W kinach zadebiutowało polski film science fiction. Oceniamy, czy w tej produkcji jest nadzieja na kolejne takie gatunkowe próby.
Zgubna technologia
Polska kinematografia nie specjalizuje się w kinie gatunkowym, poza kryminałami i sensacyjniakami. Nie wynika to z braku kreatywności twórców, którym brakuje pomysłów na inne historie, ale z braku odpowiedniego finansowania takich projektów. W końcu filmy to biznes jak każdy inny i nikt nie rzuci kilku milionów dolarów na produkcję, która może się nie zwrócić. Dlatego tym bardziej doceniam odwagę debiutującego w pełnym metrażu reżysera Piotra Biedronia, że nie przełamał się i nie zwrócił w stronę łatwiejszego i bezpieczniejszego filmu, realizując swój pomysł na historię sci-fi. Bardzo długo musieliśmy czekać na pełnoprawną nową polską produkcję science fiction, która jednocześnie nie wygląda jak produkt z przełomu wieku. W nich cała nadzieja to w pełni autorskie kino, które poza uargumentowaniem swojej proekologicznej tezy, przedstawia również intymną historię pewnej młodej kobiety i jej zmaganiom z robotem-strażnikiem. Proste, ale działa lepiej, niż da się to przedstawić słowami.
Ewa (Magdalena Wieczorek) jest prawdopodobnie ostatnim żyjącym człowiekiem na Ziemi po wybuchu wielkiej wojny. Jej towarzyszem jest wiekowy, rozpadający się robot wojskowy imieniem Artur (Jacek Beler), który został zaprogramowany przez jej ojca do strzeżenia dziewczyny. Ewa próbuje sobie jakoś radzić, nie tylko przetrwać kolejne dni, tygodnie i miesiące, ale również z dołującą samotnością. W miarę spokojna i cicha walka o przetrwanie przeradza się w prawdziwy koszmar, gdy młoda kobieta wchodzi w konflikt ze swoim opiekunem. Wyczerpana Ewa musi rozpocząć trudną walkę o życie z jedynym znanym jej towarzyszem, zanim ludzkość bezpowrotnie straci nadzieję na przetrwanie gatunku.
Film rozpoczyna się planszą, która informuje widzów, że przedstawione wydarzenia mogą zostać w przyszłości oparte na faktach. Od pierwszych materiałów W nich cała nadzieja była zapowiadana jako historia z ważnym, proekologicznym przesłaniem, a że często polskim twórcom brakuje subtelności w tworzeniu fabuł pod tezę, obawiałem się, że film co chwila będzie nam przypominać, jakie zagrożenia czyhają na nas w niedalekiej przyszłości związane ze zmianą klimatu i zaśmiecaniem naszej planety. Na szczęście Biedroń unika prostego dydaktyzmu, topornych metafor, czy inscenizacyjnych przypominajek, że właśnie to nas czeka, gdy nie zaczniemy bardziej przejmować się losem Ziemi. Reżyser nie unika tematu wojen o surowce, naturalnych zasobów planety i w końcu samej technologii, ale podaje to w przystępny, spójny sposób, aby budować swój apokaliptyczny świat.
Biedroń nie śpieszy się z prowadzeniem historii, pozwalając nam poznać dwójkę głównych i zarazem jedynych bohaterów. Poświęca trochę czasu na zbudowanie Ewy i Artura, nakreślenia ich relacji, ale przede wszystkim żalu dziewczyny do ojca, że przed laty ją porzucił. Dziewczyna teraz desperacko próbuje odnaleźć choć jednego żyjącego człowieka, aby mieć nadzieję, że kolejny dzień przetrwania w skażonym świecie ma jakiś sens. Dlatego tym bardziej ciekawy jest zwrot fabularny, do którego dochodzi w drugim akcie. Tam, gdzie w innych produkcjach, byłaby to jedynie niewielka przeszkoda do rozwiązania dla głównego bohatera, która nie zajęłaby więcej niż dziesięć minut, W nich cała nadzieja urasta do rangi największego problemu i największej atrakcji filmu. Wątek podkreśla paradoks niektórych zagrożeń wynikających z robotyzacji i rozwoju sztucznej inteligencji, dając nam skuteczną odpowiedź, co wyróżnia nas od maszyny.
Postapo z Polski
Reżyser dobrze wie, jak przy tak prostej i zarazem nieskomplikowanej historii przetrwania, jakich było już wiele w postapokaliptycznych realiach, utrzymać zainteresowanie widza. Służy mu do tego abstrakcyjna zagadka, którą Ewa zadaje Arturowi. Motyw ten przewija się przez cały film, podkreślający cały komizm tej sytuacji. Bo jak robot, który miał strzec Ewę, teraz stał się dla niej największym zagrożeniem, które może doprowadzić do jej śmierci? Jest to sprzeczne zarówno z zasadami wyznaczonymi dla robotów, jak i samym zadaniem Artura, a mimo to dziewczyna nie może liczyć na żadną pomoc. Biedroń nie wymyśla koła na nowo i nie brakuje tu motywów znanych chociażby z Terminatora, ale świetnie pokazuje absurd wynikający z ograniczeń sztucznej inteligencji, o których ludzie mogą łatwo zapomnieć, sprowadzając tym samym na siebie wielkie nieszczęście.
GramTV przedstawia:
Główna akcja filmu rozgrywa się na niewielkim terenie, więc twórcom udało się sprytnie ominąć budżetowe ograniczenia swojej produkcji. Dzięki temu W nich cała nadzieja nie wygląda wcale tanio, a za sprawą odpowiednich filtrów, świetnych zdjęć Tomasza Wójcika i rewelacyjnej muzyki Łukasza Pieprzyka, przywodzącą mi na myśl ścieżki dźwiękowe z Mass Effecta i Interstellar, otrzymujemy niezwykle klimatyczny i na swój sposób widowiskowy film, który prezentuje się nie gorzej, niż niezależne amerykańskie produkcje, które często pokazywane są chociażby w Sundance.
Dla Magdaleny Wieczorek z pewnością nie był to łatwy film, jako że praktycznie całą produkcję musiała unieść na swoich barkach. Warto więc śledzić kolejne projekty tej aktorki, gdyż W nich cała nadzieja spisała się fenomenalnie. Stworzyła wielowarstwową bohaterkę, z jej wszystkimi zaletami i wadami, unikając amerykańskiego stereotypu Mary Sue. Również Jacek Beler spisał się jako robot Artur, choć przez przetworzony dźwięk wydobywający się z robota, rzadko kiedy słychać prawdziwy głos aktora.
W nich cała nadzieja to spełnione kino science fiction, które doskonale wie, jaką historię chce opowiedzieć, konsekwentnie dążąc do finału. I można się spierać, czy w samym zakończeniu potrzebne było dodanie kolejnego sytuacyjnego absurdu, to ostatecznie otrzymaliśmy niepowtarzalny jak na polski rynek film, który mam nadzieję, że otworzy drogę innym twórcom, którzy chcieliby spróbować stworzyć na naszym podwórku coś innego i oryginalnego. W nich cała nadzieja mógłby stać się naszym towarem eksportowym, aby pokazać światu, że też umiemy kręcić takie filmy. Nie pomińcie tej produkcji w kinach.
7,0
W nich cała nadzieja to mocny polski film sci-fi, udowadniający, że przy odpowiednim pomyśle u nas też można realizować takie kino.
Plusy
Prosta, ale wciągająca historia
Dobrze ujęty problem sztucznej inteligencji i robotyzacji
Postapokaliptyczny kontekst
Przemyślany od początku do końca
Świetna realizacja (udało się ukryć budżetowe ograniczenia)
Muzyka Łukasza Pieprzyka
Rewelacyjna Magdalena Wieczorek
Minusy
Niektórym historia może wydać się zbyt prosta i banalna