Juiced: Underground?
Gier traktujących o wyścigach,dziwnie poprzerabianych samochodów, których właściciele się wściekli, jest teoretycznie bezliku. Teoretycznie, ponieważ mimo, iż tytuły owe można wymieniać i wymieniać, to które z nich – oprócz tych z serii Need for Speed – były tak naprawdę warte zapamiętania? Ano właśnie.
Juiced jest kolejną produkcją tego typu, czerpiącą pełnymi garściami z sędziwego już NFS: Underground, który to z kolei bazował na filmie Szybcy i Wściekli. Łańcuch zależności niczego sobie i lepiej już chyba nie wiedzieć na czym opierali się twórcy filmu, gdyż wyszedłby z tego całkowity miszmasz. Prawda jest taka, że jeżeli nawet ktoś zupełnie nie wie, czego się po produkcji studia Juice Games spodziewać, to właśnie porównanie do owej kultowej gry Kanadyjczyków powinno pewien obraz rozgrywki mu nakreślić.
Fabuła jest prosta. Wcielamy się w mężczyznę, który targany niespełnionymi ambicjami, chwilową zachcianką, a być może jedynie wrażeniami z kina (Fast & Furious) postanawia zostać ulicznym kierowcą. W tym celu – zaraz po pierwszym wyścigu, w którym główną rolę grały dwa samochody naszego nowego znajomego, a my prowadziliśmy jeden z nich – kupujemy sobie samochód, a raczej coś, co kiedyś go przypominało. Bo choć kasy w portfelu mamy sporo, to z używanych czterech kółek dostępne są jedynie trzy, różne modele. Są to: Honda CR-X, VW Beetle oraz Peugeot 206 GTI. I o ile pierwszy i ostatni z wymienionych są dość standardowymi opcjami, o tyle przerabianie następcy popularnego niegdyś garbusa zostawiamy hardcorowcom.
„It’s all about fast cars, money and respect”
Potem jest już właściwie prosto. Bierzemy udział w kolejnych imprezach na podstawie kalendarza imprez lub sami zapraszamy poznanych na wyścigach ludzi na wyzwania. Za zdobytą kasę ulepszamy wózek, pakując do niego całą masę mniej lub bardziej przydatnego sprzętu oraz bierzemy udział w następnych wyścigach i kolejnych zawodach, zdobywając coraz więcej kasy. Ponadto, oprócz pieniędzy zdobywamy także szacunek u poszczególnych kierowców i teamów, a czym więcej go zbierzemy, tym ciekawsze opcje się przed nami otwierają, na przykład możliwość ścigania się o papiery samochodu, czyli o wszystko. Przyjeżdżamy bryką, a wracamy albo pieszo, albo dwoma brykami. Wszystko albo nic. Ponadto, przed każdym z pojedynków, mamy możliwość zakładu pieniężnego z jednym z uczestników, co powiększa zawartość naszego portfela, jak i respekt u danego kierowcy.
Z czasem zakładamy swoją drużynę, a jej członków możemy wysłać na daną imprezę w naszym imieniu. My tym czasem siadamy na trybunach i każemy kierowcy jechać bardziej lub mniej agresywnie. Jednak nie daje to takiej satysfakcji ani przyjemności, jak wyścig samemu, a do tego często zależy od przypadku. Wszystko dlatego, iż wirtualni kierowcy zostali wyposażeni w ładne samochody, ale o inteligencji to chyba tata stwórca zapomniał. Ładuje się taki wirtualny byt w nas albo nie wyrabia zakrętu, a jedyne co dobrze umie, to wcisnąć pedał gazu do podłogi. To sprawia, że wyścig jest prosty. Po starcie, na byle prostej jesteśmy na przedzie stawki i jeżeli nie będziemy się zbytnio rozbijać o ściany, to na tymże miejscu zostaniemy. By było teoretycznie jeszcze prościej, na ekranie wyświetlają się wskazówki podpowiadające nam kiedy przed zakrętem mamy zacząć hamować. Pokazują się one jednak za wcześnie, a stosowanie się do nich, zamiast podwyższać – obniża jedynie nasze szanse na zwycięstwo. To się nazywa pomoc.
Model jazdy jest zdecydowanie zręcznościowy. Wszystko do czego się ograniczamy, to ciśnięcie klawisza odpowiadającego za przyspieszenie, czasami hamowanie i umiejętne wchodzenie w zakręty. Jedyną trudnością jest to, iż niektóre z bryk, w zakrętach branych przy zbyt dużej prędkości – zależenie od rodzaju napędu – zachowują się pod lub nadsterownie, co z kolei, gdy nie jest przez nas opanowane, może skończyć się pocałowaniem maską auta twardego, betonowego murku ogradzającego chodnik od ulicy.
„Ścigajmy się!”
Trybów wyścigów, w których przychodzi nam brać udział podczas godzin spędzonych przed Juiced, nie jest za wiele. Są tylko trzy rodzaje, mianowicie zwykły wyścig, drag oraz pokazówka. Zwykły wyścig jest… zwykły. Nie ma w nim nic specjalnego ani godnego uwagi, a już trudno byłoby znaleźć coś pozytywnego, za co moglibyśmy go pochwalić. Drag jest przeciętny. Daje mało satysfakcji, gdyż zwycięstwa przychodzą bardzo łatwo, a gdyby komuś nawet nie szło, to fakt, iż jedne zawody w sprincie – bo taką nazwę nosi tutaj drag – składają się z kilku eliminacji i porażka w jednej z nich wcale nie przekreśla szans na zwycięstwo w ogólnej klasyfikacji, na pewno pomoże w ostatecznym zwycięstwie. Ostatnim i najciekawszym trybem jest pokazówka, w niej jeżdżąc po trasie przez określony czas zdobywamy punkty za wykonane ewolucje i triki. Ich wachlarz nie jest za szeroki, ogranicza się do standardów w postaci palenia gumy, driftowania, zawracania podczas jazdy tyłem bez zatrzymania auta, obrotu o 180 lub 360 stopni, i tym podobnych.
Sporą zaletą jest rozbudowany i zróżnicowany garaż samochodów, jak i zaplecze części do ich tuningu. W grze spotykamy ponad 50 samochodów takich marek, jak Honda, Nissan, Mitsubishi, Ford, Vauxhall, Peugeot, Renault (!) czy Acura. Razem jest ich (marek) 17, a do tego wiele aut występuje w paru wersjach. Tak samo części do modyfikacji – każda jest licencjonowana, a do tego ich poszczególne typy, różniące się jedynie producentem, zachowują się inaczej i inna jest ich wydajność. Autorzy chwalą się, że w grze istnieje razem ponad 7,5 tryliona (!!) różnych kombinacji modyfikacji wózków. Przyznamy szczerze – wierzymy im na słowo, gdyż sami wszystkich nie sprawdziliśmy.
Podczas ścigania się z przeciwnikami należy uważać, by za bardzo nie otłuc ani cudzej, ani własnej bryki. Bowiem uderzenia w przeciwnika powodują spadek liczby punktów respektu, natomiast nasze cztery kółka i tona plastiku ulegają uszkodzeniom. Model zniszczeń jest jednak słaby, jedynym zauważalnym efektem jest wyciek nitro, który potrafi uprzykrzyć życie, a do tego oczywiście po skończonych zawodach musimy opłacić naprawę tego wszystkiego, co popsuliśmy.
„Co pod maską piszczy”
Kolejną rzeczą, która zawodzi są trasy. Niby przed pojedynkami widzimy różne ich warianty, jednak już podczas wyścigu nie opuszcza nas tzw. „błąd w matriksie”, czyli uczucie deja-vu. To nie z graczem jest jednak coś nie tak, a z twórcami. Stworzyli oni kilka (naście) torów, opierając się o te same elementy zakrętów czy prostych i to właśnie stąd wynika nieustanne uczucie „ja już to skądś znam”. Na dobrą sprawę, osobne i różniące się od siebie rodzaje ułożenia ulic wraz z przygotowanymi dla nich zestawami zakrętów etc. można policzyć na jednej ręce drwala, po naprawdę traumatycznych przejściach. Nuda i monotonność – czy coś bardziej zabija grywalność?
Na pewno nie, ale zdecydowanie przyczyniają się do tego brzydka grafika oraz przeciętne audio. Oczywiście historia zna przypadki, w których słaba fabuła i zerowa grywalność okazały się bardzo mało znaczące przy przepięknej grafice i poetyckim wręcz dźwięku, a sama „wyposażona” w takie minusy gry obroniła się mimo wszystko, ale na pewno nie dotyczy to Juiced. Tutaj grafika, zamiast ratować jeszcze dobija i tak już chwiejnie stojącego na nogach boksera, niczym lewy sierpowy. Modele aut mimo, iż straszą kwadratowością, to jeszcze w garażu sprawiają wrażenie jakoś dopracowanych i dopieszczonych. Jednak już podczas wyścigu cały ich urok znika, a łabędź z powrotem przeobraża się w brzydkie kaczątko. Sytuacji nie ratuje kiepsko wykonane i straszące brzydotą menu. Troszkę lepiej jest z miastem, ale to pewnie tylko dlatego, że miga nam ono za szybą, przy prędkości często grubo ponad 200 km/h.
Co można powiedzieć o stronie dźwiękowej produktu? No nawet nie do końca to, że jest. Kiepski i na pewno nie przypominający maksymalnie wyżyłowanego silnika sportowego wozu odgłos, który ma udawać jego pracę, zlitował się nad recenzującym i miłościwie znikał podczas wyścigów. Z efektów zostały jedynie pisk opon oraz czasem dźwięk silnika rywala. Jakoby przeciw wagą dla niego, jest soundtrack. Wśród 25 licencjonowanych utworów znalazły się takie zespołowe perełki, jak Dub Pistols, Way Out West czy Xzibit. Reszta utworów – choć mniej znana – jest klimatyczna i dobrze wpisuje się w kanon wyścigów ulicznych.
Jakby tego było mało, przeciętna jest także polonizacja, której największymi wadami są dziwnie brzmiące przetłumaczenia wyrazów (np. „Miejscy wojownicy”, „dryfowanie” zamiast driftowanie) oraz nagminnie urywające się wypowiedzi ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. A szkoda, bowiem grę spolszczono całkowicie, a więc owe postaci mówią do nas w naszym ojczystym języku. Choć i tak spotkaliśmy raz i drugi pozostawione zdanie po angielsku, co wprowadziło mały chaos.
”Wyścigowa druga liga”
Juiced teoretycznie nie jest złą produkcją. Broni się nowatorskimi, ciekawymi pomysłami i rozwiązaniami, sporym zapleczem samochodów oraz części do ich modyfikacji czy niezłym soundtrackiem, ale zdecydowanie pogrąża go prostość, schematyczność, monotonność, brzydota i głupota AI. Na to ostatnie jest co prawda lek – rozgrywka on-line, w której ponoć można postawić samochód z kariery i odwrotnie: zastosować w niej wygrany w pojedynku z żywym graczem wóz – ale to i tak nie zmieni faktu że jest to samochodowa druga liga. Gdzie tam porównywać ową produkcję do NFS-a. Dla niej jest miejsce na jednej półce sklepowej obok Street Racing Syndicate, gdyż obie produkcje prezentują podobny poziom.
Polecić zakup można jedynie tym, którzy wszystkie inne tego typu produkcje już dawno przeszli i chcą spróbować czegoś nowego. Jeżeli jednak mają jeszcze trochę cierpliwości, zalecamy im poczekać na Juiced 2: HIN albo Need for Speed: Pro Street, które zadebiutują w czwartym kwartale tego roku, a które jednocześnie mają spore szanse na sukces. Jeżeli jednak naprawdę nie mają w co innego „jeździć” – no cóż, za dwadzieścia złotych można spróbować.
Tytuł: Juiced: Szybcy i Gniewni
Gatunek: samochodówka
Wymagania sprzętowe: sprawdź tutaj
+ Wiele modeli samochodów i części do ich modyfikacji
+ Niektóre nowatorskie rozwiązania i pomysły
+ Dobry soundtrack
Minusy:
- Powtarzalność, monotonność
- Przeciętna grafika
- Kiepskie odgłosy
Czas na opanowanie: 10-15 minut
Poziom trudności: niski
Producent: Juice Games
Wydawca: THQ
Polski wydawca: CD Projekt
Cena: 19,99zł
Wersja: Pełna polska wersja językowa
Strona www: adres strony