Jak wiadomo na naszym portalu zajmujemy się głównie grami, nie dysponując więc klasyczną „platformą testową”, postanowiliśmy sprawdzić ich działanie w domowych warunkach, wykorzystując komputery należące do naszych redaktorów.
Kingston HyperX KHX 1600C9D3K2/4G
Na pierwszy ogień poszedł zestaw pamięci Kingston HyperX KHX 1600C9D3K2/4G, czyli dwie 2 GB kości pamięci DDR3. Kości te charakteryzują się timingami CL 9, napięciem zasilania w zakresie od 1,7 V do 1,9 V oraz prędkością pracy do 1600 MHz. Za platformę testową posłużył komputer wyposażony w płytę główną ASUS M4A78T-E z procesorem AMD Phenom II X4 955, kartę graficzną NVIDIA GeForce GTX 295 i dysk twardy Samsung HD103UJ (1TB, SATA300, 3.5", 7200rpm, NCQ, 32 MB Cache).
Dość szybko okazało się, że mająca już kilka lat płyta główna nie do końca potrafiła poradzić sobie z nowymi kośćmi. BIOS przy ustawieniach „auto” uruchamiał je z prędkością jedynie 1333 MHz, choć z prawidłowymi timingami. Nie bez niespodzianek było też po ręcznym ustawieniu częstotliwości na 1600 MHz (maksymalnej dla tej płyty) i odpowiednich napięć. Okazało się wtedy, że pamięci nie chcą, mimo prób wymuszenia tych parametrów, pracować stabilnie ze swoimi standardowymi timingami, przestawiając się za każdym razem na 11-11-11-29.
Oczywiście nie trzeba chyba tłumaczyć, że mimo szybszego taktowania, pracowały one wtedy nawet gorzej, niż przy 1333 MHz. Dlatego też zmuszeni byliśmy sprawdzić ich zachowanie przy niższym taktowaniu, czyli wspomnianych 1333 MHz. Dodam jeszcze, że dla porównania sprawdziliśmy wcześniej, jakie wyniki osiąga ta sama maszyna ze swoimi pamięciami A-Data o takiej samej częstotliwości i timingach. Wyniki nie były zaskakujące – praktycznie w każdym wypadku pamięci Kingston pracowały szybciej i wydajniej. W programie Everest 5.50 pamięci uzyskały następujące wyniki:
- Prędkość odczytu: 8846 MB/s
- Prędkośc zapisu: 7437 MB/s
- Kopiowanie: 9903 MB/s
- Opóżnienie: 51.0 ns
Były to wyniki do kilku procent lepsze, niż analogiczne ze starymi pamięciami. Kolejnym punktem programu był oczywiście 3DMark Vantage (wersja trial, cztery pierwsze testy). Tutaj różnice również nie były zbyt wielkie. Komputer ze starymi pamięciami uzyskał wynik 19934 3DMarków, zaś po zamontowaniu kości Kingstona udało się osiągnąć 20416 3DMarków. Ostatnim z szybkich testów, był benchmark wbudowany w grę Battle Forge. Również w tym przypadku wielkich niespodzianek nie było. Dla starych pamięci udało się uzyskać średni wynik 47,2 FPS, zaś z pamięciami HyperX było to 49,1 FPS. Ciekawy był natomiast fakt, że dość znaczna różnica pojawiła się w przypadku minimalnej liczby wyświetlanych klatek. Odpowiednio dla starej konfiguracji było to 5,1 FPS, zaś nowe pamięci mimo kilku prób nie osiągnęły wyniku poniżej 17,8 FPS. Dodamy jeszcze, że w tym przypadku wyniki kolejnych testów różniły się, więc podane wartości są średnią z pięciu kolejnych prób.
Oczywiście ze względu na wspomniane już wcześniej problemy z płytą główną, nie odważyliśmy się przeprowadzić jakichkolwiek prób podkręcania testowanych modułów, choć spory zakres tolerowanych napięć wskazywał na ich dużą podatność w tej kwestii.
Kingston SSDNow V+ 64GB SSD SNV225-S2
Drugim ze sprawdzanych przez nas urządzeń był dysk Kingston SSDNow V+ 64GB SSD SNV225-S2 z pamięciami typu MLC i nowym kontrolerem Toshiba Daikoku 2. Tutaj również nie obyło się bez kilku dziwnych niespodzianek, choć oczywiście – jak już się domyślacie – wina leżała zapewne po naszej stronie. Przejdźmy więc do konkretów.
O licznych (poza ceną i pojemnością) przewagach dysków SSD nad klasycznymi, talerzowymi twardzielami wiedzą już chyba niemalże wszyscy. Całkowicie bezgłośna praca, maksymalna wydajność, niskie zużycie energii, olbrzymia żywotność i wytrzymałość mechaniczna czynią z nich zarówno doskonałe przenośne urządzenia magazynujące, jak i szybkie dyski systemowe. Sprawdziliśmy ten model w obydwu przypadkach.
Na początku słów kilka o zawartości opakowania, które zawiera dokładnie wszystko to, co potrzebne jest, aby wykorzystać dysk w obydwu rolach. Znajdziemy tam bowiem zarówno dość estetyczną zewnętrzną kieszeń, pozwalającą na przenoszenie urządzenia, jak i specjalne szyny, pozwalające na zamontowanie go w wewnętrznej zatoce 3,5 cala. Oczywiście w zestawie znajdują się również wszystkie niezbędne kable oraz płyta z instrukcjami (także w języku polskim) i oprogramownaiem do klonowania systemu operacyjnego.
Naszą zabawę z dyskiem SSD Kingstona postanowiliśmy zacząć od sprawdzenia tego, jak sprawuje się, jako urządzenie mobilne. W tym celu podłączyliśmy go do jednego z naszych komputerów przez port USB 2.0, a następnie wybraliśmy opcję formatowania (NTFS) z poziomu systemu operacyjnego (Windows 7 Professional 64-bit). Operacja przebiegła szybko, po formatowaniu do naszej dyspozycji pozostało 59,6 GB. Następnie zaczęliśmy kopiować pliki o różnorodnej wielkości. Z pomiarów wynikało, że średni transfer wynosił około 35 MB/s, zaś kopiowanie plików przebiegało sprawnie i bez większych problemów. Teraz należało rzeczone dane przenieść na inną maszynę. I tu zaczęły się schody.
Okazało się bowiem, że po podłączeniu do komputera z systemem Windows XP dysk nie jest w ogóle rozpoznawany, jako sformatowany i zawierający jakiekolwiek dane. System go zainstalował, jednak nie był w stanie odczytać, nie dawało się go również ponownie sformatować, nie pomagało nawet stosowanie programów takich, jak Partition Magic. Co ciekawe, po uruchomieniu Ubuntu po raz kolejny okazało się, że dystrybucje Linuksa o wiele bardziej „lubią się” z dyskami SSD. Dysk został rozpoznany, pokazały się również znajdujące się na nim dane, choć wciąż były problemy z ich skopiowaniem. Ponownie przełączyliśmy się WinXP, aby skorzystać z ostatniej deski ratunku – prostego, ale wymuszającego format na każdym chyba napędzie programiku SwissKnife V3. Ponowne formatowanie w systemie NTFS... i możemy testować dalej.
Tym razem dysk powędrował do wnętrza peceta, i został podłączony do złącza SATA II (3 GB/s – maksymalna prędkość rzeczywista 300 MB/s). W tym przypadku skupiliśmy się wyłącznie na testach syntetycznych wykonanych przy użyciu programów HD Tach, DiskBench i Everest. Wyniki jedynie potwierdziły nasze przypuszczenia – dopiero po podłączeniu do magistrali SATA rozwinął on skrzydła. W pierwszym z wymienionych programów uzyskał on dla odczytu wynik 206,8 MB/s, zaś przy zapisie było to 154 MB/s. Dość podobne rezultaty uzyskaliśmy w DiskBench – było to odpowiednio 211,5 MB/s i 167,1 MB/s. W programie Everest średnie dla testów Linear Read i Linear Write (zalecamy ostrożność, ten test usuwa dane z dysku!) adekwatne wartości wyniosły 225,9 MB/s i 149,2 MB/s. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, iż ze względu na konstrukcję dysków SSD wyniki te odnoszą się do całego dysku - w przeciwieństwie do klasycznych twardzieli, w których na ostatnich cylindrach wartości te znacznie spadają.
Dysk osiągnął więc bardzo dobre wyniki, zbliżone do wielu znacznie droższych modeli. Oczywiście napędy SSD wciąż nie należą do najtańszych, jednak dla osób, które potrzebują z różnych względów bardzo szybkiego dysku systemowego lub prawie niezniszczalnego przenośnego urządzenia magazynującego o sporej pojemności, może to już być łakomy kąsek.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!