Gdzieś tam w przestrzeni kosmicznej znajdują się te wszystkie wspaniałe cywilizacje wymyślane przez twórców gier. Przyjemnie jest w to wierzyć. A gry takie jak Jumpgate Evolution sprawiają, że myśli te są bardziej prawdziwe i łatwiejsze.
Gdzieś tam w przestrzeni kosmicznej znajdują się te wszystkie wspaniałe cywilizacje wymyślane przez twórców gier. Przyjemnie jest w to wierzyć. A gry takie jak Jumpgate Evolution sprawiają, że myśli te są bardziej prawdziwe i łatwiejsze.
Od czasu, kiedy lata temu, jeszcze na Amidze 500, zagrałem w pierwszą część Wing Commander, zakochałem się w grach polegających na zasiadaniu za sterami statku kosmicznego. Moja miłość trwała przez wszystkie kolejne odsłony kosmicznej sagi, aż do jej końca. W międzyczasie poznałem smak innych tytułów, takich jak posiadający wektorową grafikę Epic czy nowszy Freespace i jego kontynuacja. W międzyczasie ktoś wpadł na pomysł, by kosmiczne symulatory wzbogacić o elementy ekonomiczne. Tak rzesze fanów zdobył sobie Privateer i seria X.
Kiedy na rynku zaczęły pojawiać się pierwsze gry MMO, zamarzył mi się symulator kosmiczny, w którym mógłbym dzielić wszechświat z tysiącami innych graczy. Jakieś drobne ruchy w tym kierunku były wykonywane tu i ówdzie, lecz nie powstało nic stricte takiego, jak chciałem. Pomijam tu rewelacyjny EVE Online, który co prawda spełnia moje oczekiwania w dziewięćdziesięciu procentach, lecz nie pozwala na sterowanie statkiem z kabiny pilota.