- Owszem, w moim najlepszym interesie jest zareklamować grę - nie kryje Adrian Chmielarz, mając na myśli Bulletstorm. - Ale mamy jeden taki moment w grze, o którym ludzie będą mówili latami. Jestem absolutnie, stuprocentowo tego pewny. Nie chcę jednak niczego zdradzać. Chcę, byście sami doświadczyli tego jako gracze, widząc to po raz pierwszy. O to w tym wszystkim chodzi - dodaje.
Zaintrygowani? Musicie wytrzymać do lutego, gdyż właśnie wtedy debiutuje wspomniana strzelanina polskiego studia People Can Fly. Oprócz kampanii dla pojedynczego użytkownika (z którego zapewne pochodzi rzeczony moment) gra zaoferuje multiplayer. Znamy już dwa tryby, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć. Pierwszym jest Anarchy. Wraz z trzema znajomymi gracz przedziera się przez hordy wrogów, eliminując ich w taki sposób, by uzyskać jak najwięcej punktów. - Tryb ten nie przypomina Nazi Zombies, w którym chodzi wyłącznie o przetrwanie - zapewnia Cliff Bleszinski z Epic Games.W Bulletstormie będzie moment, który zapamiętamy na długo - obiecuje Adrian Chmielarz, szef People Can Fly. Szczegółów oczywiście nie zdradza, żeby nie psuć zabawy.