Crysis - rzut okiem

Far Cry Extreme?

 LSD? Na służbie?

Far Cry Extreme?

Far Cry Extreme?, Crysis - rzut okiem

Tak, tak, zdajemy sobie sprawę, że powyższy podtytuł może być dla niektórych nieco kontrowersyjny. Ale też, z drugiej strony, chyba każdy wiedział początku, iż tego typu porównań nie da się uniknąć. Far Cry i Crysis, mimo kilkuletniej różnicy wieku, łączy bowiem nie tylko słowo „cry” w tytule i nazwa studia – każdy, to miał do czynienia z pierwszą z gier, w drugiej od razu poczuje się jak – parafrazując pewne powiedzonko - Carver w wodzie. Dodajmy jednak: w zachwycającej wodzie.

Ponieważ z drugiej jednak strony ta ponad trzyletnia różnica, to wielka przepaść technologiczna dzieląca obydwie gry – postęp jaki został poczyniony przez ten czas w technikach renderowania obrazu 3D, czy zaimplementowanej w grach fizyce potrafi przyprawić o zawrót głowy. Studio Crytek przyzwyczaiło nas zaś do tego, że wszelkie nowe technologie muszą znaleźć się w napisanych przez nich grach – choćby miało to oznaczać wpędzenie graczy w kilkuletni stupor, wynikający z kosmicznych wymagań sprzętowych.

Jedno jest natomiast pewne i to chcemy zakomunikować na samym początku: jeśli nie dziś, to za rok czy dwa lata - ale zagrać w Crysis trzeba.

Last Chance To Evacuate Planet Earth Before It Is Recycled

Nasz nowy bohater nazywa się Jake Dunn aka Nomad i jest wschodzącą gwiazdą oddziału Delta Force, czyli amerykańskiego objazdowego cyrku do zadań specjalnych. Opowieść zaczyna się na pokładzie samolotu C-18A Skylord, z którego wraz z kolegami z teamu – mającymi nota bene całkiem radosne ksywki: Prorok, Psychol, Błazen i Aztek – zostajemy brutalnie wypchnięci nad jedną z wysp Morza Południowochińskiego. Co prawda mamy spadochron, ale... najwyraźniej północnokoreańscy sabotażyści również go mieli. Na tyle długo, by się obecnie nie chciał otworzyć. Radośnie wpadamy do morza, po czym po otrząśnięciu się z szoku, wypływamy na powierzchnię, by po chwili spacerować z karabinem po plaży.

Nie będziemy rozwodzić się teraz nad całym tłem geopolitycznym, warto jednak powiedzieć, że w roku 2019, kiedy ma miejsce akcja gry, Korea Północna jest potęgą militarną i basta. Na dodatek potęgą, która właśnie opanowała tę konkretną wyspę. My zaś wylądowaliśmy na niej po to, aby sprawdzić cóż złego zrobili Koreańczycy naszemu zespołowi badawczemu, który zajmował się tam pracami wykopaliskowymi. Z czasem okazuje się, że przedmiot badań jest nie tylko starożytny, ale może nawet przedwieczny, a już na pewno pochodzi z odległych otchłani kosmosu.

Główne założenia fabuły, oparte na motywie uśpionych/zamrożonych Obcych, nie są specjalnie oryginalne. W jednej kwestii trzeba jednak oddać ekipie Cryteka sprawiedliwość – formie w jakiej zostało to podane w Crysis nie mamy nic do zarzucenia. Motyw Obcych jest odpowiednio dawkowany od samego początku gry, z czasem przybierając na sile i integrując się z główną osią fabuły. To stopniowanie napięcia sprawia – mimo tego, iż dobrze wiemy z czym mamy do czynienia – że opowieść zaczyna nas po prostu wciągać, z czasem już sami chcemy się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi z tymi niedobrymi Obcymi.

Co więcej, zaserwowano nam te elementy w taki sposób, że niejednokrotnie przechodzą nas ciarki, kiedy słyszymy dobiegające gdzieś z głębi lasu, nieludzkie dźwięki, krzyki, czy choćby dziwne i niepokojące odgłosy – pamiętacie Silent Hill? - wyłapywane przez radio. Po chwili zapominamy o tym, masakrując kolejne zastępy Koreańczyków, by po jatce wejść do kanionu, gdzie panuje prawie absolutna cisza. Słyszymy jedynie chrzęst kamieni pod naszymi butami i zaczynamy się modlić, aby za krzakiem krył się skośnooki sołdat z wirtualnej krwi i kości. Nagle, gdzieś nad nami znów rozlega się odległy, nieludzki dźwięk. I zapada cisza. Boli, prawda?

Zresztą elementów, które z czymś nam się mogą kojarzyć, jest w grze o wiele więcej - na przykład motyw z górą, nasuwający skojarzenia z pamiętnymi Bliskimi spotkaniami... Gra jest pod tym względem miksem wielu, często mocno ogranych klisz, jednak miksem mistrzowskim. Przyznajemy, iż tym razem DJ Crytek wymieszał to wszystko ze smakiem i w odpowiednich proporcjach.

GramTV przedstawia:

Collapse The Light Into The Earth

Na dodatek zaś, towarzyszy temu wizualizacja, która najzwyczajniej zachwyca. O możliwościach, jakimi dysponuje CryENGINE2, pisaliśmy zresztą we wtorek – i wszystko to oczywiście możemy zobaczyć w grze. Do tego, by w pełni cieszyć się wszelkimi nowinkami, potrzebna jest oczywiście niezwykle potężna maszyna, na dodatek dysponującą sprzętowym i software’owym wsparciem dla najnowszych bibliotek DirectX 10. Jednak również grafika renderowana w oparciu o ich poprzednią wersję wygląda naprawdę wspaniale. Pierwszym elementem, na który zwracamy uwagę już na samym początku są twarze. Warto niejednokrotnie zrobić screena, aby później na spokojnie móc obejrzeć sobie takie szczegóły, jak pory i zmarszczki na twarzach, czy choćby nierówne, często wyszczerbione zęby. Szczegółowość modeli postaci, animacja ich ruchu, czy też mimika to też klasa sama w sobie. Przykulona sylwetka znamionująca napięcie, zacięty wyraz twarzy i rzucane na boki, spod przymkniętych oczu podejrzliwe spojrzenia przechodzącego obok nas koreańskiego żołnierza robią wrażenie. Tak samo, jak przerażenie malujące się w nich w momencie, kiedy po chwili, wychodząc z trybu kamuflażu, łapiemy niemilca za fraki.

Dopracowanie różnorakich, drobnych szczegółów, to w zasadzie temat na osobny artykuł. Spójrzmy choćby na gogle naszego kombinezonu – po wyjściu z wody lub pod wodospadem widać spływające po nich strugi wody, chwilowy przystanek na skutej mrozem wyspie, to z kolei pojawiający się na nich lód. Takich detali jest w grze całe mnóstwo. Kolejną rzeczą, na którą zwróciliśmy uwagę jest świetny i wysmakowany design, zarówno w przypadku całego otoczenia, jak i nano-skafandra, broni, czy też... nie będzie to chyba zbytnim spoilerem, bo przecież każdy o tym wie – zachwycających wnętrz siedliska Obcych. To po prostu trzeba zobaczyć.

Zaimplementowaną w Crysis fizykę można byłoby podsumować w zasadzie jednym stwierdzeniem – zepsuć, podnieść i rzucić można bez mała każdym obiektem. Łącznie z istotami żywymi. Fakt, zdarzają się czasem jakieś niedociągnięcia, zabici potrafią zastygnąć w dziwnej pozie, odstrzelony od liny, kilkutonowy hak dźwigu portowego zaczyna lewitować nad kontenerem – ale ich liczba jest na tyle marginalna, a reszta na tyle realistyczna, żeby szybko przestać na to zwracać uwagę. Większość składników scenografii to teraz element zagrywek taktycznych - budynki można popsuć na wiele sposobów zwalając je na głowy przeciwników, możemy kosić większość drzew, czy choćby rzucać wrogom różnorakie kłody pod nogi. I znów cały diabeł tkwi w szczegółach – wejdźcie do jakiegoś domu, a potem postrzelajcie do różnych obiektów i przedmiotów. Zobaczycie – i usłyszycie - o czym mowa.

The Sound Of Muzak

A jest czego posłuchać. Dźwięk jest w Crysis nie tylko elementem budowania odpowiedniego klimatu i realizmu rozgrywki. Wroga najczęściej wcześniej słyszymy, niż widzimy, zaś perfekcyjne pozycjonowanie dźwięku niejednokrotnie uratuje nas przed ciężkim ostrzałem śmigłowca wyskakującego zza szczytu za naszymi plecami, czy też maszerującym przez las, licznym patrolem nieprzyjaciela. To zdecydowanie gra, w którą nie ma sensu bawić się z dźwiękiem stereo – on musi nas otaczać ze wszystkich stron, wypełniać cała otaczającą nas przestrzeń. Jeśli więc lubicie grać w nocy – lepiej wynajmijcie wolno stojący dom lub zainwestujcie w stopery dla swoich sąsiadów.

Dźwięk towarzyszy każdemu dosłownie zdarzeniu – od eksplozji, strzałów i krzyków, aż po szelest uginających się pod wpływem naszego ruchu liści. Wszystkim zaś, którzy uważają za rzecz nierealistyczną pokrzykujących do siebie i rozmawiających po angielsku Koreańczyków, zapraszamy do gry na poziomie trudności Delta. Tam zobaczycie, co to realizm, kiedy dopiero po godzinie gry nauczycie się koreańskich odzywek na tyle, by kojarzyć, że w danej chwili skośnooki koleżka mówi kumplom, iż stracił was z oczu. Hardcore. Nie zawodzi również muzyka, przez cały niemalże czas towarzysząca rozgrywce. System dynamicznej zmiany motywów w zależności od sytuacji, czy postępowania gracza sprawdza się doskonale. Nie jest ona porywająca – bo i taka być nie miała - ale po prostu perfekcyjnie dopasowana, stanowiąc delikatnie podkreślające klimat i nastrój chwili, wciąż obecne tło. Po prostu doskonały soundtrack (którego twórcą jest sam Inon Zur) - samodzielnie dostosowujący się do sytuacji... czegóż chcieć więcej?

Pure Narcotic

Najprościej to ujmując, sama rozgrywka jest po prostu rozwinięciem idei znanych nam dobrze z Far Cry. Mamy więc olbrzymią wyspę i jej pozaziemskie trzewia, które podzielone zostały na kilka rozległych map, pomiędzy którymi przemieszczamy się po realizacji kolejnych zadań. Oczywiście w obrębie tych map mamy pełną niemalże swobodę poruszania się, również znaną z poprzedniego tytułu. Jako, że bierzemy udział w misji wojskowej, wytyczne przekazywane są nam przez dowództwo, zaś ich realizacja popycha do przodu scenariusz. Dostajemy również szereg zadań opcjonalnych, których wykonanie nie wpływa na główny wątek, a jedynie może ułatwić realizację głównego zadania – są to głównie misje polegające na unieszkodliwieniu wrażych baterii plot, czy uzyskaniu danych taktycznych.

Chociaż posiadamy odgórny prikaz, sam sposób realizacji zadań zależy wyłącznie od nas. Możemy więc dowolnie eksperymentować z taktyką, począwszy od skradania się i zabawy z tłumikami, przez brawurowe rajdy pojazdami po lądzie i wodzie, aż po samcze wjazdy z bronią automatyczną czy dopakowaną siłą w sam środek obozu wroga. Jest to oczywiście swoboda pozorna, ponieważ sam scenariusz jest oparty na liniowych do bólu punktach zwrotnych, jednak w niczym nie przeszkadza to w świetnej zabawie. Nieco mniej swobody mamy co prawda pod koniec rozgrywki, ale wynika to z założeń scenariusza i jego specyficznej konstrukcji. Warto również dodać, iż dla urozmaicenia dodano świetnie zrealizowane, choć relatywnie krótkie epizody, w którym będziemy mogli stoczyć niewielką bitwę pancerną, polatać pionowzlotem oraz... sprawdzić, jak radzimy sobie w warunkach znacznie zmniejszonej grawitacji.

Połowę całej przyjemności wynikającej z tylu możliwości i sposobów na zabawę zawdzięczamy nano-skafandrowi, który jest jednym z najlepiej przemyślanych i grywalnych gadżetów w historii gier komputerowych. Wprowadzenie dość rygorystycznych obostrzeń dotyczących wydatkowania energii na dopalacze oraz zbalansowanie zdolności ofensywnych i defensywnych uchroniło grę przed wcieleniem w życie idei supermana, z drugiej zaś strony, określenie „one man army” nabrało całkowicie nowego znaczenia. Dodajmy, że piekielnie grywalnego znaczenia. Dzięki niemu bowiem możemy zarówno zwiększyć swoją siłę czy szybkość, wzmocnić pancerz, jak też włączyć kamuflaż optyczny. Cała zabawa polega na tym, że jednocześnie możemy korzystać tylko z jednego z trybów, dodatkowo zaś ich aktywne formy zużywają olbrzymie ilości energii. Zmusza to do naprawdę niezłego główkowania i opracowywania odpowiednich taktyk. Dodajmy do tego możliwość modyfikacji i dodawania upgrade’ów do większości dostępnych w grze pukawek i jesteśmy w FPS-owym raju. A Smart Kid

Dodajmy, że przeciwnik nie należy do najgłupszych – wręcz przeciwnie, zachowanie się naszych wrogów potrafi często pozytywnie zaskoczyć. Do tego zresztą przyzwyczaił nas już Far Cry – Koreańczycy nawołują się, alarmują wzajemnie, próbują nas zajść z flanki, poranieni szukają schronienia. Generalnie ich zachowanie zdaje się nie odbiegać znacznie od tego, do czego przyzwyczaił nas tamten tytuł. Ale to pozory, zauważalny jest na przykład wyraźny podział na klasę jednostek – elity, czyli skośnoocy komandosi o wiele częściej zwracają uwagę na nasz cień, czy najmniejszy ruch i zamiast łazić w kółko, jak zwykłe ciury, kręcą się niebezpiecznie blisko naszej zamaskowanej postaci, często otwierając „na ślepo” ogień i trafiając we właściwe miejsce. Obcy to już zupełnie inna para kaloszy – nie dość, że ich zasięg wykrywania jest dużo większy, to podobnie jest z mobilnością. Walka z nimi, mimo nano-skafandra, nie należy więc do najłatwiejszych.

Crysis zapewnia nam zdrowych kilkanaście godzin dobrej zabawy. Może się wydawać, że nie jest to dużo, ale to tylko pozory - po pierwsze wszystko zależy od stylu rozgrywki, gdyż miłośnicy wszelakich podchodów będą bawić się dużo dłużej. Oczywiście czas ten można też skrócić poprzez szaleńcze rajdy pojazdami na niektórych etapach, ale wiedza o tym nie przychodzi przecież od razu... Po drugie zaś, gra aż prosi się o kolejne przejście i sprawdzenie zupełnie innych taktyk, czy choćby dróg wiodących do określonego przez dowództwo celu. To w połączeniu z kilkoma poziomami trudności z pewnością przedłuży jej żywotność bardziej, niż odblokowanie kolejnego, nowego ubranka, czy specjalnego ciosu.

Oczywiście w grze zaimplementowano również tryb multi, opierający się na dwu zaledwie typach rozgrywki, jednak jego potencjał przyznać szczerze jest duży. Czemu? Przecież będziemy mogli mieć na sobie kombinezon. A ten przecież rekompensuje naprawdę wiele, nawet brak lepszej broni. Za wcześnie jednak na jego ocenę, gdyż to czas zweryfikuje, czy tym razem Crytek opracował coś bardziej grywalnego, niż w Far Cry.

Crysis. Kolejna z gier FPS, które ostatnimi czasy obrodziły nam niczym grzyby po deszczu. Kolejna, ale jednak zupełnie inna. Choć podobna w założeniach do swego poprzednika i mało rewolucyjna, jednak przerastająca go pod każdym względem. Rzadko zdarza się nam oceniać produkt tak dopracowany pod każdym niemalże względem. Aż chciałoby się więcej. I jest to całkiem możliwe, ponieważ zakończenie... nie, tego nie zdradzimy.

Śródtytuły autor zaczerpnął z tytułów piosenek zespołu Porcupine Tree

0,0
null
Plusy
  • nano-skafander i modyfikacje broni, realizm grafiki i fizyka, oprawa dźwiękowa, swoboda działania w obrębie mapy, całe mnóstwo drobiazgów i dopracowanych do perfekcji szczegółów
Minusy
  • kosmiczne wymagania sprzętowe, nieliniowość jest tylko pozorna, kilka mniej dopracowanych drobiazgów i szczegółów
Komentarze
40
Usunięty
Usunięty
25/01/2009 20:19

Nie ma to jak odświeżyć dwu letni, nieaktywny temat. GL&HF dear. -.-"

Usunięty
Usunięty
25/01/2009 20:09

Ja mam: Core2 Duo E4300, 4 GB RAM, 8800 GTS 640 MB. Kupowałem kompa w okolicach premiery Crysis''a i sobie pomyślałem, że mogę sobie kompa na nim przetestować. Siedziałem na starym AMD Athlon 1 GHz ~1.4 GHz, 256 MB i zintegrowaną kartą graficzną co mi na dodatek RAM zżerała. Była to jedna z pierwszych gier zainstalowanych na moim komputerze. Miałem wtedy 2 GB RAM ale dzisiaj mam 4 GB bo rozbudowałem. Procka wtedy nie kręciłem. Kupiłem Vistę i byłem z niej zadowolony. Wrażenia z gry? Ogromne! DX10 robi swoje i oglądając screeny miałem wrażenie, że oglądam grę na DX9 [wyjątek 5 strona]. No dobra, ok, zainstalowałem grę [jakieś 30 minut się instalowała i się dziwiłem ale już się przyzwyczaiłem], no to odpalam... Szczęka mi opadła gdy zobaczyłem jak ta gra wygląda. Ustawiłem 1280x 1024 i inne ustawienia na Very High [nawet AA się bawiłem]. Niestety, miałem dosyć mało FPS, średnio jakieś 15 [ale to pewnie dlatego, że nie kręciłem proca] ale i tak się cieszyłem. Pochodziłem sobie po okolicy i sprawdziłem jak fizyka działa. Wziąłem pięść, super siła i w drzewo waliłem i patrzyłem jak to kawałki drewna odpadają, padłem. Grę przechodziłem z dużym entuzjazmem i mi się bardzo podobała. Multi też mi się strasznie podobał. Potem majstrowałem z AA i tak pomajstrowałem, że nawet na średnich detalach gra mi się cięła ale co tam, grafa i tak była piękna. Jakiś rok później dostałem Far Cry''a i zobaczyłem, jak dobry jest CryEngine 1. Potem oczywiście przechodziłem takie gry jak Call of Duty 4, Assassin''s Creed etc. Warheada oczywiście kupiłem. :] Prawdą jest to, że jest to grywalny Benchmark ale w obecnym roku [rozumieć 2009] można kupić kompa za 2000 zł i pogrywać w Crysis''a na najwyższych detalach bez zacinki. Piękność, bez AA też było dobrze, bo rozdziałka mi wszystko wygładzała. :P

Usunięty
Usunięty
31/12/2007 23:13

Mała uwaga do człowieka piszącego tą recenzje... nic do Ciebie nie mam bo masz prawo do własnej wypowiedzi ale napisałeś w wadach "kosmiczne wymagania sprzętowe", a teraz powiedz mi jak gra z taką grafiką, fizyką, dźwiękami (tyczy się kart dźwiękowych :P :P) może mieć niskie wymagania ???? Według mnie w tym momencie nie miałeś się czego czepić...




Trwa Wczytywanie