Tym razem bohaterowie, uciekając przed konsekwencjami swych czynów – przedstawionych w poprzednim tomiku – dotarli do miasta-państwa o wdzięcznym mianie Dziwo. Miasto z pewnością zasługuje na owo określenie. Jego niegdysiejszy władca, Necrotus Nihilistyczny, był zwyczajnym, małostkowym i okrutnym tyranem, z którym dało się jakoś wytrzymać. Ot, ani lepszy, ani gorszy od innych. Niestety, władzę przejął jego brat, Macrotus Przemożnie Troskliwy. Od tej pory w Dziwie dzieją się dziwne i straszne rzeczy. Choćby to, że obywateli, którzy umierają zdrowo, wypycha się i wystawia na widok publiczny w szklanych skrzyniach, jako przykłady właściwego życia.
Monarcha ów postanowił uszczęśliwić swych poddanych, nakłaniając ich do zdrowego, aktywnego trybu życia i powrotu do moralnych cnót i wszystkiego, co uzdrowi cywilizację. Nic w tym złego, prawda? Problem w tym, że nakłania przy pomocy siły, restrykcyjnych, fanatycznych nakazów i zakazów oraz okrutnych kar. Narkotyki, alkohol, wyuzdane cielesne przyjemności, a nawet smaczne czerwone mięso, nie są już, niestety, dostępne dla obywateli. Siłą rzeczy zaistniała sytuacja zaczyna im doskwierać... Na szczęście, bawiący w okolicy przejazdem, uwielbiający swój fach nekromanci decydują się stanąć w obronie nieszczęśników i radośnie dokonać makabrycznego zła w szczytnym celu. Czytelników zapewne zauroczy sposób, w jaki się do tego zabierają.
Erikson operując przewrotnym, czarnym humorem, z właściwym sobie kunsztem udowadnia, że chęć czynienia dobra połączona z fanatycznym przekonaniem o własnej słuszności rodzi tylko nietolerancję, cierpienie zwykłych ludzi, a przez to żądzę odwetu, która może doprowadzić nawet do upadku cywilizacji. Jeśli ktoś decyduje za innych, jak mają żyć, czyli jakiej moralności hołdować, jaką pracę wykonywać, a nawet co pić i jeść (czy raczej czego nie pić i nie jeść), to przestaje być miło. Może być zabawnie, ale tylko dla tych, którzy stoją z boku i kiwają głowami nad ludzką głupotą.
Z premedytacją ocierając się o konwencję totalnego absurdu, autor ostrzega, że nie wolno dać się zwariować. Trzeba natomiast ograniczać zapędy do władzy moralistów wszelkiej maści, bo na dłuższą metę na ich pomysłach można się tylko przejechać. Przewrotne zakończenie świetnie pokazuje, że dobre intencje mogą być wykorzystane w niecnych celach, a rygorystyczne przestrzeganie szczytnych ideałów sprzyja czemuś wręcz przeciwnemu – nadmiar cnoty tylko potęguje pragnienie grzechu.
Ta żartobliwa, świetnie napisana historyjka, stanowiąca udany mariaż fantasy i groteski, przekazuje więc w istocie myśl bardzo poważną: nie warto dać sobie wmówić, że ktoś wie lepiej od nas, w jaki sposób mamy żyć, nie dajmy się wmanewrować świętoszkom.
Na pohybel wszystkim fanatykom, którzy chcą nas zmuszać do „moralnego i fizycznego zdrowia”.
Nowelka ta powinna przypaść do gustu wszystkim z wyjątkiem „terrorystów od zdrowego stylu życia na całym świecie”. Autor ostrzega, że ci ostatni mogą stracić wzrok – i kto wie, może mieć rację.
Plusy:
+ niedwuznaczna przestroga przed fanatykami, którzy wiedzą, co dla innych „dobre”
+ zmyślnie utkana fabuła
+ przewrotny czarny humor
+ i jeszcze więcej humoru
Autor: Steven Erikson
Tytuł: Zdrowe zwłoki
Przekład: Michał Jakuszewski
Wydawnictwo: MAG, 2005 rok
Wydanie: oprawa miękka, 120 str.
Cena: 9,90 zł
Strona WWW: tutaj