Wojna na pełnym morzu to norweski dramat wojenny opowiadający o mało znanych wydarzeniach, dostępny na Netflix.
Wojna na pełnym morzu powstała oryginalnie jako trwający 150 minut film. Norwegowie wydali na jego produkcję 11 mln dolarów i była to najdroższa produkcja w dziejach ich kinematografii. Widowisko otarło się o Oscara, ale przegrało z Na zachodzie bez zmian. Całkiem możliwe, że to właśnie wtedy Netflix podjął decyzję o zakupie filmu. Teraz jest on dostępny w formie miniserialu, gdyż pocięto go na trzy odcinki. I była to bez wątpienia dobra decyzja. Tyle dziejów powstania.
Wojna na pełnym morzu to serial dramatyczny o losach norweskich marynarzy podczas II wojny światowej. Serial opowiada o przyjaźni, odwadze i poświęceniu dwóch głównych bohaterów, Alfreda i Sigbjorna, którzy zaciągając się na statek handlowy znaleźli się w środku wydarzeń, na które nie byli przygotowani i które odmieniły ich życie.
Główni bohaterowie to dwaj mężczyźni, których łączy wyjątkowa przyjaźń. Taka, o której zwykło się mówić, że jest na zawsze. Alfred klepie biedę. Wraz z żoną wychowuje trójkę dzieci. Ciężko mu jest opuścić dom i rodzinę, ale kiedy pojawia się okazja wypłynięcia w rejs do Nowego Jorku, decyduje się zaciągnąć. Jest kucharzem, a więc przez myśl mu nie przechodzi, że znajdzie się w oku cyklonu i zobaczy tyle dramatów. Jego przyjaciel Sigbjorn obiecuje żonie i zrozpaczonej córce Maggie, że sprowadzi go do domu za wszelką cenę.
Jednak wojna przewraca wszelkie plany do góry nogami. Statki handlowe zostają wcielone do floty alianckiej i w wielkich konwojach pływają z transportami, a rodzinne Bergen jest okupowane przez Niemców. Tu właśnie rozgrywa się horror Alfreda i Sigbjorna. Trafiają w środek wydarzeń, których nie przewidzieli, a nawet nie chcą brać w nich udziału. Na ich oczach tonący marynarze błagają o pomoc, ale konwój nie może się zatrzymać. Dookoła śmierć, zniszczenie, zagłada i świadomość, że bez końca igrają z losem, biorąc udział w samobójczych misjach.
GramTV przedstawia:
Na drugim biegunie rozgrywa się dramat rodziny Alfreda. Jego żona samodzielnie zmaga się z wojennymi porządkami w okupowanym Bergen. Nie wie, kiedy i czy w ogóle zobaczy męża. Później ci sami Alianci, którzy wysyłają Alfreda w grożące niemal pewną śmiercią rejsy, bombardują Bergen, żeby zniszczyć schrony niemieckich łodzi podwodnych. I to teraz on pozostaje w całkowitej niepewności, czy będzie miał do kogo wracać.
Historia opowiedziana w serialu jest zupełnie wyjątkowa. Twórcy postawili na niezwykle ciekawe i dramatyczne wydarzenia, które być może nigdy nie poruszą nikogo innego. Nawet media branżowe przeszły nad tym serialem bez większego zainteresowania, mimo że zdobył on sporą widownię na Netflixie. Być może stało się tak z tych samych powodów, dla których ja uważam, że jest on godny uwagi. Ta europejska produkcja to intrygujące przeżycie, dyskretnie dotykające ważnych spraw, ukazujących indywidualne dramaty (czasami wielotorowo), z ciekawie rozwijającymi się postaciami i epizodami. Jest to cała, zamknięta opowieść, bez szybkiego i łatwego zakończenia, co często jest obecnie bolączką seriali, w których na tempo zamyka się rozmaite tematy, pozostawiając nieukończone wątki i widzów z niedosytem. Norwegowie zrobili to doskonale. Tak powinno się kręcić dramaty wojenne - bez nadęcia, ale z pomysłem i klimatem.
Serial zrealizowany jest w skandynawskim stylu. Oszczędnie! Pomijając już nawet budżet, który w przypadku hollywoodzkich produkcji nie wystarczyłby nawet na gażę dla gwiazdy. Ktoś może powiedzieć, że momentami nic się nie dzieje. To nie prawda, bo od początku budowane jest napięcie, dochodzące czasami do ogromnego, nie do zniesienia poziomu. Mamy tu przytłaczający, duszny, czasami wręcz klaustrofobiczny klimat. Jak maltańska piwnica, w której marynarze przeczekują w jednej ze scen bombardowanie. Wszystko jest tu realistyczne, prawdziwe, takie ludzkie. Widz czuje napięcie, przeżywa dramaty poszczególnych postaci i dociera do niego, że sam mógłby się znaleźć w podobnej sytuacji. I co wtedy?
Gry, filmy, seriale, komiksy, technologie i różne retro
graty. Lubię także sprawdzać co słychać w kosmosie. Kiedy przytrafia się okazj wyjeżdżam w podróże dalekie lub bliskie i robię tam masę zdjęć.