Zmęczeni brakiem "innych" gier i zalewem tych, które na siłę starają się być artystycznym dziełem wszechczasów? Zawsze możecie obejrzeć gameplay nadchodzącego Journey. Jest dosyć... łał.
Zmęczeni brakiem "innych" gier i zalewem tych, które na siłę starają się być artystycznym dziełem wszechczasów? Zawsze możecie obejrzeć gameplay nadchodzącego Journey. Jest dosyć... łał.
Gra ma ukazać się jeszcze w tym roku, wyłącznie za pośrednictwem PlayStation Network. Journey będzie zawierać tryb multiplayer, który ma idealnie wzmacniać klimat całości, dając nam możliwość przemierzania pustyni z losowo dobranym graczem - bez jakiejkolwiek komunikacji. Choć powyższy gameplay to tylko pierwsze 15 minut z gry, powinien Wam wystarczyć do wyrobienia sobie konkretnych oczekiwań i opinii na jej temat.
Po ostatnim tytule od thatgamecompany, czyli osławionym Flower, do tej pory spodziewałem się kolejnej gry z serii "Patrzcie, jaki ze mnie artystyczny tytuł. Mickiewicz krztusił by się moim geniuszem, gdybym tylko mógł podróżować w czasie, a czego w swym geniuszu jestem już bliski". Wygląda na to, że przy Journey dostaniemy coś, co nie dość, że wciąż wygląda na grę wideo, to jeszcze sprawia wrażenie dostarczać wrażeń których nie w sposób opisać słowami. Gra nie wygląda na nudną, ani nie wydaje się być robiona na siłę. Zapowiada się iście spektakularna (i jednocześnie dość osobliwa) podróż, na którą chyba wielu z nas czekało już od dawna.
Gameplay zrobił na mnie na tyle dobre wrażenie, że nie mam nic przeciwko krztuszeniu się przy geniuszu tego tytułu. Wystarczy tylko przysłuchać się odgłosom zachwytów grającego, które znajdziecie w pozycji 13:24 powyższego gameplaya. Jestem całym moim zepsutym sercem z thatgamecompany przy tej grze.