Finałowa część trylogii Venoma zadebiutowała w kinach. Oceniamy, czy jest lepsza od swoich poprzedniczek.
Nieokrzesany sąsiad
Najwyraźniej Sony Pictures zrozumiało, że rozkręcanie własnego uniwersum wokół postaci z kart komiksów o Spider-Manie, bez samego głównego superbohatera jest zadaniem niezwykle trudnym. Sama wytwórnia jednak nie pomagała swojej serii, kręcąc kiepskiej jakości filmy, które stały się co najwyżej viralowymi żartami, a nie przykładami, które mogłyby stanowić wzór dla nowoczesnego kina superbohaterskiego. Jedynie Venom potrafił ustać na własnych nogach, chociaż do dzisiaj zachodzę w głowę, jak pierwsza część mogła stać się tak dużym hitem. Był to film wtórny, jakby wyjęty wprost z ery początków superbohaterskich produkcji sprzed dwudziestu lat, a nawet wtedy nie miałby żadnych szans z X-Menami, czy nawet Fantastyczną Czwórką. Druga część Venoma okazała się jeszcze większą drogą przez mękę, a finałowa odsłona nie zapowiadała, aby coś miało się w tej materii zmienić. Venom 3: Ostatni taniec przynajmniej nie próbuje ukrywać, że nie jest to poważna produkcja i film już na początku odpina wrotki, zabierając nas w szaloną, pełną absurdów i głupot podróż. Podobno ostatnią dla Eddiego Brocka i jego symbionta, ale czy naprawdę powinniśmy wierzyć twórcom takiego kina, które od początku traktuje widza jak debila?
Trzecia część rozpoczyna się zaraz po wydarzeniach z drugiej, gdzie Eddie Brock (Tom Hardy) powraca do swojego świata. Szybko dowiaduje się, że jest poszukiwany przez policję w związku ze śmiercią detektywa Mulligana (Stephen Graham). Były dziennikarz i jego symbiont zamierzają udać się do Nowego Jorku, ale po drodze atakuje ich ksenofag, jeden z niemal nieśmiertelnych łowców, który został wysłany przez samego Knulla (Andy Serkis), twórcę symbiontów. Venom informuje Eddiego, że potężny Knull chce uwolnić się ze swojego więzienia, a potrzebuje do tego Kodeksu, który jest w ich posiadaniu. Ich tropem podąża nie tylko kosmiczna rasa, ale również specjalny oddział generała Rexa Stricklanda (Chiwetel Ejiofor), którego zadaniem jest odnalezienie wszystkich symbiontów. Organizacja Imperium zbiera je w niejasnych celach, a jedną z ich pracownic jest Teddy Payne (Juno Temple), która bada przybyszów z innej galaktyki. Eddie Brock i Venom muszą kolejny raz powstrzymać zagrożenie dla całego świata, zanim będzie za późno.
Chociaż film cały czas podbudowuje potęgę Knulla i wynikające z tego problemy dla całego uniwersum, to ojciec symbiontów nie jest wcale głównym przeciwnikiem w Venomie 3. Sony Pictures ewidentnie pozostawiło to zagrożenie na inną okazję i możemy jedynie zgadywać, czy we własnym uniwersum, czy też w Spider-Manie 4. Dochodzi więc do dziwnej sytuacji, gdzie Ostatni taniec jest w rzeczywistości wstępem do większej historii, którą dopiero poznamy za kilka lat. To słabe rozwiązanie jak na pożegnalny film o Venomie, który nie otrzymuje zakończenia z odpowiednim splendorem, choć trzeba przyznać, że jest to najbardziej wybuchowy i widowiskowy finał ze wszystkich trzech części. Zamiast tego to ksenofagi stanowią główne zagrożenie dla Eddiego Brocka i jego towarzysza, chociaż to dosyć nudne w swoim projekcie i funkcji potwory, które z powodzeniem zrobiłyby karierę wśród Zergów ze StarCrafta.
Zresztą Venom 3: Ostatni taniec ma więcej wspólnego z Blizzardem, niż można byłoby przypuszczać. Udowadnia to kiepska sekwencja wprowadzająca do filmu, która wygląda, jak jeden z przerywników filmowych stworzonych przez to legendarne studio. Problem w tym, że nie jak cinematic z jednej z najnowszych produkcji, ale raczej takiej z poprzedniej dekady. Na całe szczęście w scenach, gdzie efekty specjalne są tylko dodatkiem, wypadają dużo lepiej, niż wynikałoby to z poprzedniej części Venoma. CGI stoi na wysokim poziomie, o ile rzecz jasna jesteście zwolennikami takiego wyglądu Venoma i innych symbiontów. Pod tym względem do większości scen nie można się jednak przyczepić i jak na kino superbohaterskie, Ostatni taniec wygląda naprawdę dobrze, a na pewno najlepiej ze wszystkich filmów należących do Sony’s Spider-Man Universe, gdzie we wszystkich efekty specjalne były prawdziwą piętą achillesową.
Zawieszenie wiary
Niestety takich pochwał nie można skierować w stronę scenariusza, który jest zbędnym wypełniaczem dla widowiskowych scen akcji. Historia nie tylko jest pretekstowa i nawet nie próbuje wyjaśniać niektórych postępowań bohaterów, nie mówiąc już o ich motywacji, ale zawiera wszystkie grzechy z poprzedniej serii. Najbardziej irytującą są liczne fabularne absurdy, którymi kompletnie nikt na planie filmu się nie przejmował. Wystarczy wspomnieć tylko o leniwym wytłumaczeniu, jak tworzy się Kodeks, czy też całkiem niezłej kondycji jednej z postaci, która zostaje wcześniej przebita na wylot przez ostro zakończony ogon ksenofaga. A może wystarczy wspomnieć o wielkim i hałasującym potworze, którego główny bohater nie jest w stanie usłyszeć z kilkudziesięciu metrów, chociaż jest noc i wokół nie ma żywej duży? Nie mówiąc już nawet o bezwartościowych mocach ksenofagów, które dostrzegają Kodeks wyłącznie wtedy, gdy Venom jest w całości przemieniony i wystarczy, że Eddie wróci do swojej formy, a te kosmiczne krety nie są w stanie go zlokalizować.
GramTV przedstawia:
Można się pastwić nad Venomem 3: Ostatni taniec pod względem scenariusza, ale wcale lepiej nie prezentuje się w kwestii technicznej. Widać, że jest to reżyserski debiut dla Kelly Marcel, która popełnia masę szkolnych błędów. Pomijam już fakt niektórych zbędnych wstawek, które mają zilustrować to, o czym mówią sami bohaterowie, jak w scenie z generałem Stricklandem polującym ze swoim oddziałem na symbionty, czy tragiczną historią Teddy i jej blizn na całej ręce, ale największym błędem reżyserki jest nieumiejętność budowania napięcia, a co za tym idzie, prezentowania epickich momentów. Chociaż w finale dzieje się dużo i nie brakuje nawet sceny, w której pojawia się kilka symbiontów, to w tych momentach nie czuć żadnych emocji, czy nawet stawki i ciężaru wydarzeń. Marcel nie ma też komediowego wyczucia i żarty nie potrafią odpowiednio wybrzmieć, a jedna z najbardziej absurdalnych scen tańca pojawia się w bodaj najgorszym momencie dla tej historii. Venom 3 jest przykrym chaosem, nad którym nikt nie potrafił zapanować.
Aktorsko film wypada przeciętnie. Jeżeli ktoś lubi kreacje Toma Hardy’ego z poprzednich części, to w Venomie 3 nie zmieni zdania. Nadal jednak ubolewam, że sama postać symbionta została sprowadzona do comic reliefa, który ma jedynie tworzyć zabawne sytuacje. Bez większego błysku przewijają się na ekranie Chiwetel Ejiofor oraz Juno Temple, którzy po prostu są, ale ich role nie są warte zapamiętywania. Jedynie Rhys Ifans widać, że bawi się swoją postacią i chociaż jest to zbędny dodatek do filmu, to mimo wszystko wypada całkiem nieźle.
Venom 3: Ostatni taniec nie odbiega od tego, co znamy z poprzednich części serii od Sony Pictures. Jeżeli więc podobały Wam się poprzednie odsłony, na “trójce” powinniście bawić się równie dobrze. Nie jest to jednak film, który w jakikolwiek pozytywny sposób zmieni odbiór tej serii wśród osób, które nie polubiły się z poprzednimi przygodami Eddiego Brocka i Venoma. Szkoda, że ta seria kończy w taki sposób, a najbardziej żal Toma Hardy’ego, który tyle lat spędził w skórze symbionta, chociaż mógł w tym czasie zagrać w lepszych produkcjach. Oby Ostatni taniec oznaczał również powolne wygaszanie uniwersum Spider-Mana. Sony jak najszybciej powinno uwolnić te postacie i włączyć je do MCU. Chociaż nie gwarantuje to żadnego sukcesu, to nadal jest to lepsze rozwiązanie z dwóch obecnie dostępnych.
3,0
Venom 3: Ostatni taniec kończy serię w swoim klasycznym stylu, czyli stawiając na głupią historię i widowiskową akcję.
Plusy
Efekty specjalne w końcu trzymają jakiś poziom
Tom Hardy nadal jest niezły w swojej roli
Rhys Ifans wybija się aktorsko ponad resztę drugoplanowych postaci
Nie irytuje tak jak poprzednia część…
Minusy
…chociaż historia nadal wypełniona jest głupotami i absurdami
Kiepskie sceny akcji i wiele zmarnowanych momentów
Niedziałający humor
Kiepscy antagoniści
Przeciętne role drugoplanowe
Skupia się na Knullu, który nie jest głównym złoczyńcą
To tylko podbudowa pod przyszłą historię
Słaby montaż i wyraźny brak umiejętności i doświadczenia reżyserki