Krzyśkowi Ogrodnikowi Lollipop Chainsaw bardzo przypadło do gustu. A jak nową produkcję GrassHopper Manufacture odbierają zachodnie media? Zapraszamy na przegląd ocen.
Krzyśkowi Ogrodnikowi Lollipop Chainsaw bardzo przypadło do gustu. A jak nową produkcję GrassHopper Manufacture odbierają zachodnie media? Zapraszamy na przegląd ocen.
Do tej pory serwis Metacritic zebrał 15 ocen z wersji na Xboksa 360 i tylko pięć na PlayStation 3. Pierwsza z nich ma średnią 70/100 - aż 9 punktów niższą niż w przypadku drugiej, ocenionej dotąd pięciokrotnie. Wszystko przez jedną notę, 20/100, która znacząco zaniża wynik końcowy. Tradycyjnie zaczynamy jednak od tych najwyższych.
Krótko mówiąc, Lollipop Chainsaw to gra warta twoich pieniędzy i czasu. Długość kampanii na normalnym poziomie trudności jest nieco przykrótka, ale doświadczenia z niej można wielokrotnie odtwarzać nic na tym nie tracąc.
Jako produkt stworzony z myślą o rozrywce Lollipop Chainsaw jest czymś prawdziwie zapadającym w pamięć - bezwstydnym, przesadnym, idiotycznym i urokliwym. Jako gra jest prawdziwą celebracją ery arcade'u, ery, w której gry czuły swobodę bycia przesadzonymi, gdy nie musiały się obawiać o to, że zostaną wzięte na serio.
Gra nie jest doskonała, ale ma szalone ilości niesamowicie stylizowanej i tak kretyńskiej, że aż prawie genialnej zabawy.
Lollipop Chainsaw dysponuje udanym systemem sterowania, co jest bardzo ważne. W grze jest mnóstwo specjalnych ciosów łączonych i ataków do kupienia dla Juliet. Można również odblokowywać nowe piosenki, stroje i grafiki koncepcyjne.
Gra uderza we właściwe akordy, które do samego końca nie tracą na atrakcyjności. Przez cały czas jest nastrojona i udaje jej się jakoś zadowalać i bawić swoich użytkowników.
Po skończeniu Lollipop Chainsaw towarzyszyły mi takie same odczucia, jak po przygodach z innymi grami autorstwa Sudy 51. Tak jak w przypadku Killer 7 i No More Heroes podstawy są ekscytujące i uruchamiające wyobraźnię, ale wykonanie rozgrywki ma zbyt dużo dziur, by pochłonąć do szczętu. Mimo to, tak jak w przypadku poprzednich gier, jestem zadowolony, że zagrałem w Lollipop Chainsaw.
Łamiące serce jest to, że GrassHopper potrafi spisać się lepiej. Kilka niewielkich zmian w rozgrywce - mniej odporne zombie w większej liczbie - mogłyby sprawić, ze gra stałaby się naprawdę przyjemna. Lollipop Chainsaw to solidna konfekcja, ale całości towarzyszy gorzki posmak.
Jeśli oczekujesz przełomowego szaleństwa i innowacyjnej rozgrywki, to gra nie spełni tych oczekiwań. Jeśli potrafisz je w sobie zdusić, otrzymasz dziwaczną kampanię na jedno weekendowe przejście. Gra ma swoje zalety, ale są w niej też poważne wady.
Jeśli poszukujecie płytkiej bijatyki, łączącej w sobie słaby humor, goliznę i brutalność, Splatterhouse będzie zaszczycony otrzymując choć trochę waszej uwagi. Ta gra wie czym jest i to właśnie dostarcza. Największym przewinieniem Lollipop Chainsaw jest z kolei to, że jest to oczywista i nudna próba adaptacji Buffy: Postrachu Wampirów i Bayonetty. Droga pani, nie jest pani Bayonettą.