Richard Marks z Sony Europe przyznaje, że i w jego obozie pracowano nad kontrolerem ruchu w postaci różnego rodzaju kamer. Władze firmy doszły jednak do wniosku, że taka rozgrywka się nie sprawdzi.
Prezentacje na E3 za nami, teraz czas na dalsze zachwalanie swoich produktów... i dyskredytowanie osiągnięć przeciwnika. Na ataki Sony nie trzeba było długo czekać - już podczas występu w Los Angeles Convention Center docinkami na temat Kinecta publiczność zabawiał Kevin Butler.
"Mieliśmy różne prototypy tego typu urządzeń, mieliśmy nawet zespoły od produkcji gier, które oceniały ich przydatność. Bywały takie rzeczy, które prezentowały się całkiem nieźle, ale nie były to tego rodzaju doświadczenia, by sensu nabierało tworzenie kontrolera dla konsoli" - opowiada Marks. Jego zdaniem elementem, którego brakuje w takich urządzeniach są przyciski. "To one zapewniają najlepsze wrażenia" - argumentuje.
I dodaje: "W innym wypadku potrzeba większej precyzji od tej, jaką gwarantuje kamera. Musimy dokładnie wiedzieć co robisz ze swoimi rękami". Przedstawiciel europejskiego oddziału Sony sądzi przy tym, że urządzenia takie jak Kinect ograniczają graczy. Przypomina, że w taką samą pułapkę wpadło Sony z EyeToy. "Gdy masz przed sobą tylko kamerę, jest to niewątpliwie magiczne uczucie, ale czasami chciałbyś coś po prostu zaznaczyć. Nie chcę machać ręką, by kliknąć w jakiś przycisk" - konkluduje.
Zarówno Kinect, jak i produkt Sony, czyli Move bój o klienta rozpoczną w tym roku. W zasadzie ten bój trwa już teraz, ale wiecie, że chodzi o premierę.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!