Jeśli obawialiście się, że Wreckest na Switchu będzie odstawał pod wieloma względami od edycji na pozostałe konsole (gra trafiła na Xboksy oraz PlayStation zarówno obecnej, jak i minionej generacji) czy też komputery, to cóż - słusznie, bo to ewidentnie najsłabsza wersja. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal mamy do czynienia z niesamowicie angażującą i bardzo grywalną wyścigówką od studia mającego na swoim koncie pierwsze dwie odsłony niezapomnianego FlatOuta.
Być może w tym momencie nie zrobiłem Wreckfestowi najlepszego PR-u, ale tak naprawdę z czystym sumieniem mogę polecić wersję na Switcha wszystkim zainteresowanym. Każdy, kto posiada konsolę Nintendo od jakiegoś czasu doskonale zdaje sobie sprawę z ograniczeń sprzętowych i ma świadomość, że autorzy konwersji muszą iść na wiele kompromisów, by zachować płynność animacji na zadowalającym poziomie. Czyli takim, który pozwala na komfortową rozgrywkę. Zwykle w przypadku Switcha jest to więc zawrotne 30 klatek na sekundę. Tak samo jest i tym razem.
Jest stabilnie! I dobrze!
Na szczęście jednak podczas kilku godzin intensywnych testów Wreckfesta na Switchu ani razu nie zauważyłem, by gra zwolniła choćby o klatkę. To bardzo ważna informacja, bo mamy przecież do czynienia z bardzo dynamiczną produkcją, w której często jeden błąd może sprawić, że dojedziemy do mety na ostatnim miejscu lub nie zdołamy zniszczyć wskazanej liczby samochodów. Cieszy więc to, że FPS-ów jest 30 i ani jednego mniej. Przydałoby się więcej, ale o 60 klatkach nawet nie ma co tutaj myśleć.
Destrukcja to podstawa!
Wreckfest to, jak sama nazwa wskazuje, przede wszystkim rozwałka. Dlatego też spieszę donieść, że to, co świadczy o kwintesencji tytułu, zostało przeniesione na nową platformę w skali 1:1. Chodzi oczywiście o bardzo zaawansowany model zniszczeń. Gdyby w tym aspekcie pokuszono się o jakieś limity, ograniczając możliwość destrukcji innych samochodów czy też elementów otoczenia, gra wiele by na tym straciła. Zresztą - umówmy się, to po prostu nie byłby ten sam Wreckfest.
Graficznie nie porywa, ale…
Pod względem oprawy wizualnej Wreckfest - delikatnie mówiąc - nie robi dużego wrażenia. Tym bardziej, że nawet w trybie przenośnym widzimy nieco rozmazane, mało intensywne tekstury. Podobnie jest oczywiście w momencie, gdy podłączymy grę do monitora. Na ekranie o przekątnej 27” na szczęście Wreckest nie wypala oczu i najzwyczajniej w świecie da się w niego grać, trzeba tylko przeżyć pierwszy szok i się przyzwyczaić. Różnica między edycjami na PC czy Xbox Series X/S lub PlayStation 5 jest bardzo duża, ale gra prezentuje się tak samo albo odrobinę gorzej od edycji na Xbox One czy PlayStation 4.
GramTV przedstawia:
Jeśli natomiast chodzi o sterowanie, to wiadomo, że grając mobilnie na joy-conach bywa średnio wygodnie, natomiast jeśli odłączymy je i postawimy ekran na biurku, chwytając po Pro Controller (lub po prostu podłączymy konsolę do monitora lub telewizora) będziemy musieli przymknąć jeszcze bardziej oko na niższej jakości grafikę, ale komfort rozgrywki będzie zdecydowanie większy. W oby przypadkach jednak trzeba pamiętać, że Wreckfest ładuje się dość długo - zwykle kilkanaście sekund, czasem więcej, zależnie od sytuacji.
A więc… nie ma zaskoczenia
Wreckfest na Switchu to rozwałka pełną gębą, a ewentualne braki i niedociągniecia, o których wspomniałem, wynikają z ograniczeń sprzętowych. Twórcy konwersji robili co mogli, by przenieść tę grę na hybrydową konsolę Nintendo i to się udało. Tylko cały czas myślę o tej zaporowej cenie… 150 złotych za - mimo wszystko - najgorszą wersję gry z 2018 roku to jednak dość sporo. Jeśli jednak szukacie dobrych wyścigów na Switcha, koniecznie pamiętajcie o Wreckfest za jakiś czas, gdy gra będzie dostępna w promocji.
7,0
Konwersja Wreckfest na Switcha wygląda dokładnie tak, jak można było się spodziewać
Plusy
30 klatek na sekundę i ani jednej mniej - gra działa bardzo stabilnie
zaawansowany model destrukcji otoczenia taki sam, jak na pozostałych platformach
całkiem przyzwoita (jak na możliwości Switcha) oprawa wizualna
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!