Umowa z Bungie pomogła Activision zachować twarz podczas procesu z poprzednimi twórcami Call of Duty, Jasonem Westem i Vincentem Zampellą, którzy zostali zwolnieni z Activision w marcu 2010. Ale jakim kosztem?
Umowa z Bungie pomogła Activision zachować twarz podczas procesu z poprzednimi twórcami Call of Duty, Jasonem Westem i Vincentem Zampellą, którzy zostali zwolnieni z Activision w marcu 2010. Ale jakim kosztem?
Szczegóły umowy między wydawcą Activision Blizzard a Bungie, zawartej w 2010 roku, dotyczącej stworzenia oryginalnej serii gier, zostały podane do publicznej wiadomości po raz pierwszy jako część odrębnego procesu sądowego, dotyczącego marki Call of Duty.
Po podpisaniu 27-stronicowej umowy Bungie musi stworzyć cztery strzelankowe gry w świecie sci-fantasy, których nazwa robocza to Destiny. Miałyby się one ukazywać co drugi rok, począwszy od końca 2013. Bungie zgodziło się także na wykonanie czterech DLC pod nazwą Comet, co drugi rok, zaczynając od końca 2014. Activision wcześniej nie ujawniło planu wydawniczego tych tytułów.
- Nie jesteśmy jeszcze gotowi, by pokazać Wam, nad czym pracujemy, możemy tylko potwierdzić, że w pocie czoła opracowujemy nowe uniwersum. Nie możemy się doczekać, aż je zobaczycie - pisze DeeJ na stronie Bungie.
Pierwsza gra Destiny miałaby się początkowo ukazać tylko na Xbox 360, ewentualnie na następcę tejże konsoli, czyli Xbox 720. Późniejsze gry powstałyby także na konsolę Sony, która zastąpiłaby PlayStation 3, jak również na PC.
Bungie zarobiłoby iście królewskie pieniądze, od 20% do 35% kwoty, jaka zostałaby po odliczeniu przez Activision kosztów tworzenia, produkcji i wydatków na kampanię reklamową.
Kontrakt zakłada również, że Activision zapłaci dodatkowo Bungie 2,5 miliona dolarów rocznie między 2010 a 2013 rokiem, jeśli studio Bellevue, Wash. zmieści się w określonym budżecie przy zachowaniu odpowiedniej jakości. Kolejne 2,5 miliona dolarów trafi do Bungie, jeśli pierwsza gra z serii Destiny zdobędzie przynajmniej ocenę 90/100 na GameRankings.com, stronie zbierającej i podsumowującej recenzje krytyków gier.
Źródło: LA Times