Polska adaptacja kultowej powieści to kolejny hit Netflixa.
Gdybym miał wybrać jedną książkę z bogatego portfolio Harlana Cobena, to zdecydowanie miałbym z tym ogromny problem. Owszem, wspomniany pisarz zyskał rozgłos na całym świecie za sprawą fenomenalnego thrillera zatytułowanego Nie mów nikomu, ale ma na swoim koncie także całą masę innych, świetnych powieści. Nic więc dziwnego, że Netflix na ich podstawie sukcesywnie przygotowuje kolejne miniseriale. Kolejny z nich, tym razem bazujący na hicie z 2004 roku, właśnie ujrzał światło dzienne.
Tylko jedno spojrzenie
Harlan Coben po polsku
Tylko jedno spojrzenie to - po W głębi lasu i Zachowaj spokój - kolejna polska adaptacja książki Harlana Cobena. Oznacza to, że na ekranie zobaczymy polskich aktorów, a poszczególni bohaterowie noszą nasze rodzime imiona i nazwiska. Zresztą sama akcja także rozgrywa się na terenie naszego kraju, choć oczywiście cała historia jest żywcem wyjęta ze wspomnianej książki. Chociaż może nie aż tak do końca - jak to w przypadku seriali bywa, gdzieniegdzie trzeba było coś uciąć, a w innym miejscu przeciągnąć i uzupełnić, by ostatecznie dopasować opowieść do wymagań małego ekranu. Efekt jest jednak niesamowity, bo Tylko jedno spojrzenie ogląda się jednym tchem, tak samo zresztą jak “połyka się” papierowe dzieło Harlana Cobena na jedno posiedzenie (a nie jest to krótka proza).
O co chodzi w serialu Tylko jedno spojrzenie?
Greta (Maria Dębska) jest szczęśliwą żoną Jacka (Cezary Łukaszewicz) i mamą dwójki dzieci. Po ostatnich wakacjach postanawia wywołać odbitki u pobliskiego fotografa. Pomiędzy nimi znajduje się jednak mniejsze zdjęcie w niższej jakości przedstawiające sylwetki kilku osób, w tym jedną z przekreśloną twarzą. Wśród nich znajduje się młodszy chłopak przypominający jej męża. Kiedy pokazuje fotografię swojemu ukochanemu, ten przepada bez śladu, lecz z perspektywy widza doskonale wiemy, co się z nim dzieje. Sama Greta natomiast nie ma pojęcia, dlaczego Jacek zniknął. Jak się okazuje, wszystko ma związek z wydarzeniami, do których doszło w pewnym klubie piętnaście lat temu…
Tylko jedno spojrzenie
Tak przedstawiają się ogólne założenia fabularne serialu Tylko jedno spojrzenie. Od razu da się zauważyć, że nie mamy tutaj do czynienia z pełnoprawnym kryminałem (nie szukamy odpowiedzi na pytanie “kto zabił”), lecz intrygującym thrillerem. Ten jest nie tylko świetnie napisany (mowa, rzecz jasna, o dialogach), ale i bardzo dobrze wyreżyserowany; na uwagę zasługuje także świetna scenografia. Owszem, można narzekać na to, że mało tu elementów budowania świata czy też samej charakterystyki postaci, ale z drugiej jednak strony akcja goni akcję, przez co ciężko oderwać się od ekranu. Tym bardziej, że na obejrzenie całości potrzeba raptem kilku godzin. To sześcioodcinkowy miniserial, w którym jeden epizod trwa od 40 do maksymalnie 50 minut.
GramTV przedstawia:
Tylko jedno spojrzenie od Netflixa, tak samo jak książkowy pierwowzór autorstwa Harlana Cobena, to znacznie bardziej rozbudowana historia niż ta, którą opisałem w jednym z poprzednich akapitów. Wszystkie wątki z czasem łączą się tu w jedną, spójną całość. Uwielbiam moment, w którym poszczególne elementy pozornie niepasującej do siebie układanki krok po kroku zaczynają wskakiwać na swoje miejsce. Tak jest właśnie w tym przypadku, tak jest również w innych dziełach amerykańskiego pisarza. Czasem narracja prowadzona jest w klasycznej formie, nierzadko jednak praktycznie dopiero na samym końcu po kolei dowiadujemy się, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Tylko jedno spojrzenie zdecydowanie zalicza się do tej drugiej grupy. To element, który sprawia, że historia po prostu wciąga. Zwłaszcza, że nie ma w niej żadnych luk fabularnych, a po ujrzeniu napisów końcowych widzowie otrzymują odpowiedzi na wszystkie nurtujące ich pytania.
Przy tym wszystkim należy jednak pamiętać, że jak to u Harlana Cobena, Tylko jedno spojrzenie to - tak to nazywam - bajka dla dorosłych. Sporo kryminalnych, fikcyjnych opowieści, mogłoby się wydarzy naprawdę, ale to, co proponuje nam wspomniany autor zawsze jest grubymi nićmi szyte. Nie przeszkadza to jednak w tym, aby ślęczeć przed telewizorem i odkrywać poszczególne niuanse fabularne. Opracowany przez amerykańskiego pisarza styl przyjął się już przed laty i wciąż ma na całym świecie wielkich fanów. Nic dziwnego - jego historie są po prostu świetne, a rozwiązanie całej zagadki trudno przewidzieć (choć Harlan Coben niejednokrotnie wysyła nam różne sygnały, dzięki którym możemy na własną rękę próbować odgadnąć finał opowieści).
Jeśli natomiast chodzi o grę aktorską, to w tym aspekcie Tylko jedno spojrzenie również wypada bardzo dobrze. Przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę role pierwszo i drugoplanowe. Zastrzeżenia można mieć do występujących epizodycznie postaci (mowa w tym przypadku o pojawiającym się na początku więźniu, którego zeznanie ma istotne znaczenie dla samej opowieści, jak i pewnym ochroniarzu). Zasadniczo jednak wszyscy wypadli bardzo przekonująco, co jest oczywiście także zasługą osób odpowiedzialnych przecież za casting.
Tylko jedno spojrzenie
Podsumowanie
Tylko jedno spojrzenie to serial adresowany oczywiście przede wszystkim do fanów Harlana Cobena. Osoby, które znają dzieła tego pisarza wiedzą, że mogą spodziewać się wciągającej opowieści. Pozostali natomiast mogą liczyć na angażujący seans wciągający od początku do samego końca. Warto zapoznać się z nową propozycją Netflixa zarówno jeśli czytaliśmy książkę (najlepiej dawno, by nie pamiętać zwrotów akcji), jak i wtedy, gdy nie mieliśmy z nią wcześniej do czynienia. Wciągająca rozrywka gwarantowana, a o to przecież chodzi, prawda?
8,5
Nie mogło być inaczej - serialowa adaptacja książki Tylko jedno spojrzenie od Harlana Cobena to must have dla fanów thrillerów.
Plusy
klasyczna powieść Harlana Cobena w polskich realiach
świetna, intrygująca opowieść pełna zwrotów akcji
świetnie wyreżyserowane sceny
bardzo dobra gra aktorska
klimatyczna scenografia
idealna długość seansu
Minusy
momentami gra aktorska epizodycznych postaci pozostawia nieco do życzenia
niekiedy chciałoby się więcej mniej intensywnej akcji i budowania świata czy też sylwetek poszczególnych bohaterów
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!