Różne trailery wywołują różne emocje; zwiastun Hitman: Rozgrzeszenie wielu wprawił w niesmak - i to nawet tych, którzy zwykle bronią branży przed niesprawiedliwymi atakami. Czy ich oburzenie jest słuszne?
Różne trailery wywołują różne emocje; zwiastun Hitman: Rozgrzeszenie wielu wprawił w niesmak - i to nawet tych, którzy zwykle bronią branży przed niesprawiedliwymi atakami. Czy ich oburzenie jest słuszne?
- Trailer Hitman: Rozgrzeszenie to straszne gówno wymierzone w nikczemnych, bezmyślnych imbecyli - pisze bez ogródek na Twitterze Charlie Brooker, felietonista prestiżowego brytyjskiego dziennika Guardian. - Czy właśnie takie rzeczy ludzie uważają za fajne? Łamanie nosów kobiet w habitach w zwolnionym tempie? - pyta z nutką niedowierzania Keza MacDonald z IGN. - Ten trailer hołduje przemocy i mizoginicznym pragnieniom, co nie ma nic wspólnego z grą i z pewnością nie funkcjonuje w umysłach fanów Hitmana - dodaje.
Obszerny artykuł na ten temat opublikował poważny serwis GamesIndustry. Autor, Rob Fahey, już we wstępie podkreśla: - Nasycona seksualnością przemoc wobec kobiet to poważny temat, który zasługuje na poważną debatę, a nie tolerowanie. W dalszej części tekstu materiał określa mianem śmieciowego, zaznacza również, że nie ma on nic wspólnego z grą i może wywrzeć efekt odwrotny od zamierzonego - odwrócenia się fanów od tego tytułu z uwagi na przesycenie akcją i niedobór elementów skradankowych, tak bardzo docenianych przez miłośników Hitmana.
Nie to jest jednak zdaniem Faheya największym przewinieniem zwiastuna. - Wiele osób zaniepokoił fakt, że trailer silnie nasyca seksualnością i fetyszyzuje nie tyle kobiece postacie, które można łatwo wymienić na nowe, ale wręcz sam akt ich zabicia - zauważa. Zarzuty odpiera jeden z producentów w IO Interactive, Luke Valentine. - Nawet jeśli zabija je wszystkie, to i tak okazuje im trochę szacunku... - mówi na łamach serwisu pocket-lint.com. I przypomina: - To w końcu trailer gry wideo. On musi wywierać wrażenie, musi być zabawny. Jeśli przedstawiałby ukrywającego się przez minutę Hitmana, to nie osiągnąłby swojego celu.
Według dziennikarza GamesIndustry problemu nie stanowi jednak ani przemoc wobec kobiet, ani seksualność epatująca ze zwiastuna. - Problemem jest interakcja między tymi dwiema rzeczami. Proces myślowy twórców trailera jest bardzo prosty do prześledzenia. Gracze lubią seksowne kobiety. Dajmy im więc seksowne kobiety, a do tego niech noszą habity, to już będzie balansowanie na krawędzi. Wiecie co jeszcze jest balansowaniem na krawędzi? Mroczny antybohater zabijający kobiety, zamiast kolejnych żołnierzy czy anonimowych zbirów. To trafi na nagłówki. Zróbmy to - pisze Rob Fahey. Zaznacza, że obrońcy treści zaprezentowanych w trailerze skupiają się na rzeczach, które nawet nie są atakowane. - Osoby komentujące albo nie rozumieją problemu, albo zdają sobie sprawę, że jego esencji tak naprawdę nie da się bronić, więc najlepszym sposobem obrony jest rozproszenie uwagi lub tumiwisizm - podkreśla.
Mnie aż tak ostra krytyka trailera trochę dziwi. Owszem, jest kontrowersyjny, owszem, przemawia do najniższych instynktów. Ale czy takich materiałów (trafiających w najniższe instynkty, nie prezentujących zakonnice w lateksie rozstrzelane przez łysego superzabójcę) nie było dotąd wiele? Mnie na myśl nasuwa się od razu pamiętny zwiastun Dead Island, który przedstawiał, w jakże patetyczny sposób, śmierć dziecka (!) i tragedię jego rodziny. Szumu narobił, tytuł rozreklamował, a na koniec został jeszcze uznany trailerem roku (wg GameTrailers). Oczywiście, w obu przypadkach jest zupełnie inna stylistyka, ale oba łączy jedna rzecz: balansowanie na granicy. A pytania o granice, choćby dobrego smaku, zawsze będą się pojawiać. I zawsze będą po nich padały skrajnie różne odpowiedzi.
Najbardziej dziwią mnie jednak opinie, że zwiastun Hitman: Rozgrzeszenie nie spełnia swojej roli, bo pokazuje nie ten aspekt gry, z którego słynie seria, i którego od nowej odsłony oczekują fani. Ależ spełnia swoją rolę doskonale, bo to najpopularniejszy materiał ostatnich dni (a przecież nowych gorących filmów w tym czasie nie brakowało). Najwidoczniej marketingowcy z IO Interactive uznali, że cel uświęca środki i postanowili pograć moralności na nosie. Czy zrobili słusznie? A może powinni uderzyć się w pierś? Ja gorącym zwolennikiem tego typu materiałów na pewno nie jestem, ale też nie zamierzam palić jego twórców na stosie. Niech ich osądzi historia, o ile w ogóle za dwa miesiące jeszcze o tej sprawie będzie pamiętać.
Zobacz też: Gra tygodnia #21: Project Copernicus