Przed pandemią pokazy gier Creative Assembly wykorzystywały takie banalne technologie jak samolot i samochód. Teraz do roboty zaprzęgnięto aż trzy różne programy: własną platformę do streamingu prezentacji w wysokiej jakości, tudzież Parsec i Discord do zdalnej gry, komunikacji i podglądu rozgrywki. Każde z nas miało przypisany sobie komputer, stojący prawdopodobnie gdzieś w Horsham, na południe od Londynu. Liczną dziennikarską ekipę podzielono na kilkuosobowe wirtualne pokoje, którymi opiekowali się wyznaczeni pracownicy Creative Assembly. Każde z nas miało też dodatkowe konto, na którym na żywo była transmitowana rozgrywka, by nasi opiekunowie mogli w każdej chwili pomóc, podpowiedzieć. Gdy nadchodził wyznaczony czas na rozmowę z twórcami – w moim wypadku byli to Jim Whitston (Lead Battle Designer) i James Martin (Game Designer) – po prostu pauzowaliśmy rozgrywkę i przechodziliśmy do specjalnego wirtualnego pokoju na Discordzie. Piszę o tych technikaliach tyle, bo o dziwo udało się za pomocą tego zestawu oprogramowania bardzo dobrze odtworzyć to, jak wyglądało to zwykle na tradycyjnych pokazach.
Prawdopodobnie najważniejszą informacją dla fanów świata Warhammera jest to, że w Total War: Warhammer III zobaczymy pełne armie Kislevu i Cathayu. O ile ta pierwsza doczekała sie iluś modeli w starszych edycjach, druga to zupełna nowość. Moi rozmówcy zarzekali się, że w ramach współpracy z Games Workshop jedynie wymieniali uwagi, ale ogólne patrzyli twórcom klasycznego bitewniaka znad ramienia, ale mam wrażenie, że plany rozwoju serii Creative Assembly znacząco przyspieszyły prace nad tymi dwoma frakcjami. Cathay pozostaje dla mnie wciąż niewiadomą, bo w bitwie dowodziłem siłami Kislevu. Dla mniej zorientowanych: to frakcja znajdująca się na przedmurzu Starego Świata, z determinacją i wielkimi stratami starająca sie powstrzymać zarówno najazdy z Norski, jak i główne siły Chaosu, dla których są pierwszym przystankiem w pochodzie na południowy zachód.
Gdy ekipa z Games Workshop niemal trzydzieści lat temu wymyślała świat dla figurkowej gry Warhammer Fantasy Battle, z typowo brytyjskim poczuciem humoru postanowiła zagrać na stereotypach o nacjach Europy. Samych siebie oszczędzili (Albion jest raczej “apokryficzny”), Francji dostało się boleśnie za sprawą pozornego blichtru feudalnej Bretonii, Niemcy otrzymali gotycki sznyt, a Rosję, Ukrainę i Polskę wrzucono hurtem do jednego worka i nazwano Kislevem. W armii znajdziemy władającą lodem Carycę, o przypadkowym zapewne imieniu Katarzyna, jeźdźców z husarskimi skrzydłami (pojedynczymi jak u węgierskiego pierwowzoru, ale jednak z wyglądu naszymi), Kozaków no i oczywiście niedźwiedzie (ze szczególnym uwzględnieniem białych), bo wiadomo, że nimi wschód Europy stoi…
Jeśli idzie o pomysł na armię, to Kislev w grze Total War: Warhammer III wypada naprawdę ciekawie. Sporo oddziałów jest bardzo wszechstronnych, przygotowanych zarówno do walki zasięgowej jak i w zwarciu. Siłą rzeczy nie są w każdej z tych ról równie dobre, ale mądrze je wykorzystując bardzo łatwo można dostosować się do sytuacji na polu bitwy. Zwłaszcza strzelcy z bronią palną bywają przydatni, gdy przychodzi walczyć z ciężko opancerzonymi Wojownikami Chaosu. Oczywiście mamy też regularną ciężką piechotę, niezłomnych carskich gwardzistów, jak też typowe lekkie oddziały zasięgowe, ale spora selekcja owych wszechstronnych wojsk moim zdaniem wyznacza taktykę dla Kislevu. Uzupełnia to rozbudowana jazda, począwszy od lekkich prowokatorów z bronią zasięgową, poprzez “skrzydlatych” kopijników, na wojownikach dosiadających niedźwiedzi kończąc. Na specjalną uwagę zasługuje kapłan, czyli jednostka wsparcia, mogąca regenerować straconą żywotność wojaków i zapewniająca im odpowiedni kręgosłup moralny. Na czele mojej armii stała Caryca Katarina Bokha, Lodowa Królowa Kislevu. Włada potężną mroźną magią, w większości będącą dobrym wsparciem dla jej wojsk, ale potrafi też za jej pomocą przetrzebić hordy wroga. Siłą rzeczy nie jest jakoś bardzo wytrzymała w zwarciu – tu w sukurs przychodziły jej monstrualne niedźwiedzie, konstrukty oparte o lodową magię. To potężne jednostki, zdolne wytrzymać starcie z większością najpotężniejszych Demonów Chaosu.
Sama bitwa w trybie Survival, to specjalny rodzaj starć w Total War: Warhammer III, związanych z postępami fabuły kampanii. W moim przypadku był to atak na Brass Citadel, jedną z kluczowych fortec wzniesionych na Pustkowiach Chaosu. Mosiężna Cytadela to miejsce, z którego bóg Khorne, Władca Czaszek, kontroluje swoją domenę, posiada więc na miejscu mnóstwo wojsk, do tego na wezwanie zarządzającego Wielkiego Demona bardzo szybko mogą zjawić sie posiłki. Nowa bitwa stawia więc przed nami dwa równoległe zagrożenia: pokonanie obrońców i pilnowanie flank. Starcie podzielone jest na fazy, w każdej zajmujemy kolejne partie Mosiężnej Cytadeli, umacniamy je i odpieramy kolejne fale wojsk Chaosu. By było weselej, atak jest zaplanowany jako niespodziewany, więc na początek docierają niewielkie siły, łatwe do przeoczenia przez patrole wroga. Dopiero, gdy zajmiemy daną część cytadeli, za pomocą magicznych bram docierają nasze posiłki – również w ograniczonej liczbie, by nie ryzykować z Wiatrami Magii, dmącymi jak szalone tak blisko północnej Bramy Chaosu.
Cały czas musimy więc walczyć z przeważającym liczebnie przeciwnikiem, na szczęście dzięki elementowi zaskoczenia słabo zorganizowanym. Dlatego kluczowe jest umacnianie naszych pozycji, poprzez przebudowę lokalnych wież na kilka typów struktur obronnych, wznoszenie barykad, podestów dla oddziałów zasięgowych… a na to wszystko mamy ograniczoną liczbę zasobów, pozyskanych na miejscu. Z tej samej puli opłacamy przybycie posiłków, uzupełnienia stanu liczebnego jednostek, z amunicji dla nich, a nawet pulę magii dostępnej dla Lodowej Królowej Kislevu, jeśli Kaśka nam się za mocno wykosztuje podczas danej fazy walk. Postępując wgłąb Mosiężnej Cytadeli możemy co prawda rozbierać wcześniejsze umocnienia, ale nie zawsze jest to rozsądne, zwłaszcza jeśli idzie o pierwsza placówkę. Z Pustkowi Chaosu nadciągają bowiem posiłki, najpierw lekkie, szybkie jednostki, potem coraz silniejsze. Dlatego część wojsk lepiej zostawić, by do spółki z umocnieniami skutecznie chroniły plecy głównym siłom. Jak widać Total War: Warhammer III ma w zanadrzu wyzwania nawet dla starych wyjadaczy, bo tryb Survival dalece odbiega od tego, co dotąd widzieliśmy.
Krok po kroku wbijamy się coraz głębiej, dostajemy też coraz lepsze oddziały, by zmierzyć się z obrońcami serca Mosiężnej Cytadeli. Kolejne bramy są aktywne obok poprzednich, warto więc mądrze decydować kogo z nowej puli gdzie wysłać. Można również odsyłać swe oddziały magicznymi portalami, by uzupełniły siły poza przeklętymi Pustkowiami Chaosu i wróciły w pełnym stanie liczebnym – bywa to skuteczniejsze niż leczenie, bo lokalna aura jest dość szkodliwa dla ludzkiego zdrowia… Jeśli jesteśmy czujni i dobrze żonglujemy siłami i zasobami, nasza straż tylna zacznie mieć poważne problemy dopiero wtedy, gdy główne siły będą mierzyły się z lokalnym demonicznym kacykiem i jego podkomendnymi, będącymi często również potężnymi Demonami Chaosu. Bitwa jest długa, każda z trzech faz zajmowała mi około kwadransa, ale zwycięstwo w tak trudnych warunkach jest sporą nagrodą. Jeśli idzie o wykorzystywane wojska, są one po części powiązane z tym, jakiego Legendarnego Lorda wybraliśmy w kampanii i prawdopodobnie z poziomem rozwoju naszej frakcji. Tak więc jeśli będę te bitwę w pełnej wersji gry Total War: Warhammer III toczył kimś innym, niż Caryca Katarina, czeka mnie nowa rozkmina, jak sobie poradzić.
Z rozmowy z twórcami wynikło też, że również w ramach bitew poza kampanią czeka nas nowy rodzaj starcia, w jakiś sposób nawiązujący do punktu kontroli, na których oparty jest tryb Survival. Total War: Warhammer III ma ukazać się jeszcze w tym roku, ale skoro na razie pokazano pismakom jedynie bitwę, to raczej stawiałbym na ostatni kwartał. Przypomnę też, że trzecia odsłona serii ma wygenerować poza własną również nową dodatkową kampanię na olbrzymiej mapie, dostępną z czasem dla posiadaczy wcześniejszych części.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!