Zostań mistrzem retro - recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Jakub Zagalski
2024/07/17 16:30
0
0

Nintendo lekko wprowadza w błąd tytułem tej składanki, ale i tak warto się jej przyjrzeć. Szczególnie, gdy z nostalgią wspominacie czasy panowania Pegasu... NES-a!

Zostań mistrzem retro - recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Stare zgredy i miłośnicy konsolowej prehistorii na pewno kojarzą nazwę Nintendo World Championships, która rozgrzewała serca i umysły amerykańskich małolatów w 1990 roku. To właśnie wtedy Nintendo zorganizowało pierwszą edycję ogólnokrajowych (rozgrywki odbywały się w 29 miastach USA) mistrzostw. Imprezę, na której najlepsi, lub tacy z dużym mniemaniem o sobie, gracze w kraju rywalizowali w trzech "dyscyplinach" na konsoli NES.


W tamtym czasie w kraju nad Wisłą oryginalnego NES-a miał średnio jeden chłopak na osiedlu. Wszyscy oczywiście znali Super Mario Bros. i inne klasyki 8-bitowej ery za sprawą Pegasusa. O Nintendo World Championships nikt w Polsce raczej nie miał wtedy pojęcia. Z czasem na VHS-ach można było jednak trafić na film "The Wizard" z 1989 roku, który przedstawiał ideę turnieju z wykorzystaniem gier na konsoli NES.

Gwoli przypomnienia, pierwsza edycja Nintendo World Championships w 1990 roku (kolejne były organizowane w 2015 i 2017 roku) była swoistym triathlonem. Pływanie, jazdę na rowerze i bieganie zastąpiło jednak granie w Super Mario Bros., Rad Racer i Tetris. Uczestnicy mieli tylko 6 minut i 21 sekund na wykręcenie jak najlepszego wyniku, zaczynając od zebrania 50 monet w Super Mario Bros., a następnie trzeba było wygrać wyścig w Rad Racer. Do mety "biegło się", układając klocki w Tetrisie. Taki NES-owy triathlon wymagał stworzenia specjalnych wersji wymienionych gier, które tworzyły jeden wyścig. Tym sposobem powstały szare i złote kartridże z logiem Nintendo World Championships 1990, które po latach były sprzedawane na aukcjach za kilka-kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Prawie ćwierć wieku później na Switcha wychodzi składanka Nintendo World Championships: NES Edition, która o dziwo z historią legendarnych mistrzostw nie ma praktycznie nic wspólnego.


Na wstępie stwierdziłem, że Nintendo wprowadza w błąd tytułem swojej najnowszej kompilacji retro szlagierów. Po grze Nintendo World Championships: NES Edition można się chyba było spodziewać, że na kartridżu znajdzie się triathlonowa wersja Super Mario Bros., Rad Racer i Tetris. Szczególnie, że na oryginał sprzed lat mogą sobie dziś pozwolić tylko wyjątkowo zamożni i oddani sprawie kolekcjonerzy. Tymczasem Nintendo World Championships: NES Edition podchodzi do tematu z zupełnie innej strony, oferując pokaźny zbiór minigier, bazujących na trzynastu hitach Nintendo z ery 8-bitów.


W kolejności alfebetycznej są to: Balloon Fight, Donkey Kong, Excitebike, Ice Climber, Kid Icarus, Kirby's Adventure, Metroid, Super Mario Bros., Super Mario Bros. 2, Super Mario Bros. 3, Super Mario Bros.: The Lost Levels, The Legend of Zelda, Zelda II: The Adventure of Link. Od razu trzeba podkreślić, że Nintendo World Championships: NES Edition nie zawiera pełnych wersji tych gier, a jedynie mniej lub bardziej obszerne wycinki, które stanowią bazę dla ponad 150 czasowych wyzwań.

Mini speedrun


Większość wyzwań kończy się w kilka-kilkadziesiąt sekund, choć są też i dłuższe, bardziej wymagające fragmenty. Wszystkie opierają się na idei speedrunningu, czyli musimy w jak najkrótszym czasie dotrzeć do celu/coś zdobyć. Może to być zebranie pierwszego grzyba na samym początku Super Mario Bros., przejechanie fragmentu toru w Excitebike czy wejście do jaskini i podniesienie miecza przez Linka. Brzmi banalnie i nudno, ale zaliczanie kolejnych wyzwań i próbowanie polepszania czasu choćby o ułamki sekund potrafi być bardzo wciągające. Dla bardziej wymagających i doświadczonych graczy też stworzono sporo dobrego, choćby pojedyncze etapy z The Lost Levels, sekwencja ucieczki w Metroidzie czy przechodzenie całego lochu w Zeldzie.

Mini speedrun, Zostań mistrzem retro - recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Wspomnianych wyzwań jest ponad 150, przy czym w podstawowym trybie Speedrun są one odkrywane (i kupowane za wewnętrzną walutę) stopniowo. Przed każdą próbą możemy obejrzeć demonstrację, co i jak należy zrobić. Po czym startuje nasz zegar i bierzemy się do roboty. W razie wpadki lub potknięcia gra dosłownie przewija nas do początku, ale nie zeruje czasu. Na szczęście można też błyskawicznie (klikamy dwa przyciski) zacząć jeszcze raz bez konieczności wychodzenia do menu, niepotrzebnych loadingów itp.

GramTV przedstawia:


Speedrun Mode to zabawa dla samotników i swoista sala treningowa. Daniem głównym są jednak tryby wieloosobowe. W World Championships będziemy rywalizować z graczami z całego świata w pięciu zmieniających się co tydzień wyzwaniach. Tutaj liczy się oczywiście wyłącznie polepszanie własnego czasu i wspinanie się po szczeblach rankingu. Można podpatrzeć replaye najlepszych speedrunów w danej dyscyplinie, ale poza tym nie ma bezpośredniej rywalizacji łeb w łeb. Tej należy bowiem szukać w Survival Mode. Ten tryb sieciowy stawia obok siebie ośmiu graczy i eliminuje najwolniejszych w kolejnych rundach. Po pierwszej zostaje czterech, później dwóch, aż zostaje wyłoniony zwycięzca. Survival Mode ma spory potencjał (zobaczymy, jak będzie z liczbą chętnych po oficjalnej premierze gry 18 lipca), który wcześniej wykorzystał chociażby Tetris 99.


Trzecim, tym razem lokalnym trybem wieloosobowym, jest Party Mode. W imprezie może wziąć udział nawet ośmiu graczy na jednym Switchu, co oczywiście wymaga posiadania odpowiedniej liczby kontrolerów. Ponadto gra na wstępie sugeruje, by Party Mode był rozgrywany wyłącznie na dużym ekranie. Gracze wpatrują się bowiem w oddzielne, ustawione w dwóch rzędach "telewizory", które w trybie handheld przy maksymalnej liczbie uczestników tworzyłoby nieczytelną mozaikę. Party Mode poza rozgrywaniem pojedynczych wyzwań pozwala rywalizować w "pucharach" rodem z Mario Kart, czyli czterech następujących po sobie dyscyplinach.


Nie ukrywam, że przy Nintendo World Championships: NES Edition bawiłem się świetnie. Szczególnie wtedy, gdy odpalałem fragmenty z bliskich memu sercu gier pokroju Super Mario Bros., Execitebike czy Ice Climber. Z drugiej strony nie do końca rozumiem zamysł tej składanki. Zbiór 150+ minigier rozgrywanych na czas to spoko pomysł, zwłaszcza z takim materiałem żródłowym. Ale coś, co ma w tytule nazwę legendarnego turnieju, aż prosi się o uwzględnienie oryginalnego triathlonu Super Mario Bros./Rad Racer/Tetris. To w końcu kawał historii esportu, który warto przypomnieć młodemu pokoleniu.


Szkoda też, że Nintendo nie raczyło dorzucić pełnych wersji gier, z których wyciągnięto fragmenty z wyzwaniami. Wszystkie są dostępne dla abonentów płatnej usługi Nintendo Switch Online, ale kupujący zestaw Nintendo World Championships: NES Edition za ok. 130-150 zł (w cyfrze lub pudełku) nie może liczyć na kompletne wydania ponad 30-letnich gier.


Mimo to Nintendo World Championships: NES Edition to ciekawy i fajnie zrealizowany twór do samotnych rozgrywek i rywalizacji, który można traktować jako duchowego następcę NES Remix 1 i 2 z Wii U/3DS. Nostalgiczni fani retro będą z lubością upiększać swój profil awatarami i pinami. A i pewnie niejeden małolat da się wciągnąć pikselowym hitom w te mini speedrunowe wyzwania.

7,0
Do mistrzostwa sporo brakuje, ale warto trenować
Plusy
  • 150+ wyzwań o różnym stopniu trudności
  • Fajne dla samotników i na imprezę
  • Klimat retro
  • 13 szlagierów Nintendo...
Minusy
  • ... ale bez pełnych wersji
  • Brak oryginalnego "triathlonu" z NWC 1990
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!