Uśmiechnij się albo giń - recenzja Emio - The Smiling Man

xguzikx
2024/08/30 09:00
0
1

Ponad trzy dekady po debiucie Famicom Detective Club posiadacze Switcha dostają w swoje ręce zupełnie nową odsłonę serii od Nintendo. I to z oznaczeniem wiekowym “dla dorosłych”. Jak do tego doszło i co z tego wyszło?

Uśmiechnij się albo giń - recenzja Emio - The Smiling Man

Szukając na gram.pl mojej recenzji Famicom Detective Club, byłem szczerze zaskoczony, że od jej napisania minęły już ponad trzy lata. Przypomnijmy, że mowa o zbiorczym wydaniu dwóch remake’ów gier z końca lat 80. The Missing Heir i prequel The Girl Who Stands Behind przez długi czas były dostępne wyłącznie na rynku japońskim i dopiero w epoce Nintendo Switch oficjalnie trafiły na Zachód.

Okazuje się, że te trzy lata od wydania odświeżonej dylogii Famicom Detecticve Club były dla ekipy pod wodzą Yoshio Sakamoto bardzo pracowite. Sakamoto, jeden z najbardziej zasłużonych twórców z obozu Nintendo (seria Metroid, Kid Icarus, WarioWare i wiele innych) wykorzystał szansę, by wrócić po tylu latach do detektywistycznego projektu dla młodzieży i opracować pod tym samym szyldem coś zupełnie nowego. Tym razem dużo mroczniejszego i skierowanego do dorosłego odbiorcy... A przynajmniej tak sugeruje oznaczenie “M” na okładce.

Starzy znajomi, nowe problemy

Emio – The Smiling Man: Famicom Detective Club opowiada historię nastoletniego adepta sztuki detektywistycznej, którego mieliśmy okazję poznać z różnych stron w dwóch poprzednich częściach. Tym razem bohater ma 19 lat, co oznacza, że od czasu przygody w The Missing Heir upłynęły jedynie dwa lata (i cztery od prequela The Girl Who Stands). Chłopak noszący wybrane przez nas imię pracuje jako asystent w biurze detektywistycznym Shunsuke Utsugiego razem ze swoją wieloletnią przyjaciółką Ayumi Tachibaną. Pewnego dnia zostaje on wysłany na miejsce zbrodni, dokonanej na uczniu gimnazjum. Wstępne śledztwo wykazało, że ofiara została uduszona. Najbardziej niepokojąca jest jednak papierowa torba z uśmiechniętą buzią, którą ktoś pozostawił na głowie chłopca.

Ten widok mógł zmrozić krew w żyłach szczególnie starszym policjantom i detektywowi Utsugiemu. Pamiętają oni bowiem serię nierozwiązanych morderstw sprzed 18 lat, kiedy ofiary miały na głowach takie same torby na głowach. Miejska legenda głosi, że to sprawka Emio. Zagadkowej postaci w prochowcu i z “uśmiechniętą” torbą na głowie, który wręczał takie same “uśmiechy” płaczącym dziewczynom w zamian za ich życie. Czy Emio faktycznie istnieje i powrócił do morderczego procederu po 18 latach? A może jakiś naśladowca próbuje podszyć się pod miejską legendę, zmieniając nieco modus operandi seryjnego mordercy? W końcu najnowszą ofiarą jest chłopak, a wszystkie poprzednie były dziewczynami. A może jest to zapowiedź zupełnie nowej serii morderstw?

Jak za dawnych lat

Między innymi takie pytania będziemy sobie zadawać wraz z głównym bohaterem, który rusza w ślad za sprawcą makabrycznego mordu. Co to oznacza w praktyce? Jeżeli graliście w poprzednie odsłony Famicom Detective Club, to poczujecie się jak w domu. Emio – The Smiling Man kontynuuje tradycję, jawiąc się jako przygodówka detektywistyczna w formacie visual novel. Praktycznie cała rozgrywka sprowadza się tu do czytania (dialogi audio tylko w wersji japońskiej) masy tekstu i przeklikiwania różnych wariantów w prostym menu. Komendy takie jak “zapytaj/słuchaj”, “zawołaj”, “spójrz/zbadaj” są podstawowym narzędziem młodego detektywa, który musi zbierać informacje, poszlaki i sprawnie kojarzyć fakty. Jest tu trochę z tradycyjnej przygodówki point and click, co oznacza możliwość zacięcia się w pewnym momencie. Ale wtedy z pomocą często przychodzi komenda “myśl”, która mniej lub bardziej dosadnie nakieruje nas na właściwe tory.

GramTV przedstawia:

Emio – The Smiling Man jest grą całkowicie liniową i niezbyt długą (10-12 godzin bez zbytniego ociągania). Dla mnie to plus przy tego typu modelu rozgrywki, w którym jedynym urozmaiceniem jest dodanie drugiej grywalnej postaci. W pewnych momentach gracz przejmuje bowiem stery nad Ayumi. Dzięki temu możemy kontynuować śledztwo, patrząc na pewne kwestie z zupełnie innej perspektywy. I zdobywając informację od rozmówców, którzy z męskim asystentem detektywa nie chcieli dzielić się swoją wiedzą.

Horror dla dorosłych?

Wiadomość o wydaniu Emio – The Smiling Man przez długi czas była trzymana w sekrecie. A kiedy już pojawił się pierwszy teaser, wielbiciele horrorów i innych mrocznych doświadczeń przecierali oczy ze zdumienia. Gra w takiej estetyce wydana przez Nintendo z kategorią “M” była dla wielu synonimem zamarzniętego piekła. Ostatecznie Emio – The Smiling Man horrorem nie jest, a raczej odpowiednikiem filmowego dreszczowca, co zresztą było ważną przesłanką dla twórców. Sakamoto mówił wyraźnie, że zależało mu na opowiedzeniu historii bez wątków nadnaturalnych, niewytłumaczalnych. Stąd postać Emio, wokół którego co prawda wytworzyła się pewna legenda, ale można go odbierać jako “zwykłego” seryjnego mordercę. Dzięki temu odkrywanie prawdy o Emio, ofiarach i nie tylko to fascynująca i wciągająca przygoda.

Stopniowe dochodzenie do prawdy, łączenie kolejnych elementów układanki, zwroty akcji – wszystko to jest bardzo dobrze pomyślane. I tylko czasami łapałem się na tym, że jak w wielu visual novelkach musiałem wybierać w moim przekonaniu “nielogiczne” opcje dialogowe, by popchnąć fabułę w kierunku, który już wcześniej przewidziałem. Albo mozolnie przeklikiwać kolejne dialogi, żeby po którymś pytaniu wreszcie odblokowało się to, które najchętniej zadałbym na samym początku.

Jak za dawnych lat, Uśmiechnij się albo giń - recenzja Emio - The Smiling Man

Nie jest to jednak nic strasznego czy zaskakującego dla weteranów japońskich przygodówek/tekstówek. Jeżeli więc lubicie historie z dreszczykiem i mocną tematyką, osadzoną we współczesnej Japonii, to zdecydowanie powinniście spróbować zagrać w Emio – The Smiling Man. Szczególnie, że Nintendo udostępniło prolog i trzy pierwsze rozdziały do ściągnięcia zupełnie za darmo z eShopu. Przed poznaniem historii Emio nie musicie koniecznie sięgać po poprzednie części Famicom Detective Club, ale jeśli jesteście zieloni w gatunku VN, to lepiej sprawdźcie demo.

Pod względem wykonania Emio – The Smiling Man jest bardzo tradycyjne, czyli mamy minimalistycznie animowane postacie na prawie statycznych tłach (ktoś tam pisze na komputerze albo macha ręką), klikanie w menu i mnóstwo czytania. Jedni to kochają, inni będą mijać szerokim łukiem. Ot, kwestia gatunkowej specyfiki. Drugą rzeczą, która wywoła skrajne emocje, jest finał Emio – The Smiling Man. Sam Yoshio Sakamoto mówił: “Scenariusz trafia w samo sedno tego, co miałem na myśli od samego początku, więc zakończenie tej historii może być dla niektórych osób kontrowersyjne". Po czym zasugerował, że liczy na dyskusje wśród graczy i dzielenie się własnymi przemyśleniami. Moje są takie, iż faktycznie zakończenie (a nawet kilka ostatnich rozdziałów) może być rozczarowujące. Z drugiej strony doceniam to, co udało się opowiedzieć i przedstawić, wychodząc poza schematyczną historię tropienia seryjnego mordercy. Koniec końców podpisuję się pod stwierdzeniem Sakamoto, że Emio – The Smiling Man to najlepsza odsłona Famicom Detective Club i cieszę się, że Nintendo dało temu projektowi zielone światło.

7,5
Najlepsza odsłona serii dla fanów detektywistycznych visual novelek
Plusy
  • Wciągająca historia
  • Mocne wątki dla dorosłego odbiorcy
  • Gratka dla fanów tradycyjnych VN
  • Nie dłuży się
Minusy
  • Dla niektórych końcówka będzie rozczarowaniem
  • Brak funkcji dotykowych w trybie handheld to kpina
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!