Zgodnie z oczekiwaniami i sygnałami dochodzącymi od przedstawicieli Microsoftu, do początkowej sprzedaży trafiło tak mało urządzeń, że zdobycie jednego z nich było niemałym wyzwaniem. Już około południa (premiera w wielu miejscach odbyła się o północy z poniedziałku na wtorek) przed sklepami gromadziły się kolejki. Szybko rosły one do dość sporych rozmiarów, a zdobycie konsoli stawało się niemożliwe nawet w sklepach, które otrzymały do sprzedaży relatywnie sporo egzemplarzy.
Wystarczy wspomnieć chociażby jedną z placówek sieci Best Buy (oficjalnego partnera Microsoftu przy premierze Xboksa 360). Do jej magazynów trafiło aż 190 konsol - całkiem sporo, szczególnie w porównaniu z innymi sklepami. Tylko co z tego, skoro już o 13 w kolejce czekało 35 ludzi, zaś zaledwie cztery godziny później już 100. Podobnie było w wielu innych miejscach Stanów Zjednoczonych, a przedstawiciele sklepów szybko zaczęli informować dzwoniących klientów, że nie mają po co przychodzić - ilość czekających jest już większa niż egzemplarzy urządzenia.Większość chętnych musiała więc odejść z niczym, co częstokroć wywoływało niemałe emocje. Menedżer jednego ze sklepów musiał dzielnie znieść "napad" rozwścieczonej kobiety, która zaproponowała mu, by wybrał się do jej domu 25 grudnia i wytłumaczył jej synkowi, dlaczego nie dostanie prezentu na święta. Również w samych kolejkach rozgrywały się gdzieniegdzie dantejskie sceny. Przed sklepem w południowej części San Francisco jeden strażnik musiał przez całą noc panować nad nerwowym tłumem. W pewnym momencie oddalił się na pięć minut, a kiedy wrócił, skłonienie ludzi do ponownego uformowania kolejki wymagało pomocy policji i Gwardii Narodowej.
Oczywiście znaleźli się też tacy, którzy postanowili na tej masowej manii zarobić. Na przykład kupowali konsolę tylko po to, by chwilę później sprzedać ją przed sklepem za podwójną cenę. Rozmaite oferty pojawiły się również w serwisie aukcyjnym eBay. W końcu znaleźli się tam nawet gotowi wydać 3 tysiące dolarów by dostać w swoje ręce Xboksa 360. W świetle tych wszystkich informacji jeszcze bardziej irytująca wydaje się inicjatywa autora strony SmashMyXbox.com, który zbierał przed premierą dotacje, by w jej dniu kupić konsolę i zniszczyć ją przed sklepem na oczach klientów. Jak zapowiadał tak zrobił, a w Stanach Zjednoczonych jest już o jednego Xboksa 360 mniej. No cóż, różni są dziwacy. Ci, którym ten pomysł wydaje się strasznie fajny, mogą w niecierpliwości czekać na dokumentujący wydarzenie filmik. Pojawić ma się on lada dzień na wspomnianej stronie. My raczej spasujemy.
Warto też napisać o jeszcze jednej sprawie, związanej z premierą Xboksa 360. Bo nawet wśród tych, którym udało się dostać konsolę, znaleźli się niezadowoleni. Na łamach oficjalnego forum Xboksa pojawiły się wypowiedzi ludzi, narzekających na złe działanie urządzenia - chociażby zawieszanie się po 15-20 minutach gry. No to już brzmi trochę niepokojąco - pozostaje jedynie mieć nadzieję (szczególnie Microsoftowi), że problem jest marginalny. Oczywiście wszystkie wadliwe egzemplarze zostaną wymienione bądź naprawione w ramach gwarancji, tyle że na ewentualną nową konsolę ich właściciele będą musieli poczekać około tygodnia bądź dwóch.
A czy cała ta panika, wielkie kolejki i olbrzymie ceny płacone za egzemplarze Xboksa 360 są w ogóle uzasadnione? Czy rzeczywiście ci, którzy nie zdobędą konsoli teraz, skazani będą na długie oczekiwanie na kolejną dostawę? Otóż sytuacja nie wygląda aż tak dramatycznie jak można by pomyśleć. Przedstawiciele Microsoftu zapewniają, że zrobią wszystko, by jak najszybciej zaspokoić zapotrzebowanie na konsole. Peter Moore powiedział, że nowych partii Xboksów 360 spodziewać się można w sklepach co tydzień. "To nie jest tak, że robimy premierę, a potem nie dostarczamy żadnych nowych egzemplarzy przez dwa czy trzy tygodnie". Ogólnie w 90 dni od amerykańskiej premiery do sprzedaży na całym świecie trafić ma od 2,5 do 3 milionów urządzeń, zaś do końca przyszłego roku liczba ta wzrośnie do 10 milionów. Być może więc nadal można mieć nadzieję, że wszyscy zainteresowani dostaną możliwość kupienia Xboksa 360. Szczególnie, że przecież braki nie są w żaden sposób w interesie firmy (i to nawet mimo tego, że dopłaca ona do każdego sprzedanego egzemplarza). Gigant z Redmond nie ukrywa, że wiąże ze swoją nową platformą wielkie nadzieje. Wystarczy wspomnieć chociażby o tym, że na premierze w jednym ze sklepów sieci Best Buy pojawił się sam Bill Gates, dając do zrozumienia jak dużo znaczy dla Microsoftu nowa konsola firmy.
Graczom pozostaje więc już tylko trzymać producenta Xboksa 360 za słowo - jeżeli rzeczywiście wywiąże się ze swoich obietnic, to być może nie będzie tak źle, jak można by pomyśleć patrząc na wydarzenia z pierwszego dnia sprzedaży. Swoją drogą co też potrafi zrobić z ludźmi skuteczny marketing... Bo może i faktycznie konsola jest świetna, ale całe to szaleństwo zaczyna się już robić lekko dziwaczne.