To zawsze Agatha – recenzja 4 odcinków serialu. Niemagiczny sabat

Radosław Krajewski
2024/09/19 08:00
6
0

Zadebiutował drugi i zarazem ostatni tegoroczny aktorski serial z MCU. Oceniamy, czy to lepsza produkcja od Echo.

Czarodziejki z Marvela

Naprawdę chciałbym wierzyć w poprawę jakości w produkcjach Marvela. Zarówno Kevin Feige, prezes studia, jak i Bob Iger, szef Disneya, wielokrotnie zapewniali, że chcą widzom prezentować jak najwyższą jakość, kosztem liczby jednocześnie produkowanych seriali. Mam też świadomość, że na efekt tych zmian będziemy musieli poczekać do przyszłego roku i debiutu pierwszego sezonu Daredevil: Born Again. Ale ciężko utrzymać tę wiarę, gdy otrzymujemy takie niepotrzebne nikomu zapychacze jak Echo, a teraz To zawsze Agatha. Marvel wciąż płaci wysoką cenę swoich nietrafionych decyzji, aby przede wszystkim regularnie dostarczać widzom nowy „kontent”, nawet z postaciami, które absolutnie nikogo nie obchodzą. Zamiast więc skasować takie produkcje i udawać, że nigdy nie powstawały, Marvel brnie w to dalej i po Echo przyszła pora na Agathę Harkness. Czyli serial poświęcony antagonistce WandaVision, o który nikt nie prosił i nikt go nie potrzebował.

To zawsze Agatha
To zawsze Agatha

Od tragicznych wydarzeń z Westview mija kilka lat. Agatha (Kathryn Hahn) nie zdaje sobie sprawy z dawnych wydarzeń, żyjąc w zupełnie innym świecie, wykonując z pozoru zwykłą pracę. Ale sytuacja zmienia się, gdy nagle natrafia na tajemniczego trupa. W końcu Harkenss odkrywa swoje prawdziwe istnienie, zdając sobie sprawę z braku posiadanych mocy. Gdy pewnej nocy w jej domu napotyka na Nastolatka (Joe Locke), ten oferuje jej pomoc w odnalezieniu legendarnej Drogi Czarownicy, aby znów stała się potężną wiedźmą. Agatha zwołuje swój sabat, aby wspólnie wyruszyć w niebezpieczną podróż i odzyskać to, co utracone. Ich śladem wyrusza Zielona Czarownica (Aubrey Plaza), potężna postać, która ma własne motywacje, aby pomagać Harkness w jej misji.

Pierwsze cztery odcinki, które miałem okazję już obejrzeć, stanowią zaledwie wstęp do całej opowieści. I z tym mam duży problem, jako że To zawsze Agatha rozwija się bardzo powoli, ale nie wykorzystując tego czasu należycie. Rzecz jasna może się to zmienić w pozostałych pięciu epizodach, ale w tym, co do tej pory widziałem, za mało było interakcji między wiedźmami. Gdy Agathę Harkness poznaliśmy już w WandaVision, którego znajomość konieczna jest do obejrzenia tej produkcji (podobnie jak Doktora Strange’a w multiwersum obłędu), tak pozostałe wiedźmy stanowią mało intrygującą nowość, którą nikt nawet nie próbuje nam należycie przedstawić. Każda z nich oparta jest na pewnym archetypie i jedna z wiedźm specjalizuje się w eliksirach, inna w ochronie, czy wróżeniu. Jak łatwo się domyśleć, na Drodze Czarownicy będą musiały wykorzystać swoje umiejętności, aby przejść do „kolejnego poziomu”. Żadna jednak nie posiada swoich magicznych mocy, co jest zaskakujące i rozczarowujące, gdy mowa o produkcji, która miała być przepełniona magią.

To zawsze Agatha
To zawsze Agatha

Gdy pierwszy odcinek jest ciekawym i całkiem oryginalnym wprowadzeniem, który obiecuje interesującą zabawę konwencją gatunkową, podobnie jak miało to miejsce z telewizyjnymi epokami w WandaVision, tak kolejne to już typowy serial Marvela ze wszystkimi tego zaletami i wadami. Szkoda, że twórcy To zawsze Agatha tak szybko porzucają to, co mogłoby ten serial wyróżnić na tle pozostałych superbohaterskich produkcji. Co prawda później celują w stylistykę horroru, ale zamiast ją wykorzystać, wolą gnać za mało widowiskową akcją i poświęcać czas irytującym bohaterkom bez żadnej charyzmy, czy ciekawszych motywacji. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że gdyby nie logo sygnowane Marvelem, nikt nie zainteresowałby się tym tytułem. To przezroczysta historia z wydarzeniami, które po prostu się dzieją, nie mając odpowiednich fundamentów, żeby jakkolwiek zainteresować widzów.

Zła wiedźma

Pomijając już brak charyzmatycznych postaci drugoplanowych i sporo przypadku w rozwoju fabuły, to chyba największym problemem jest sama tytułowa postać, która nie do końca przypomina tę antagonistkę, którą poznaliśmy w finale WandaVision. Rzecz jasna bez swoich mocy nie jest już potężną wiedźmą, ale bardziej chodzi o jej nieprzekonujący i zmienny charakter. Niestety twórcy zastosowali najbardziej tendencyjny manewr w przypadku „złych postaci”, więc Agatha Harkness jest raczej antybohaterką niż złoczyńcą, którą była jeszcze kilka lat temu. Co prawda wiedźma potrafi być złośliwa i niemiła dla swoich współtowarzyszek, żeby chwilę później jak gdyby nigdy nic im pomagać. W postaci Agathy brakuje konsekwencji i z jednej strony twórcy pchają ją, żeby stała się kolejną pełnokrwistą bohaterką, ale co pewien czas przypominają sobie, że to jednak zła postać, która od czasu do czasu musi robić niecne rzeczy.

To zawsze Agatha
To zawsze Agatha

GramTV przedstawia:

Nie do końca pasuje mi również, co Kathryn Hahn robi z tą postacią. To zawsze Agatha rzadko traktuje siebie poważnie, co widać w każdym aspekcie, począwszy od scenariusza, przez pracę kamery, skończywszy na grze aktorskiej. Hahn jest świetną aktorką i nie bez przyczyny stała się jedną z ulubienic fanów w WandaVision, ale w swoim własnym serialu zbyt często popada w karykaturalność. Szczególnie widać to w scenach, gdy akurat nie ma żadnych dialogów i zaczyna się wygłupiać, co ma niby podkreślić zwichrowany umysł Agathy, ale to kompletnie nie działa, gdy za chwilę jest już w pełni poczytalna i świadoma swojego poważnego zachowania. Pozostali aktorzy co prawda nie wchodzą w tę grę, ale tworzą tak nijakie postacie, że zaraz po seansie zapomina się, jak mają na imię i jaką funkcję pełnią w serialu. Jedynym wyróżnikiem jest Pani Hart, w której to roli Debra Jo Rupp jest niesamowicie irytująca z jej piskliwym głosikiem. Na plus można za to wyróżnić Aubrey Plazę, która wydaje się grać w zupełnie innym, o wiele lepszym serialu.

Co warto wyróżnić w To zawsze Agatha, to prawdziwie zbudowane lokacje. Twórcy ograniczyli efekty specjalne do minimum, co niestety czasami widać aż za dobrze. Serialowi czasami brakuje odpowiedniej skali i niektóre scenografie wyglądają sztucznie. Inne z kolei wydają się niesamowicie małe, a niejednokrotnie twórcom nie udało się tego przykryć całkiem niezłymi kolorami, scentralizowanymi ujęciami, czy wizualnym przepychem, co najbardziej widoczne jest w czwartym odcinku. Mimo to część lokacji robi wrażenie swoją naturalnością.

To zawsze Agatha wyrasta raczej na ciekawostkę dla najwierniejszych fanów WandaVision, niż serial, który ma dołożyć ważną cegłę do budowania MCU. Gdy Echo przynajmniej wprowadzała w Daredevil: Born Again, tak produkcja o Agacie Harkness wydaje się zbędnym zapychaczem w jesiennej ramówce Disney+. Serial nie spełnia swojej funkcji rozrywkowej, a o ciekawej fabule, interesujących postaciach, czy jakiejkolwiek wyrazistej stylistyce grozy nie ma tu mowy. To jeden ze zdecydowanie najgorszych seriali Marvela, który słusznie pokazuje, że studio podjęło dobrą decyzję, aby przede wszystkim stawiać na jakość, a nie ilość. To zawsze Agatha zostanie szybko zapomniane, jak Echo, Tajna Inwazja, czy Mecenas She-Hulk.

4,0
Gdyby nie logo Marvela, to nikt nie zainteresowałby się serialem To zawsze Agatha.
Plusy
  • Początek jest całkiem udany
  • Fani WandaVision będą zadowoleni
  • Świetna Aubrey Plaza
  • Brak przesytu efektami specjalnymi
  • Czasami wygląda bardzo dobrze…
Minusy
  • …a innym razem sztucznie, płasko i studyjnie
  • Nieciekawa historia
  • Brak konsekwencji w kreowaniu Agathy Harkness
  • Miejscami sztuczna gra Kathryn Hahn
  • Powolne tempo prowadzenia akcji
  • Pozbawione charyzmy postacie drugoplanowe
  • Niewykorzystana stylistyka horroru
  • Zbyt szybko porzuca początkową konwencję
Komentarze
6
Headbangerr
Gramowicz
19/09/2024 22:07
wolff01 napisał:

Najśmieszniejsze jest to jak obecnie uprzedmiatawia się ludzi o innej orientacji. Jeden krytyk popkultury którego oglądam słusznie zauważył że obecnie traktuje się ich wręcz jak akcesorium, obowiązkowy dodatek do filmu/serialu. 

Cała ta pseudo-ideologia to obraza dla myślących ludzi. Nic tu nie ma sensu. Nawet podstawowe założenie jakim jest zwiększenie tolerancji wyłożyło się i zdechło, bo trudno powiedzieć, żeby sami zainteresowani, traktowani jak ludzie specjalnej troski i stawiani na ołtarzykach tak żeby było ich widać z daleka, czuli się dzięki temu jak integralna część społeczeństwa. Jak już wspomniałeś - zrobili z nich cyrkowe atrakcje.

wolff01
Gramowicz
19/09/2024 18:13
Hithaeglir napisał:

https://www.youtube.com/watch?v=_97GNebQa78

:D

Najśmieszniejsze jest to jak obecnie uprzedmiatawia się ludzi o innej orientacji. Jeden krytyk popkultury którego oglądam słusznie zauważył że obecnie traktuje się ich wręcz jak akcesorium, obowiązkowy dodatek do filmu/serialu. Wrzuca się ich do filmów nie jako wartość dodana tylko żeby byli - bo fajnie można sobie na ściance powiedzieć jakim to się jest progresywnym. Dziennikarze oczywiście podłapują temat i zadają takie oderwane, właściwie nie mające żadnego znaczenia w kontekście filmu/serialu pytania: "jak bardzo queer jest wasz serial?" - "ano bardzo bardzo hue hue".

Wszystko takie na pokaz, fałszywe - popisuja się jak debile (zresztą w większości przypadków to są po prostu bogaci debile sądząc po ich social mediach). To już jest groteska - wykorzystuje się ludzi homo jak maskotki, dopóki nie przyjdzie inna moda... zresztą ludzie z community (nie aktywiści) sami stwierdzają że to poszło już za daleko https://www.youtube.com/watch?v=WjKjCqfMrHE.

Hithaeglir
Gramowicz
19/09/2024 17:01

https://www.youtube.com/watch?v=_97GNebQa78

:D




Trwa Wczytywanie