- Żadne z zabezpieczeń nie działa, więc dlaczego ich po prostu nie porzucić? - pyta Marcin Iwiński. Według niego zadaniem twórców jest przekonanie konsumentów do zakupu gier.
- Żadne z zabezpieczeń nie działa, więc dlaczego ich po prostu nie porzucić? - pyta Marcin Iwiński. Według niego zadaniem twórców jest przekonanie konsumentów do zakupu gier.
Iwiński zaznacza przy tym, że CD Projekt eksperymentował ze wszystkimi dostępnymi rodzajami zabezpieczeń, ale żadne z nich się nie sprawdziło. Jego zdaniem skuteczną metodą na walkę z piractwem jest zapewnienie wysokiej wartości oferowanego produktu. - Wydanie gry można chociażby wzbogacić o elementy kolekcjonerskie - mówi. Tak właśnie zrobiono z Wiedźminem 2.
- Nie twierdzę jednak, że tym posunięciem wyeliminowaliśmy piractwo, że nie można o nim mówić w połączeniu z Wiedźminem 2 - zaznacza. Wylicza też, że na jedną legalnie zakupioną sztukę polskiego RPG-a przypada "co najmniej pięć" kopii pirackich. - DRM nie działa. Jakkolwiek byś nie zabezpieczył danej gry, i tak zostanie to w moment złamane - zaznacza Iwiński.
- W ciągu prawie 20 lat jakie spędziłem w tej branży, nie widziałem DRM-u, który by rzeczywiście działał (mam tu na myśli takie zabezpieczenia, które nie uprzykrzają nadmiernie życia graczom). Widzieliśmy różne systemy ochronne, ale są tylko dwie ścieżki, którymi możesz podążyć: użyć lekkiego DRM-u, który zostanie złamany w moment, albo spróbować ekstremalnych rozwiązań i zabarykadować swoją grę.
- Owszem, wtedy trudno jest takie zabezpieczenie złamać, ale wpływa to niekorzystnie na system operacyjny, gra działa znacznie wolniej a część z nabywców legalnej kopii nie może grać w ogóle. Żadne z tych rozwiązań się nie sprawdza, dlaczego zatem całkiem ich nie porzucić? - konkluduje szef CD Projektu.