Tożsamość matki - recenzja filmu Inwazja barbarzyńców

Joanna Kułakowska
2022/11/21 22:50
0
0

Inwazja barbarzyńców to nie barbarzyńska, a erudycyjna inwazja nietuzinkowych pomysłów malezyjskiej reżyserki na kino akcji z metafilmową perspektywą.

Odkryć swoje prawdziwe JA

Swoistym wstępem, pierwszą jaskółką zawirowań fabularnych w filmie Tang Chui Mui jest tajemniczy mnich buddyjski (Mano Maniam), przesiadujący w pobliżu sali treningowej. Mężczyzna po pewnym czasie wręcza kobiecie zakurzoną broszurę zatytułowaną Kto wlecze za sobą to ciało? Później oferuje też radę, która wyda się znajoma wszystkim choć trochę zaznajomionym z podstawami filozofii Wschodu, najzwyklejszą, tą troszkę mądrzejszą pop-psychologią czy po prostu z popkulturą, a szczególnie jeszcze innym zachodnim hitem, z gatunku tych mniej lub bardziej pobieżnie czerpiących z azjatyckiego dorobku kulturowego: Twoje ciało nie jest więzieniem dla twojego umysłu. To umysł jest więzieniem twojego ciała (domyślacie się?). Cóż, tak czy owak niełatwo uwolnić w pełni czy to ciało, czy to umysł, gdy przez cały wspomniany czas synek „pomaga” jej, jak może (choć przyznać trzeba, że nasza bohaterka wskutek pofolgowania własnym potrzebom i zainteresowaniom nawiązała znacznie lepszy kontakt z Yu Zhou, co wyraźnie stanowi nader obrazową poradę dla innych rodziców), a ponadto pojawiają się liczne perturbacje związane z produkcją filmu, w którym ma zagrać główną rolę. Nagle okazuje się, że zmuszona będzie współpracować z byłym mężem, co prowokuje konieczność dojścia do ładu z przeszłością, potem że być może w ogóle nie zagra tej roli, bo światek filmowy rządzi się swoimi prawami... Yoon Moon ma już dość wszystkiego i zniesmaczona decyduje się pożegnać ze swym nauczycielem i wyjechać. Niedługo potem widownia Inwazji barbarzyńców obserwuje, jak dochodzi do tragedii...

Odkryć swoje prawdziwe JA, Tożsamość matki - recenzja filmu Inwazja barbarzyńców

Dość rzec, iż znajomość sztuk walki nie zawsze zapewnia zwycięstwo, rozwiązanie najważniejszego problemu. Bohaterka Inwazji barbarzyńców wprawdzie wykonuje wiele sekwencji akcji bez dublerki, z których prawie wszystkie bardzo dobrze się ogląda, tym razem jednak musi poradzić sobie w niezwykle zagmatwanej sytuacji, wymagającej walki z natłokiem uczuć, pracy z meandrami własnego umysłu. Bardzo ważna, wieloznaczna jest scena, w której dokładnie jak odcięty od własnej tożsamości Jason Bourne próbuje przedrzeć się do swego prawdziwego JA i patrząc w lustro, zadaje w kilku językach pytanie: Kim jestem?

Wybrać pigułkę

Tak jak jedna z postaci w pewnym momencie z uśmieszkiem oferuje filmowej bohaterce wybór Niebieska czy czerwona? , tak ważny jest wybór, kto właściwie wlecze za sobą to ciało. Kim jestem? Stara prawda, poruszona również w Inwazji barbarzyńców, głosi, że nie jesteś swoją pracą, swoim imieniem ani swoimi związkami. To wszystko nikogo z nas tak naprawdę nie definiuje. Dlatego za pośrednictwem swego utworu Tang Chui Mui stawia pytania o tożsamość matki, która nie chce przestać być po prostu człowiekiem. Aktorka, reżyserka i scenarzystka na podstawie własnych doświadczeń i odczuć mówi o tym, jak ogromną zmianą jest pojawienie się dziecka i jak ważne jest odzyskanie własnego ciała, które w pewnym sensie się straciło. W jednym z wywiadów stwierdza: Kiedy tracimy kontakt z własnym ciałem, tracimy kontakt ze sobą. W recenzowanym obrazie artystka cudownie bawi się scenami nawiązującymi do filmów Bruce’a Lee (który mówił co nieco o wyrażaniu siebie poprzez sztuki walki), tu warto dodać, że sama Tang trenuje od trzech lat, poświęcając się głownie brazylijskiemu dżiu-dżitsu. Patrząc na ekran, widzimy, że obserwowana postać wie, co robi (choć nie jest jeszcze mistrzynią świata i okolic, co próbuje się zasugerować w pewnej warstwie dzieła). Notabene personalia głównej bohaterki odnoszą się do Moon Lee, aktorki i kaskaderki znanej przeważnie z filmów należących do podgatunku honkongijskiego kina akcji girls with guns. Widzowie znajdą w Inwazji barbarzyńców (tytuł nawiązuje do rozważań Hannah Arendt na temat przemocy – czym niestety po trosze okazuje się wspominana zmiana, przewrócenie do góry nogami całego życia) całą masę odniesień: Tożsamość Bourne’a (zarówno w sensie książek Roberta Ludluma, jak i filmu Douga Limana), ukłon w stronę filmów sportowych, hołd dla piętrowości świata, niepewnej tożsamości i teorii spiskowych w serii Matrix oraz utworach Philipa K. Dicka (książki Ubik i Czy androidy śnią o elektrycznych owcach), jak również mrugnięcie oka w stronę Davida Lyncha, a nawet... Platona.

Wybrać pigułkę, Tożsamość matki - recenzja filmu Inwazja barbarzyńców

GramTV przedstawia:

A co w tym filmie naprawdę urzeka, to fakt, jak zmyślnym jest komentarzem odnośnie do tworzenia filmów. Na planie zresztą, prócz Tang Chui Mui, zebrała się sama śmietanka filmowców, a jednocześnie starych przyjaciół: piosenkarz, kompozytor muzyki filmowej i reżyser Pete Teo, reżyser i mistrz kung-fu James Lee oraz aktor i reżyser Bront Palarae (w roli tajemniczego Adnana). Ten ciut prześmiewczy, lecz pełen sympatii „remake” zachodnich hitów to jeden z obrazów na tegorocznym festiwalu Pięć Smaków, które naprawdę warto obejrzeć.

Strona 2/2
8,0
Inwazja barbarzyńców Tang Chui Mui to wyśmienita zabawa kinem i ironicznym spojrzeniem na własne życie twórczyni. Film w filmie i o filmie.
Plusy
  • Fajne kino akcji, a zarazem psychologiczne
  • Metawarstwy, kontekstowość i liczne odniesienia do literatury i kinematografii
  • Kobiece spojrzenie na karierę, status i tożsamość matek, w których życiu skutecznie, choć wbrew ich woli zaczyna dominować dziecko
  • Humor
  • Ciesząca oko gra aktorska
  • Sztuka reżyserska (płynne połączenie fikcji z rzeczywistością)
  • Podkreślająca klimat ścieżka dźwiękowa
Minusy
  • Uważni widzowie nie dadzą się tak do końca nabrać na żart reżyserki (pytanie, czy to naprawdę ważne, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyraźne wskazówki umieszczone w fabule)
  • Nieudany montaż w istotnej scenie walki
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!