Producenci Diablo III chcą dotrzeć ze swoim dziełem do jak najszerszej grupy odbiorców, co zresztą dziwić nie powinno. Nie jest zatem niespodzianką fakt, że Blizzard pragnie dostać się ze swoim hack'n'slashem na takie rynki, jak Australia czy Niemcy. Nie stanowi jednak żadnej tajemnicy to, że panują tam znaczne obostrzenia. Dlatego też pewne rzeczy będzie trzeba w grze zmienić.
Blizzard jest na to przygotowany. "By sprzedać grę w takich regionach jak Niemcy czy Australia, będziemy musieli zmienić animację krwi" - wyjaśnia Jay Wilson. "Nie stanowi to jednak dla nas problemu. Takie panują tam standardy, a my nie mamy problemu z dostosowaniem się do nich" - dodaje.
Znacznie trudniej będzie wydać Diablo III w Chinach. Zdaniem Wilsona zadanie to można określić mianem "mission impossible". "Ze względu na mnóstwo restrykcji tamtejszy rynek jest dla nas naprawdę... Może się okazać, że nie będziemy w stanie spełnić wszystkich wymogów. To może być niemożliwe" - mówi.
Światełkiem w tunelu wydaje się współpraca z azjatycką firmą NetEase. "Dzięki naszym stosunkom z NetEase otrzymaliśmy nowe informacje na temat wymagań Chin. To długa lista. Trudno nam będzie spełnić wszystkie żądania. Spróbujemy. Nie ma bowiem żadnej przyczyny, dla której nie mielibyśmy chcieć wejść na tamtejszy rynek. Może się jednak okazać, że będziemy musieli przebudować tak dużą część gry, że zwyczajnie nie będzie to opłacalne" - twierdzi Wilson.
Mimo to Blizzard nie zamierza składać broni. "Możemy mieć dużo problemów z rynkiem chińskim, ale naszym celem jest dostarczenie nań naszego produktu" - podsumowuje Wilson.
Data premiery Diablo 3 jest już znana! Czytaj więcej o Diablo 3