Gra, która wygląda jak film
Patrząc na grafikę w Trek to Yomi można by pomyśleć, że to nie gra, lecz odnaleziony po latach film w reżyserii Akiro Kurosawy. Elementem, który skutecznie przyciąga do najnowszej produkcji rodzimego studia Flying Wild Hog stworzonej we współpracy z Leonardem Menchiarim jest bowiem czarno-biała oprawa graficzna. W parze z fenomenalną stylistyką idzie oczywiście umiejscowienie akcji - Trek to Yomi zabiera nas bowiem do feudalnej Japonii.
Zaatakowali nas!
Choć początek kampanii opiera się na doskonale znanym schemacie, tak naprawdę z czasem przebieg opowieści w Trek to Yomi odrobinę mnie zaskoczył. Wcielamy się w młodego samuraja imieniem Hiroki, którego mistrz umiera w wyniku ataku na wioskę, a on sam - jako jedyny - jest w stanie rozprawić się z siłami zła. Trzeba przyznać, że nie brzmi to szczególnie spektakularnie, ale zaplanowana na około sześć godzin historia niewątpliwie ma swoje momenty i może się podobać. Zwłaszcza, że - nie wchodząc w szczegóły - podczas rozgrywki zmierzymy się nie tylko z ludźmi.
Ciekawa opowieść z różnych perspektyw
Trek to Yomi może sprawiać wrażenie klasycznej przygodówki akcji, w której rozgrywkę ukazano z perspektywy kamery bocznej. Owszem, wiele fragmentów oferuje właśnie wspomniany widok, niemniej całość zrealizowano w pełnym trójwymiarze. Nie bez powodu, wszak Flying Wild Hog regularnie bawi się perspektywą. Jeśli miałbym to do czegoś porównać, to na myśli przychodzi trylogia Assassin's Creed: Chronicles, ale rodzima ekipa oferuje nam znacznie więcej w tym aspekcie.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!