EA: Koniec z grami na podstawie filmowej licencji

Adam Bednarek
2010/11/29 21:00

EA nie zamierza już zbyt często sięgać po filmowe licencje. Zdaniem firmy tego typu produkcje są na wymarciu - teraz zdecydowanie bardziej opłaca się tworzyć własne marki.

EA: Koniec z grami na podstawie filmowej licencji

Frank Gibeau z EA uważa, że gry na podstawie filmowej licencji niosą ze sobą zbyt wiele twórczych ograniczeń, a także nie zarabiają na siebie tak, jak własna marka. -Dni gier na podstawie filmowych licencji, ocenianych w mediach na 75%, są już policzone. - mówi Gibeau.

Porzuciliśmy licencję Jamesa Bonda, ponieważ czuliśmy, że potrzebujemy mieć swoją własną markę. Nie chcieliśmy robić kolejnego Bonda, który by ograniczał nasze pomysły. Biorąc pod uwagę kwotę, jaką musielibyśmy przeznaczyć oraz ilość pracy, stwierdziliśmy, że lepiej będzie, gdy stworzymy coś swojego.

GramTV przedstawia:

Ludzie, którzy wcześniej produkowali dla nas Bonda (Visceral Games), odeszli od niego i zrobili Dead Space. Zobacz, gdzie jesteśmy teraz. Lepiej tworzyć, wydawać, grać w kolejnego Bonda czy może Dead Space 2? - pyta Frank Gibeau w wywiadzie z Develop.

No właśnie, dobre pytanie: wolicie świeże marki czy może gry na podstawie filmowych licencji też są w porządku?

Komentarze
32
Usunięty
Usunięty
01/12/2010 20:23

Jak się chce to można zrobić dobrą grę na licencji filmu :P choćby X-men Origins:Wolverine ^^

Usunięty
Usunięty
30/11/2010 15:37

Ta jasne... odejdą od "egranizacji". Już widzę jak w lipcu (sierpniu?) oleją "siósmego" Harry''ego Pottera i inne "hity" :P

Usunięty
Usunięty
30/11/2010 13:30
Dnia 30.11.2010 o 11:45, Zgreed66 napisał:

+1 Odbieranie 1.5h filmu, to nie jest kilku, bądź kilkunastogodzinne odbieranie gameplaya. Tam gdzie twórca może luźno dodać co nieco, na pewno będzie ciekawszy od filmowej "płycizny".

Dokładnie. Gry robione na licencji filmowej, ale niekoniecznie trzymające się sztywno scenariusza (korzystające tylko ze świata) mogą być naprawdę ciekawe i niekoniecznie muszą od razu być szmirami. Zresztą to działa też w drugą stronę. Popatrzmy np. na Mortal Kombat (film) - korzystał z fabuły gry, ale na tyle luźno, że wprowadzenie pewnych zmian wyszło tej produkcji tylko na dobre. Rezultat? Jedna z najlepszych ekranizacji gier w historii i przy okazji całkiem niezły odmóżdżacz. Aż przyjemnie się ogląda. Dwójka natomiast była szmirą kompletną, bo chcieli upchnąć w jednym filmie zbyt wiele treści z kolejnych gier, przez co skupili się na wprowadzeniu ogromnej ilości postaci (i fatalnej grze aktorskiej -> http://www.youtube.com/watch?v=MIt0VY7Yg2w ). Oby to samo nie spotkało trójki (do której jakoś nie mamy szczęścia...). Ale odchodzę od tematu :)

Dnia 30.11.2010 o 11:45, Zgreed66 napisał:

Nie wiem, ale płakać bym nie płakał, jakby nikt tego nie robił ;)

Może inaczej - "jakby nikt tego nie robił tak, jak do tej pory". Naprawdę chętnie bym zagrał w egranizację niektórych filmów, pod warunkiem, że zrobiono by ją z głową, a nie tylko po to, by wyciągnąć kasę z ludzi na fali popularności filmu. Wyobraź sobie, jak świetną grę można by było zrobić na podstawie filmu (i komiksu) 300, gdyby gierka była utrzymana w konwencji God of War czy innej Castlevanii. To tylko przykład (300 było pierwszą okładką, na jaką padł mój wzrok gdy to pisałem), ale chyba pasujący całkiem nieźle.




Trwa Wczytywanie