonalnych zagrań, także realizatorskich
  • Jeremy Allen White aktorsko wciąż błyszczy
  • Odcinki konsumuje się łatwo, także ze względu na krótki czas trwania
Minusy
  • Fabuła grzęźnie w mieliźnie, nie posuwa się w żadnym kierunku
  • Wciąż szkodzą serialowi mometny przesadnej krzykliwości, nadekpresyjnych dialogów
  • Twórcy stoją w rozkroku, między wysublimowanym daniem, a prostą konsumpcją
  • Pomimo energicznych, artystycznych ruchów, brak serialowi odwagi
Komentarze
1
wolff01
Gramowicz
Ostatni czwartek

Znajomy kiedyś puścił mi scenę z tego serialu jak rodzinka bohatera spotyka się na jakieś święto/wspólny obiad. Tak męczącej, przesadnie wulgarnej, nadmiernie ekspresyjnej i irytującej sceny przedstawiającej dysfunkcyjną (?) rodzinę dawno już nie widziałem. Oglądam różnorakie dzieła, ale ta scena mnie wręcz odrzuciła i zniechęciłą do serialu. Nie potrafię oglądać takich postaci. Nie wiem czy ta scena miała być satyrą, dramatem, czy w zamyśle miała odniesć wrażenie "naturalnej". Nawet niektóre polskie filmy się chowają ze swym prostactwem. A nad serialem same ochy i achy. Jak tak ma wyglądać dzisiejszy "elityzm" to ja zostaje przy byciu plebsem...